Cannabis w Chinach - Jak jest teraz a jak było...
— relacjonowała nam między innymi swoją podróż do miejscowości Shangralila (Xiang Ge Li La) w prowincji Yunann, gdzie w okolicy wiekowego buddyjskiego klasztoru, rosły dorodne okazy naszej ulubionej rośliny. Opowieść Mary choć prawdziwa, złudnie kieruje naszą wyobraźnią, ponieważ możemy zacząć postrzegać Państwo Środka jako naturalny skansen, gdzie swobodnie i nieskrępowanie rosną prastare odmiany cannabis — którymi nie interesuje się nikt oprócz nas. Nic bardziej mylnego.
Od wyprawy Mary minęło zaledwie kilka lat, jednakże dla Chin to znacznie więcej. Tutaj czas i zmiany postępują znacznie szybciej. Na pewno można tutaj jeszcze znaleźć, dziko rosnące konopie, zaczynające kwitnąć na przełomie listopada i grudnia, które urzekną nas fioletem i działaniem swoich kwiatów. Zdarza się to jednak coraz rzadziej, a ewentualna ich konsumpcja od razu wzbudza spojrzenie i zainteresowanie postronnych gapiów, których tutaj nie brakuje. Należy tutaj nadmienić iż odmiany znalezione na północnej szerokości geograficznej obszaru Chin, charakteryzują się niską zawartością substancji psychoaktywnych i raczej nieprzyjemnym smakiem, natomiast odmiany z południowych części kraju, wręcz odwrotnie. Jeszcze kilka lat temu, świadomość chińskich stróżów prawa oraz zwykłych obywateli, na temat konopi i jej pochodnych była znikoma. Można było swobodnie i bezpiecznie konsumować ziele wprost na ulicy, często pod nosem zapracowanego chińskiego policjanta, i nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Teraz chińskie media pełne są wzmianek o aresztowaniu bandytów handlujących „zieloną śmiercią”. Wyznacznikiem zmiany podejścia chińskich władz do tematu ziela, są spektakularne aresztowania dzieci chińskich VIP-ów: aktorów i polityków, którzy dotychczas nietykalni, teraz złapani na zwykłym przewinieniu drogowym od razu poddawani są natychmiastowemu badaniu na zawartość „zakazanych” substancji (niestety również marihuany). Jeśli w ich płynach ustrojowych znajdzie się choć niewielką jej ilość — od razu zostają aresztowani, często na kilka miesięcy i dłużej. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się to jeszcze takie straszne ale chciałbym nadmienić, iż takie kary otrzymują VIP-owskie dzieci, a szarego chińskiego obywatela za podobne „przewinienia” czeka zgoła odmienny los. Z kulą w tyle głowy włącznie.
Na szczęście na chińskiej prowincji oraz w dużych aglomeracjach miejskich takich jak Pekin, Szanghaj czy Chengdu „biały człowiek spoza Chin” jest jeszcze traktowany ciut lepiej. Oznacza to tylko tyle, że często nie widzi się przewinień cudzoziemców a w razie wzrokowej konfrontacji policjant odwraca się do nas plecami. Może tak być, ale nie musi. Przebywając obecnie w Chinach a będąc wielbicielem słodkiego dymu trzeba się mieć na baczności. Jak już wspomniałem tamtejsze władze obecnie demonizują marihuanę co ma odzwierciedlenie na ulicy, mediach i w internecie. Skrupulatnie chińska policja, gromadzi informacje na temat palaczy konopi oraz tworzących się lokalnie klubów konopnych. W internecie a dokładnie w programach społecznościowych takich jak Baidu Tieba, QQ, czy Douban prowadzona jest permanentna inwigilacja mająca na celu wyłapanie i skazanie kupujących czy sprzedających cannabis. Bardzo też często, chińska telewizja pokazuje zdjęcia złapanych dealerów „zielonej śmierci” (najczęściej czarnoskórych z Afryki- zob. fot.) którzy skruszeni, z przerażoną miną, oczekują surowego wyroku skazującego. Do tego trzeba jeszcze dodać, że większość ziela sprzedawanego w Kraju Środka jest słabej jakości. Na na ulicach chińskich miast króluje sprzedaż „konopnych chwastów” za 1 do 12 euro za gram, a np w Pekinie „konopne chwasty” wypierane są przez haszysz również wątpliwej jakości. Fakt ten jest szczególnie irytujący gdyż kupując na chińskiej ulicy cannabis pod postacią chwastów czy haszyszu, narażeni jesteśmy na coraz to większe nieprzyjemności, a do tego efekt z zażycia tych specyfików często jest żaden.
TAK JEST TERAZ A TAK BYŁO… przypomnijmy krótko to, o czym pisaliśmy w poprzednich numerach Spliff-a dokładnie w artykule „Ziołolecznictwo czyli historia medycznej marihuany”. Historia ta w części dotyczącej rejonu współczesnych Chin., ma już ponad 6000 tys. lat. Przez tysiąclecia marihuana była i wbrew pozorom nadal jest integralną częścią chińskiego przemysłu oraz chińskiej medycyny. Już neolityczne społeczności rolnicze mieszkające na tym obszarze uprawiały cannabis wraz z sorgiem, prosem, fasolą i ryżem. Podobnie jak w innych kulturach z tego okresu, wykorzystywaną całą roślinę, nasiona konopne prażono i spożywano. Również z nasion wyciskano olej i sok, a pozostałą część rośliny używano do produkcji lin, papieru, tekstyliów oraz leków. Przez wieki pisano trakty o medycznym zastosowaniu konopnych nasion, liści i kwiatów. Cannabis zaliczany jest do grupy 50 fundamentalnych ziół tradycyjnej medycyny chińskiej. Według legendy jednym z pierwszych chińczyków który rozpropagował lecznicze właściwości marihuany był cesarz Shen Nung. Zebrana przez niego wiedza dotycząca działania i zastosowania konopi przedstawiona została w najstarszym piśmiennym chińskim traktacie — nieistniejącym już „Wielkim Zielniku” („Pên-ts’ao Ching”).
Ukoronowaniem powyższych faktów są archeologiczne znaleziska. Jednym z nich jest grobowiec szamana z plemienia Gushi, które zamieszkiwało pustynię Gobi 2700 lat temu. Zwłoki zostały pochowane wraz z 789 gramami suszu konopnego. Zdaniem uczonych jest to najstarszy udokumentowany przypadek stosowania marihuany jako środka farmakologicznego.
Także i dziś pomimo restrykcji wobec użytkowników zioła w Państwie Środka, władze chińskie popierają i wspierają przemysłowe oraz medyczne jej zastosowanie. Potwierdzeniem tego jest to, iż Chiny posiadają 308 z 600 światowych patentów na przemysłowe i medyczne zastosowanie marihuany.
Podsumowując tekst zadajemy sobie pytanie dlaczego NIE a jednak TAK?!
Artykuł z #55 numeru Gazety Konopnej SPLIFF
Dr Jekyll and Mr Hyde
Facebook YouTube