Chrześcijanie w konopiach - Tajemnice Świętego Kadzidła
Badacze kontynuują dzieło polskiej uczonej Sary Benetowej (znanej także jako Sula Benet), która w 1936 roku jako pierwszy naukowiec zwróciła uwagę na błędne tłumaczenie słowa „konopie” w Starym Testamencie. Starożytne słowa kanabos, kannabus (znane z żydowskich ksiąg prawa Miszna) i hebrajskie kanehbosm oznaczają konopie (porównaj z łacińskim cannabis), nie zaś wonną trzcinę (calamus). Błąd popełnili już pierwsi tłumacze Biblii i był on powtarzany we wszystkich narodowych językach.
Rewelacje Benetowej w ciągu następnych dziesięcioleci potwierdzili inni naukowcy, w tym językoznawcy z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie w 1980 r. W tym samym roku szanowany brytyjski magazyn New Scientist napisał, że dowody naukowe wskazują na to, że w oryginalnych hebrajskich i aramejskich fragmentach Starego Testamentu „święte olejki”, które Bóg nakazał sporządzić Mojżeszowi (Exodus 30:23) zawierały mirrę, cynamon, konopie i kasję. Spostrzeżenia Benetowej potwierdzają też odkrycia archeologiczne w Palestynie i Izrćlu.
Profesor Carl Ruck wykładający klasycyzm na Uniwersytecie Bostońskim, autor wielu książek o dawnych misteriach religijnych, m. in. Jabłka Apollo – Pogańskie i Chrześcijańskie Tajemnice Eucharystii (2000) twierdzi, że trudno wątpić w olbrzymią rolę, jaką odegrały konopie w religii judaistycznej. Profesor Ruck wyjaśnia, odnosząc się do obecności konopi w świętych olejkach służących do namaszczania, że ogólna dostępność konopi i długa tradycja ich używania we wczesnym judaizmie bez wątpienia doprowadziły do ich obecności w trakcie pierwszych ceremonii chrześcijańskich. Naukowiec przypomina, że konopie i substancje podobne do „magicznych grzybów” znajdujemy zawsze na początku religijnej drogi ludzkości jako część „mistycznej komunii”.
Polski religioznawca dr Tomasz Sikora z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie napisał: „Połączenie działań rytualnych z halucynogennymi doświadczeniami megapsychicznymi mogło w procesie hominizacji odegrać decydującą rolę. Warto jednak przypomnieć ten truizm, że dla społeczności tradycyjnych kultur proces stania się człowiekiem nie był czymś jednorazowo danym w przeszłości i w związku z tym zamkniętym. Z takim założeniem społeczności te nie miałyby szans przetrwania. Każde pokolenie na nowo musiało poddawać się rytualnemu uczłowieczeniu, w czym substancje halucynogenne odgrywały zasadniczą rolę.” („Użycie substancji halucynogennych a religia”, NOMOS, Kraków 1999, str. 346)
Badacze od dawna próbowali zwrócić uwagę na różne istotne poszlaki w sprawie obecności konopi w Biblii (np. w XIX wieku francuski pisarz G. de Nerval, na początku XX wieku brytyjski lekarz C.Creighton), ale dowodów dostarczyła dopiero polska uczona. Benetowa także jako pierwsza zwróciła uwagę na fakt, że to lecznicze konopie przygotowały w Europie grunt pod tytoń – nowy egzotyczny narkotyk. Według dzisiejszych polityków, jest dokładnie odwrotnie: tradycyjną polską używką jest biało-czerwone Marlboro. Szkoda, że papierosy nie istniały one w czasach biblijnych i Jezus z pewnością ich nie używał. Nikt z klasy rządzącej nie protestowałby w związku z takim odkryciem.
Konopie w czasach biblijnych służyły, także w formie kadzidła, do uzdrawiania chorych (metoda wciąż popularna w Europie przed II Wojną Światową). Święte olejki zawierały ich ekstrakt, zaś namaszczeni nimi ludzie doświadczali euforii. Zaszczytu tego mogli dostąpić jedynie kapłani w celu otrzymania „objawień Pana” oraz hebrajscy królowie, którzy także mieli przywilej poddania się „opętaniu duchem Pana”. Zwykli zjadacze chleba mieli surowy zakaz uczestniczenia w tych ceremoniach. Później konopie połączono z czarami i pogańskimi rytuałami, aby wymusić jeszcze ostrzejsze zakazy.
Kanadyjski badacz Chris Bennett uważa, że Jezusa nazywano Chrystusem („Namaszczonym”) ponieważ złamał tabu dotyczące używania konopi i wykorzystywał je w trakcie rytuałów inicjacyjnych oraz do leczenia chorych. Chrześcijanin, czyli „namaszczony”, otrzymywał „namaszczenie od Świętego” i „wiedział wszystko” (1 Jan 2:20). Nie potrzebował więc innych nauczycieli i pozostawał na zawsze wyposażony we wszelką potrzebną wiedzę. Bez wątpienia taka postawa prowokowała reperkusje ze strony klas rządzących, które poczuły się zagrożone takim podejściem do wiedzy i hierarchów. Badacze pism świętych - a niektórzy z nich mają na swoją działalność bardzo dużo czasu w więzieniu - uważają, że Jezus jako uzdrowiciel (podobnie jak Budda, Chrystus bywa nazywany Wielkim Lekarzem czy Uzdrowicielem) musiał używać konopi, np. do leczenia epilepsji, wówczas uważanej za „demoniczne opętanie”, czy chorób skóry i oczu. Medyczne zastosowanie konopi w tamtym czasie i regionie potwierdzają odkrycia archeologiczne.
Religijni użytkownicy konopi wskazują na wiele fragmentów w Starym i Nowym Testamencie odnoszących się najprawdopodobniej do używania konopi. Jeszcze więcej dowodów dostarczają zwoje znad Morza Martwego, pisma gnostyczne nieuznawane oficjalnie przez Kościół Katolicki. Zainteresowany czytelnik znajdzie wiele cytatów z Biblii wraz z komentarzami w książkach i artykułach Chrisa Bennetta. Bennett jest badaczem historii konopi oraz jednym z największych autorytetów w kwestii ich obecności w dawnych i nowych religiach; jego nowa książka „Cannabis: the Soma Solution” (2010) właśnie trafiła na rynek. Pisarz jest członkiem Kościoła Universum, grupy powstałej w 1969 r. i uznającej konopie za biblijne Drzewo Życia. Bennett walczy w kanadyjskich sądach o wolność praktykowania religii i odważnie twierdzi, że w tej świętej roślinie znajduje się więcej mocy leczniczej dla ciała i umysłu niż we wszystkich kościołach świata.
Konopie są od dawna powszechnie używane w celach religijnych w Azji i Afryce, szczególnie przez Hindusów i Arabów. Dzisiaj uważane są za świętą roślinę przez setki milionów religijnych ludzi praktycznie na całym świecie, szczególnie w Ameryce Południowej. Konopie szczególnie cenione są wśród wyznawców niektórych gałęzi islamu, hinduizmu, buddyzmu i chrześcijaństwa. Wierni pewnych tradycji hinduizmu, buddyzmu i chrześcijaństwa spożywają konopie jako komunię świętą.
Stanowią święty sakrament komunii w pewnych tradycjach hinduizmu, buddyzmu oraz w etiopskim Ortodoksyjnym Kościele Chrześcijańskim (Etiopia jest najstarszym chrześcijańskim państwem na świecie). Najbardziej znany członek tego kościoła to światowej sławy muzyk Bob Marley. Konopie indyjskie są oczywiście poważane zwłaszcza w Indiach, szczególnie wśród wyznawców boga Sziwy. Angielska Komisja d/s Konopi w Indiach stwierdziła w specjalnym raporcie (1884 r.): „Konopie są „dawczyniami radości”, „drogowskazem do nieba”, „niebiańskim przewodnikiem”, „niebem biedaka”, „pocieszycielką strapionych”. (...) Żaden człowiek nie jest tak dobry jak religijny użytkownik konopi. Zakaz lub poważne ograniczenie dostępu do tak łaskawego ziela spowodowałoby wielkie cierpienie i niezadowolenie, zaś wśród dużych grup uwielbianych ascetów, głęboki gniew. Zakaz odebrałby ludziom pocieszenie w strapieniu, lekarstwo w chorobie, strażnika, którego łaskawa protekcja chroni ich przed wpływami zła. (…) Hinduscy jogini biorą głębokie hausty, aby skoncentrować myśli na Wieczności.” Dla Hindusa ich duch jest duchem wolności i wiedzy, Budda jest często przedstawiany z ich liściem. Na liść konopi, podobnie jak na Biblię, składane są przysięgi. Studiujący święte pisma dostają wcześniej do picia konopny bhang, aby osiągnąć odpowiedni stan umysłu. Dzięki używaniu konopi członkowie niższych kast (nawet tzw. nietykalnych - pariasów) mogą posunąć się wyżej w hierarchii społecznej. Jednocześnie używanie alkoholu w tradycyjnych społecznościach grozi upadkiem: człowiek staje się izolowany i samotny.
Babilońsko-asyryjskie święte teksty nazywają konopie „drzewem życia”, bóg Marduk walczy z demonami chaosu dzierżąc w dłoni ziele niszczące wszelkie trucizny. Konopie miały bronić przed szatanem, np. w austriackich legendach często pojawia się młoda kobieta uciekająca przed diabłem w pole konopi. Były znane wśród Zoroastrian, starożytnych Hebrajczyków i innych ludów Bliskiego Wschodu. Konopie znane też są w japońskim szintoizmie czy chińskim taoizmie. Wiele afrykańskich religii opiera się na kulcie konopi. Przestępców zmusza się do konsumpcji potężnych ilości „dagga” – taka konopna kuracja skutkuje i niewielu jest recydywistów. Pigmeje twierdzą, że znają konopie od „początku czasu” i dzięki nim stali się bardziej rolniczym, a mniej myśliwskim narodem. Starożytne ludy wierzyły, że roślina ta jest posłańcem, aniołem, sakramentem i komunią świętą, manifestacją Boskiej mocy. Prawie wszystkie wielkie starożytne światowe religie i kultury korzystały z konopi: Egipcjanie, Asyryjczycy, ludy Afryki, Europy i Azji.
W 2008 r. włoski Sąd Najwyższy zgodził się z argumentacją członka kościoła rastafariańskiego, że konopie używane są przez niego w celach religijnych i medytacyjnych. Wcześniej jeden z kalifornijskich Sądów Apelacyjnych uznał prawo wyznawców tej religii do sakramentalnego użytkowania konopi na terytoriach będących w posiadaniu amerykańskich władz federalnych (m.in. Guam). W 1994 r. Kongres USA, po latach sporów w Sądzie Najwyższym, zezwolił Indianom na spożywanie pejotlu w celach religijnych. Uznał, że jego rytualne używanie nie jest szkodliwe. Sprawę legalności konopi i pejotlu reguluje w większości krajów na świecie Konwencja o Substancjach Psychotropowych z 1971 r. i komentarz do niej. Konwencja daje też państwom możliwość uczynienia legalnych wyjątków dla roślin rosnących dziko na ich terytorium i tradycyjnie używanych w celach religijnych. Stany Zjednoczone uczyniły taki wyjątek dla pejotlu i Kościołów Indiańskich. To samo uczyniła Kanada. Rząd Peru objął wyjątkowym statusem dwie rośliny: kaktus San Pedro i wywar ayahuasca, używane w lokalnych kościołach chrześcijańskich jako komunia. Profesor Benny Shanon z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie uważa, że biblijni ojcowie wiary Izrćlitów w jednego Boga miewali kontakty z podobnymi do ayahuasca świętymi roślinami i miały one wpływ na kształtowanie się religii monoteistycznej. Oprócz prawa do wolności religii, zakaz używania ayahuasca, konopi i podobnych uświęconych kulturowo i religijnie leków gwałci też prawo do wolności sumienia, rozwoju osobistego, szacunku dla prywatności oraz wolnego wyboru. W 1994 r. Sąd Konstytucyjny w Kolumbii stwierdził, że prawo narkotykowe jest sprzeczne z art. 16 tamtejszej konstytucji, który mówi o prawie do rozwoju osobistego.
Dlatego amerykańska wojna z tymi „nielegalnymi narkotykami” jest tak bezsensowna i okrutna - bo jest to często wojna z religią i duchowością. Doświadczenia ze „świętymi roślinami” to w różnych kulturach część dojrzewania: religijnych rytuałów inicjacyjnych, rytów przejścia w dorosłość czy odrodzenia przez śmierć. Bóg, potrzeba doświadczania Jego miłości, pragnienie przeżyć transcendentalnych i duchowych są wciąż żywe w umysłach młodzieży. To dobra wiadomość. Zła to ta, że często młodzi ludzie trafiają z tego powodu do więzień. Są to dzisiejsi więźniowie polityczni w pełnym tego słowa znaczeniu. Więźniowie sumienia i kultury, walczący o wolność praktykowania swoich obyczajów i swojej religii. Często prześladowani z pobudek rasistowskich. Społeczeństwo nie tylko traci wielu wartościowych członków, ale również niepotrzebnie łamie życia oraz tworzy się całą armię kryminalistów. W świetle doniesień nauki o roli konopi w rozwoju duchowości i religii (zwłaszcza chrześcijańskiej) wygląda to na ponury żart, że autorzy siejący nienawiść i domagający się np. kary śmierci za obrót nielegalnymi narkotykami nazywają siebie jednocześnie dobrymi i miłosiernymi chrześcijanami. Warto im przypomnieć słowa kompendium nauki społecznej kościoła (tzw. katechizm społeczny): „Obywatel ma prawo do sprzeciwu sumienia i nie ma obowiązku stosować się do nakazów władz cywilnych, jeśli są one sprzeczne z porządkiem moralnym i fundamentalnymi prawami osoby ludzkiej”.
Ostatnio wiedzę na temat religijnych zastosowań konopi rozpropagowała w naszym kraju Doda. Szkoda, że słynna piosenkarka w czasie swoich procesów sądowych związanych z jej wypowiedzią na temat biblijnych opowieści (napisali je „faceci napruci winem i palący jakieś zioła”) nie wykorzystała powyższych naukowych argumentów, które światowy ruch religijnych użytkowników konopi z jego licznymi kościołami zawdzięcza polskiej uczonej Sarze Benetowej. Pomijając szorstki język wypowiedzi Dody, miała ona zasadniczo rację. Oczywiście w Polsce nikogo nie obraziła część pierwsza wypowiedzi „napruci winem” - oburzenie „ortodoksyjnych chrześcijan” wywołała sugestia, że to „narkomani palący zioło” pisali Biblię. Bo przecież alkohol to nie narkotyk, jest świętszy nawet od papieskiego kadzidła.
Chris Bennett podkreśla, że w świetle odkryć naukowych dzisiejsze zakazy używania konopi są głęboko niechrześcijańskie: „Jeśli konopie były jednym z głównych składników świętego olejku, jak wskazuje historia, i namaszczenie tym olejem uczyniło Jezusa Chrystusem, zaś jego uczniów pierwszymi chrześcijanami, to późniejsze prześladowania użytkowników konopi trzeba uznać za dzieło antychrysta”.
Sebastian Daniel
Facebook YouTube