Mistrzowska Indyka
Po kolejnym telefonie do dilera i klasycznej odpowiedzi w stylu „nic nie ma, na razie pustka jak coś będzie to dam znać” strasznie się wkurzyłam i podjęłam decyzję zakładam swoją pierwszą w życiu uprawę tzn. kilka razy tak dla hecy siałam coś tam na outdoorze, ale to była pełna amatorka na zasadzie jak coś wyrośnie to dobrze, a jak nie to też nie szkodzi. Ostatecznie w mojej decyzji utwierdził mnie mój przyjaciel, zapalony grower, który odkąd pamiętam zachęcał mnie do założenia ogródka. Strasznie się pod jarał tym faktem i zaofiarował mi swoją pomoc, na co nie ukrywam liczyłam i jego wkład w sprawę okazał się niezastąpiony.
Tak więc zaczynamy. Pierwszą i niewątpliwie jedną z najważniejszych rzeczy jest oczywiście dobór odpowiednich nasion i tu zaczynają się schody bo ogrom: producentów, odmian, wariantów jest tak olbrzymia, że straciłam całą noc zanim wybrałam coś dla siebie. Zrobiłam sobie wstępną selekcję, szukam nasion feminizowanych oczywiście, bo mam małą powierzchnię, musi to być mocna odmiana (bo lubię klasyczne tzw. „mózgotrzepy”) czyli jakaś dobra feminizowana Indika, a jako, że jeden z najlepszych staff-ów jakie paliłam była Nebula z Paradise Seeds (wprawdzie to w większości Sativa ale bardzo mocna), i to właśnie u nich znalazłam wreszcie coś dla siebie - Mistrzowskie Indici- trzy odmiany (Ice Cream, White Berry, Sensi Star) pakowane po 6 nasion feminizowanych. Poczytałam sobie troszkę i uznałam, że się nadają się pod moje warunki.
Pierwszy etap za mną następny, to dobór odpowiedniego sprzętu oraz nawozów, oczywiście przy pomocy kolegi growera wybraliśmy jeden z najmniejszych zestawów dostępnych w growshopie: HomeBox S o wymiarach 80x80x160 cm, lampę o mocy 250 W HPS GiB Flower i MH GiB Grow, najtańsza wersja odbłyśnika Wing (stucco 80%), wentylator 180 m3/h + filtr węglowy z serii Economy, kanał wentylacyjny, wentylator do mieszania powietrza, 2 x programator czasowy, 6 metrów kabla , 2 wtyczki, przedłużacz. Z nawozami też nie była taka prosta sprawa ale postawiliśmy na jakość i wybraliśmy Advanced Nutrians zestaw dla hobbystów. Są to oczywiście bardzo drogie nawozy, ale przyjaciel w zamian za kawałeczek mojego boxa pod swoje 2 automaty odlał mi po trochu ze swoich 4l baniaków.
Po otrzymaniu zamówionych paczek ze sprzętem oraz pestkami wzięliśmy się do pracy, podział był taki, on podłącza i rozstawia boxa, niestety technika nigdy nie była moją mocna stroną, ja natomiast zajęłam się nasionkami. Wrzuciłam je do szklanki z wodą i wsadziłam do ciemnego pomieszczenia na 24h, a kiedy już napęczniały oraz popękały przełożyłam do 6 kubeczków plastikowych wypełnionych ziemią (w całej uprawie używałam podłoża Canna Terra Profecional) i umieściłam w małej szklarence do kiełkowania w moim boxie. Odpaliłam im lampę MH w cyklu 18/6 ( 18h naświetlania, 6h ciemności.), aby wiedziały gdzie mają rosnąć oraz utrzymać odpowiednią temperaturę ok. 26°C. Po kilku dniach ku mojej uciesze przyszedł pierwszy sukces 100% kiełkowności, to dobrze wróży na przyszłość- pomyślałam. Tak zostawiłam moje malutkie kiełki jeszcze przez ok. półtorej tygodnia podlewając od czasu do czasu tylko samą wodą, nie wiele, tak żeby tylko utrzymać wilgotność. W tym czasie roślinką wyrosły kolejne piętra listków co wskazywało iż czas na przesadzenie do większych doniczek o pojemności 3,6l, gdzie pięknie wyrosły. W tym czasie zaczęłam używać nawozów: dwu-składnikowego Sensi Grow, Voodoo Juice, B52, SensiZym oraz stymulatora wzrostu Mother Erth Tea Grow (dawkowanie według tabelki producenta), po ok. 2,5 tygodnia ( 4 tydzień wegetacji) następnie zostały przesadzone kolejny raz tuż przed zmianą cyklu oświetlenia 12/12 oraz zmianie żarówki na HPS, do doniczek 11 litrowych co było błędem gdyż rośliny na początku kwitnienia zbytnio się wyciągnęły ( Następnym razem wsadzę roślinki bezpośrednio do donic 11 L).
Niestety po ok. trzech tygodniach zaczęły przerastać box ( okazał się zbyt niski) i przypalać się o lampę, która mimo podniesienia jak się da do góry nie dała rady w końcu możliwości się skończyły, ale z pomocą przyszedł kolega, który ponaginał im gałązki odpowiednio. W tym czasie rośliny podlewałam 2-u składnikowym Connoisseur, Mother Earth Tea Bloom oraz Big Bud-em, mimo iż tak wyrosły wyglądały wspaniale jak choinki, a zapach rozchodził się piękny i bardzo intensywny, co dla niektórych może być minusem ja czułam się z tym świetnie,mogąc już od progu cieszyć się pięknym naturalnym aromatem. Od tego czasu więcej problemów nie było, moje sadzonki rosły sobie, ich piękne topy puchły w oczach, a mi pozostało tylko dalej podlewanie odpowiednimi nawozami. W połowie kwitnienia (4 tydzień kwitnienia) Big Bad-a zastąpiłam Over Drive-em, ale cały czas używałam Connoisseur-a oraz Mother Earth Tea Bloom. W ostatnim tygodniu używałam już tylko Final Phase.
Już nie mogłam się doczekać kiedy nadejdzie upragniony finał, po długich miesiącach oczekiwania i codziennych rozmów z roślinkami (aby dostarczyć im odpowiednią ilość dwutlenku węgla), przyszedł mój przyjaciel i po oglądnięciu ich oznajmił, że to koniec. Hurra, ucieszyłam się jak dziecko teraz tylko najgorsze kilka dni końcowych. Wyłączyliśmy im światło na parę dni, po czym wyrwaliśmy je z ziemi i dobrze z trymowaliśmy ( po obcinaliśmy wszystkie większe liście, także te, zatopione w topach) i powiesiliśmy do góry nogami w ciemnym boksie a wentylator i filtr łagodził bardzo intensywny zapach. Po 7 dniach wreszcie przyszedł czas na obcięcie topków z łodyg i zważenie plonów. I tu odniosłam kolejny sukces (w moim mniemaniu) wyszło 200g jak dla mnie bomba, mówiąc szczerze nie liczyłam na tyle zwłaszcza, przy kłopotach z wyciąganiem się roślin. Wszystkie odmiany były bardzo podobne w wyglądzie do siebie, no może Ice Cream był troszkę inny i on też dał najobfitszy plon , najmniej było Sensi Star za to była najmocniejsza. Podsumowując mam staff-u na jakieś pół roku palenia, bez telefonów, czekania gdzieś po kątach, biegania po znajomych itp. spraw. Pełen luzik, zdrowo i bez domieszek, teraz pozostaje mi tylko rozkoszowanie się wspaniałym buszkiem.
ps. Rzuciłam palenie tytoniu !
ps.2
Sensi Star- Niezwykle mocna typowa wgniatająca w fotel Indica. Intensywny ostry zapach, metaliczny gryzący smak z nutką cytrusów. Jest tajemnicza, niewątpliwie przyciąga.
Ice Cream- Mocna ale nie przytłaczająca, świeża wywołująca śmiechawy, dobra na spotkania z przyjaciółmi. Intensywny smak i zapach skunka z nutką sosny. Jest inspirująca i anty depresyjna dla mnie.
White Berry - Topy ma w kształcie jagódek nawet z delikatnym posmakiem, bardzo dobra lecz najmniej wyróżnia się z całej trójki. Idealna przed Tv, bardzo stonowana podróż bez psychodelicznych wahań.
Facebook YouTube