Po kolejnym telefonie do dilera i klasycznej odpowiedzi w stylu „nic nie ma, na razie pustka jak coś będzie to dam znać” strasznie się wkurzyłam i podjęłam decyzję zakładam swoją pierwszą w życiu uprawę tzn. kilka razy tak dla hecy siałam coś tam na outdoorze, ale to była pełna amatorka na zasadzie jak coś wyrośnie to dobrze, a jak nie to też nie szkodzi. Ostatecznie w mojej decyzji utwierdził mnie mój przyjaciel, zapalony grower, który odkąd pamiętam zachęcał mnie do założenia ogródka. Strasznie się pod jarał tym faktem i zaofiarował mi swoją pomoc, na co nie ukrywam liczyłam i jego wkład w sprawę okazał się niezastąpiony.
Czytaj dalej...