CambodiaJah
Kambodża to egzotyczny, buddyjski kraj ze starożytną historią, zdziesiątkowany w latach 1975-1979 przez reżim Czerwonych Khmerów. Wraz z wchodzeniem w życie nowego pokolenia powoli zabliźnia się rana w postaci ruiny państwa, holocaustu inteligencji oraz wszystkich uznanych przez władzę za wrogów.
Największy kompleks świątynny świata Angkor Wat został uznany za największą atrakcję roku 2015 przez TripAdvisor, rajskie wyspy w pobliżu Shianouvllle zapełniają się luksusowymi resortami, a hostele w sezonie okupują zachodni backpackerzy. Przy tym wszystkim Kambodża jest jeszcze nieodkryta i stosunkowo dziewicza. Jadąc ze stolicy kraju Phnom Penh na południe dotrzemy do kolebki starożytnego Królestwa Funan – prowincji Takeo – krainy zapomnianych górskich świątyń, przyjaznej ludności oraz pól ryżowych zmieniających się w porze deszczowej w jeziora. Można więc zwiedzać, plażować, pójść na imprezę lub jak kto woli do świątyni. Przy tym wszystkim można też palić. I to całkiem oficjalnie. Liczne w turystycznych miejscach pizzerie oferują w swoim menu nafaszerowaną marihuaną „happy pizzę”, a barmani całkiem chętnie sprzedają w lokalach jointy. „Oficjalnie” nie znaczy jednak legalnie. Prawo narkotykowe w Kambodży jest o wiele mniej restrykcyjne niż np. w sąsiedniej Tajlandii. Znajomy złapany w Tajlandii z jointem pod presją argumentu „death penatly” musiał zapłacić prawnikowi 7000 usd za załatwienie sprawy. W Kambodży jest o tyle inaczej, że twarde narkotyki są traktowane przez władze z najwyższą surowością (pewnie w większości przypadków wysoka łapówka), o tyle marihuana ma status semi-legal. Jest tak zapewne z powodu tradycyjnego zastosowania konopi w kuchni khmerskiej. Moja sąsiadka na wsi gdzie mieszkałem, starsza pani dziwiła się dlaczego biali ludzie to palą, bo jak ona ugotuje zupę to zaraz wszyscy idą spać. Wiąże się to także z dostępnością tematu i jego ceną. Nie jest to proste, ale na wsiach można znaleźć rolników, którzy uprawiają na własne potrzeby lub na eksport (Złoty Trójkąt), jeżeli Wam się uda to cena za 100 g. będzie wynosić ok. 20 usd. Oferowano mi kiedyś kilo za 300 usd – czyli tanio. Na ulicy średnia cena to ok. 20 usd za ok. 20 g. nie mniej jednak tuktuk driverzy i helołmajfrendzi będą próbowali was wyrolować. Podobne ceny są w knajpach.
Jeżeli chodzi o twarde narkotyki - króluje „ice”, który w ostatnich latach zdeklasował heroinę. Ice to kryształy metaamfetaminy wzbogacone o 7% kofeiny bądź hery zależnie od widzimisię kucharza. Specyfik robi furorę w kręgach prostytutek, które pracują po 12 godzin na dobę. Lepiej nie eksperymentować, a już na pewno nie palić. Uzależnia i zdarzały się przypadki śmierci turystów na skutek hipertermi. W kwestii jakości oferowanej marihuany, oceniłbym ją „niezłą naturkę”, przeważnie topy z patykami i nasieniem, choć nie zawsze. Ceny żywności, noclegów, transportu (lokalny jest zjawiskowy) są niskie. Zależnie od standardu (4-6 usd) za hostel w górę. Jakość usług jest fajna, ludzie mili, kraj bezpieczny, jedzenie smaczne.
Jeżeli nie jesteś idiotą i nie obnosisz się wszędzie z paleniem, robisz to z kulturą, problemów mieć nie będziesz. Jeżeli ich szukasz bądź jakoś w nie wpadniesz, nie graj cwaniaka, lecz na najniższym możliwym szczeblu negocjuj satysfakcjonującą dla obydwu stron łapówkę. Później będzie tylko drożej a i tak zapłacisz. Nie polecam kontaktu z prostytutkami. Niedrogie znaczy niezbyt bezpieczne. Wirusem HIV zarażonych jest 34% lokalnych prostytutek, co powinno wystarczyć za resztę komentarza. W całej Azji Pd-Wsch występuje ryzyko zachorowań na malarię oraz dengę. Nie są to choroby powszechne, a niektóre rejony jak Siem Reap czy Phnom Penh uchodzą za miejsca bardzo bezpieczne. Zasadniczo dla własnego spokoju polecam używanie tabletek antymalarycznych (szczepienia nie istnieją) oraz środków odstraszających komary. Kambodża ze swoimi zabytkami, rajskimi plażami, liberalnym podejściem do prawa oraz atrakcyjnymi cenami stanowi genialną alternatywę dla wysp po tajlandzkiej stronie zatoki. Dostać się tu najłatwiej w miarę tanim lotem do Bangkoku (mlecznepodroze.pl, fly4free.pl) a dalej jak kto woli: lokalnym „rajanem” AirAsia lub za dwadzieścia kilka dolarów nocnym busem. Koszt wizy kambodżańskiej wynosi 30 usd, a do Tajlandii wjedziemy za darmo.
Artykuł z #54 numeru Gazety Konopnej SPLIFF
W razie pytań służę pomocą:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
Facebook YouTube