A+ A A-

Uprawy czytelników

Regularnie docierają do nas pamięci USB i płyty CD od czytelników, zawierające dokumentację zdjęciową ich nielegalnego hobby. Również w tym miesiącu znaleźliśmy w naszej skrzynce na listy szczególnie piękną niespodziankę, której nie chcemy ukrywać przed pasjonatami upraw wśród naszych czytelników. Ale pamiętajcie: wolno tylko oglądać, nie naśladować!

Za każdym razem, gdy w moim head-shopie wykładają aktualne wydanie Waszej gazety, jeden egzemplarz natychmiast ląduje w mojej torbie i jest czytany w każdej wolnej chwili, którą spędzam w tramwaju. Jednak już z góry wiem, do czego doprowadzi mnie czytanie „Spliffa”. Moje uczucia oscylują z reguły między tęsknotą, bezsilnością, bezradnością i zazdrością. A w każdym razie gdy docieram do reportaży dotyczących upraw, ogarnia mnie tęsknota, tęsknota za legalną uprawą moich własnych roślin. Przed ok. pięcioma laty zasadziłem pierwsze nasiona, które znalazłem w zakupionym przeze mnie towarze (wiem, wiem, to nie świadczyło o jego najwyższej jakości:) , tak jak robię to z prawie wszystkimi nasionami. Dziewczynki rozwinęły się dość szybko na parapecie mojego okna wychodzącego na południe na drugim piętrze, tak że zostały zidentyfikowane nawet przez matkę mojej ówczesnej współlokatorki, której nie podejrzewałbym o większą wiedzę w tej materii. Po tym postanowiłem ustawić je w mniej rzucającym się w oczy miejscu. Nie oddzieliłem rośliny męskiej od żeńskiej i w ten sposób otrzymałem nowe nasiona.

W następnym roku dostaliśmy przez przypadek lampę i parę innych rzeczy, które były nam potrzebne. Można by nazwać to minimalistycznym zestawem do uprawy dla początkujących. Jako growbox zastosowaliśmy szafę z IKEI o nazwie Aneboda, co w wolnym tłumaczeniu znaczy mniej więcej: „Bardzo słabo nadaję się do bycia growboxem”. Szafa ma przeźroczystedojrzałe kwiaty drzwi, co w przypadku osiemnastogodzinnego okresu oświetlania jest bardzo wkurzające. Jednakże nasze pięć roślin czuło się doskonale w szafie wyścielonej folią aluminiową i wspaniale rozwijały się razem z moimi palmami daktylowymi wyrastającymi z nasion. Tym razem udało się też we właściwym czasie usunąć męskie towarzystwo. Niestety potem dziewczynka została całkiem sama i wtedy odkryłem wartość sfeminizowanych nasion. Za to niebawem zajęła sobą całą szafę. Widać, że męskie stereotypy znajdują zastosowanie również w przypadku roślin. Nawet jeśli uprawa przebiegała dość chaotycznie, a pączki pachniały podejrzanie, efekt było powalający. Z jednej strony dlatego, że był to nasz własny produkt, któremu towarzyszyliśmy od początku do końca, z drugiej strony dlatego, że po prostu był dobry i smaczny. Idealny dla kogoś takiego jak ja, który nie znosi utrzymywania stosunków dealer-konsument, co niestety jest sprawą bardzo problematyczną dla zapalonego palacza. Gdy pomyślę, co jeszcze mógłbym zrobić lepiej, gdybym poświęcił temu wystarczająco dużo czasu. Gdyby chodziło tylko o mnie, mógłbym zastanowić się nad tym, czy nie zacząć jeszcze raz, narażając się na prześladowanie ze strony państwa. Odkąd jednak po raz pierwszy zasadziłem moje ziarenko i teraz sam hoduję moje własne roślinki, muszę czekać, aż państwo na poważnie zajmie się tym tematem tabu, nie będzie ignorować powszechnych logicznych argumentów i potencjału, jaki niesie ze sobą legalizacja marihuany. Ponieważ jednak zdaje się, że do tego jeszcze daleka droga, w ludziach rodzi się niemoc, bezradność i złość na politykę, która według mnie jest zupełnie chybiona. Nawet jeśli temat polityki narkotykowej jest uwzględniony w programach niektórych partii, zdaje się, że lepiej milczeć. Cóż więc można zrobić?

Zazdrość bierze, gdy np. czytam o najnowszych politycznych osiągnięciach palaczy ze Stanów Zjednoczonych. Takie zmiany dają jednak również powód do nadziei. Wiedząc o tym, że po drugiej stronie planety żyją rozsądne istoty, gotowe by słuchać i zmieniać, można wierzyć w to, że również mi w niedalekiej przyszłości dane będzie oddawać się mojemu hobby od początku do końca bez przeszkód.

Do tego czasu nie pozostaje mi nic innego, niż zwrócić się do lokalnego czarnego rynku i cieszyć się z powolnego postępu na świecie, o którym informuje „Spliff”. Wielkie dzięki przynajmniej za to. Tak trzymać!


HaJo

Oceń ten artykuł
(5 głosów)