Zanim wyjedziesz na wakacje - przeczytaj
[Artykuł napisany w 2012 roku]
O ile nasza wiedza dotycząca tego, co w tym temacie nam wolno w krajach europejskich jest jakoś usystematyzowana, to już w przypadku odleglejszy zakątków – jest z nią znacznie mizerniej.
Warto więc, jeszcze przed sezonem wakacyjnym, zaznajomić się z niektórymi informacjami, by w najgorszym razie nie musieć spędzić swojej wymarzonej eskapady za więziennymi kratkami lub na wielogodzinnych przesłuchaniach.
Podstawową zasadą w takich przypadkach jest obligatoryjne postawienie przepisów prawa obowiązujących w danym kraju nad naszymi subiektywnymi opiniami i przyzwyczajeniami z krajów zdecydowanie pod tym względem bardziej tolerancyjnych.
Stany Zjednoczone – jak już kogoś spotka taka atrakcja, że będzie mógł się wybrać za ocean, to warto wiedzieć, ze tutaj Senat już w 2009 r. zezwolił na stosowanie marihuany w celach leczniczych. Szkopuł jednak w systemie politycznym USA. Tutaj mamy do czynienia jeszcze z osobnym prawem danego stanu. Więc mimo takiej, a nie innej decyzji amerykańskich senatorów nie jest to absolutnie jednoznaczne, że gdziekolwiek znajdując się w USA można mieć przy sobie, czy nawet palić marihuanę.
Tak więc oficjalnie marihuanę w celach leczniczych, na podstawie recepty od lekarza, zakupimy w 16 stanach i Dystrykcie Kolumbia. Co do posiadania – sytuacja jest bardzo dynamiczna i de facto zmienia się rok po roku. Przykładem są wyniki referendum przeprowadzonego w Kalifornii – stanie, w którym już od lat 90. ubiegłego stulecia walczono ze spojrzeniem na marihuanę. W referendum jednak 55 proc. głosujących opowiedziało się przeciwko jej legalizacji. Tym samym można mieć przy sobie maksymalnie 28 gram. Jednak posiadanie większej ilości traktowane jest jak wykroczenie i płaci się, jak za mandat za przekroczenie linii ciągłej.
Kanada – podobna trochę sytuacja, jak w USA. Z tą różnicą, że tutaj nie musimy się martwić o jakieś prawo stanowe. Tutaj, na terenie całego kraju dopuszczalna jest uprawa i używanie marihuany w celach medycznych. Legendą już obrosła decyzja władz Kanady o dofinansowaniu uprawy marihuany przez dwóch chorych Kanadyjczyków. W innych celach niż stricte medycznych marihuana jest w Kraju Klonowego Liścia zabroniona. Złapani przez policję musimy liczyć się z zarekwirowaniem posiadanego zioła i grzywną – także porównywalną z mandatem.
Meksyk – legalna jest marihuana lecznicza. Tutaj jednak mamy do czynienia ze specyficznym krajem, toczonym od lat wojnami miedzy kartelami. Posiadanie przy sobie kilku gramów marihuany nie powinno się skończyć niczym więcej niż zarekwirowaniem i upomnieniem, ewentualnie grzywną.
Urugwaj – jeżeli nasze wakacyjne kroki prowadzą nas w kierunku Ameryki Południowej, to poważnie powinniśmy – w aspekcie ostatnich propozycji władz – zastanowić się nad Urugwajem. Tutaj bowiem za chwilę będziemy mieli do czynienia z bezprecedensowym zachowaniem twórców prawa. Otóż władze w Urugwaju zapowiadają całkowitą legalizacje marihuany i jej sprzedaż pod kontrolą rządu. Zakupić zioło będzie mógł każdy dorosły, o ile wcześniej zgodzi się na wpisanie do ogólnej bazy danych. Zyski ze sprzedaży mają być przeznaczone na edukację, profilaktykę i leczenie uzależnionych.
Argentyna – kilka lat temu tutejszy Sąd Najwyższy wydał wstrząsający dla wielu wyrok, w którym stwierdzono, ze karanie za posiadanie marihuany stoi w sprzeczności z argentyńską konstytucją. Przewodniczący Sądu Najwyższego Ricardo Lorenzetti powiedział także, że działania obywateli są legalne, dopóki nie stanowią realnego zagrożenia oraz, że „państwo nie może ustanawiać moralności”.
Singapur – tu jest sprawa prosta. Stajemy bowiem przed jednoznacznym wyborem: albo palimy albo jedziemy zwiedzać Singapur. Kary śmierci za posiadanie zioła nie są tutaj niestety czymś dziwnym i abstrakcyjnym. Tylko w 1996 r. wykonano tutaj 40 egzekucji za tzw. przestępstwa narkotykowe. I mimo, że grozi dopiero za posiadanie więcej niż 500 gram, to zgodnie z porzekadłem: lepiej dmuchać na zimne.
Dania – to jedyny przedstawiciel Europy (kontynentalnej) w tym zestawieniu. Stało się tak dlatego, bo władze Kopenhagi cały czas negocjują z rządem realizację swojego pomysłu – całkowicie legalnej sprzedaży marihuany w centrum stolicy. Rząd na razie powiedział „nie”, ale kopenhascy urzędnicy zapowiadają, że tak łatwo broni nie złożą.
Wyspy Kanaryjskie – czyli kawałek Hiszpanii na Oceanie Atlantyckim: podobnie, jak i na kontynentalnej Hiszpanii. Posiadanie de facto nie jest ścigane. Tak samo jak uprawa na własny użytek. Inaczej jest z handlem – na to nie ma zgody władz, jak i na palenie w miejscach publicznych. Czyli hiszpański urzędnik nic nie będzie miał przeciwko, jeżeli zasadzimy w swoim hiszpańskim domu i tam później będziemy sobie spokojnie palić.
Japonia – przede wszystkim zalecamy dalece większą ostrożność, przeciwnie niż w krajach Ameryki Południowej. W Kraju Kwitnącej Wiśni trzeba pod tym względem zachowywać się najlepiej jak w Polsce – całkowita konspiracja z groźbą ostrych sankcji prawnych. Absolutnie nie ma mowy o marihuanie leczniczej.
Chiny – najlepiej tam się wybierając zrobić sobie… przerwę. Posiadanie, handel, czy używanie marihuany w Kraju Środka jest surowo karane. Do niedawna tamtejszy kodeks posiadał wytypowanych 68 przestępstw, za które można było karać karą śmierci. Wśród nich było m.in. handel marihuaną. Mimo ostatnich poprawek trzeba w Chinach wyjątkowo szacować ryzyko.
Egipt – wbrew pozorom turysta może – bez większego strachu, ale też bez publicznego, często zbędnego epatowania samego procesu – sobie zapalić. Rzecz jasna złapany na handlu – ponosi surowe konsekwencje. Zatrzymanie z kilkoma gramami przy sobie nie powinno Polakom nic złego uczynić. Ale pamiętajmy o ostrożności, której nigdy nie za wiele.
Jadąc na wymarzony urlop, a przy okazji planując „chwilę wyluzowania” już na miejscu z pewnością trzeba mieć kilka spraw na uwadze. Niekiedy przede wszystkim trzeba zastanowić się, czy warto przewozić cokolwiek samemu – rzecz jasna narażając się na ryzyko sankcji karnych. Bywa bowiem, że cel naszej podróży ma taką, a nie inną politykę antynarkotykową i zaopatrzenie się na miejscu jest bardzo proste. Bywa także tak, że wybór regionu jednoznacznie wskazuje, że lepiej nie ryzykować, zrobić sobie – wypełnioną cytrusami – przerwę. Ryzyko bowiem jest niewspółmierne.
Najważniejsze, żeby przed wyjściem z domu z walizkami poświęcić kilka minut i znaleźć stosowne informacje o kraju, do którego się udajemy. Inaczej nasza niewiedza nie będzie jakimkolwiek ratunkiem.
Artykuł z #40 numeru Gazety Konopnej SPLIFF
Barbara Fisz
Facebook YouTube