A+ A A-

Liberalizm kluczem do rozwoju

Potencjał konopi znany jest od lat, jednak stereotypowe myślenie wciąż uniemożliwia wielu narodom korzystanie z jej dobrodziejstw. Kluczem do rozwoju jest liberalna polityka, której przykładem są Czechy. Zaledwie kilka miesięcy po znowelizowaniu przepisów narkotykowych (dość powszechnie odebranych jako nowoczesne, ale uwzględniający żądania podstawowych swobód i wolności osobistych w sposób, hmm, kompromisowy) odbyły się pierwsze targi konopne. O sytuacji w sąsiednim kraju oraz o przebiegu Cannabizz Hemp Fair 2010 zgodził się z nami porozmawiać jeden z organizatorów – Emanuel Kotzian.
 
BBR: Co chcieliście osiągnąć organizując to bezprecedensowe wydarzenie? Czy cel był stricte komercyjny, czy jednak kryje się za tym jakaś głębsza ideologia?
Emmi: Jak widzisz, zgromadziło się tu wielu aktywistów związanych z organizacjami walczącymi na rzecz legalizacji marihuany. Dzięki targom społeczeństwo może dowiedzieć się, jaki potencjał tkwi w Cannabis i jak szerokie są możliwości jej wykorzystania.

Jak zareagowały czeskie media, gdy poinformowaliście je o tym unikatowym evencie?
Kampanię informacyjną rozpoczęliśmy około trzech miesięcy temu. Pierwsze reakcje były całkiem otwarte. Nie było wśród nich ani krytyki, ani prób dezaprobaty. Wszystkie publikacje dotyczące targów miały charakter neutralnych zapowiedzi czegoś, co wydarzy się w Czechach po raz pierwszy. Oczywiście spodobało nam się to, bo była to dla nas dobra reklama. W dniu otwarcia pojawiło się wielu dziennikarzy. Wszyscy wydawali się bardzo zainteresowani, a najlepszym tego dowodem jest to, że informacja o Cannabizz Hemp Fair pojawiła się w niemal wszystkich czeskich gazetach, telewizjach oraz stacjach radiowych.

Czy podczas przygotowań wystąpił jakiś opór bądź problemy ze strony władz?
Zdecydowanie nie. Wszystko obyło się bez jakichkolwiek utrudnień.

Palenie marijuany na terenie targów jest zabronione. Mieliście już jakieś kłopoty z uczestnikami, którzy nie zastosowali się do regulaminu?
Dotychczas był tylko jeden taki przypadek. Pewien prelegent zapalił jointa na podeście podczas swojego przemówienia, które odbywało się w ramach seminarium. Policja nie zareagowała. Przymknęli oko na ten incydent. Jednak w momencie, gdy joint trafił w ręce publiczności sytuacja natychmiast się zmieniła. Funkcjonariusze potraktowali gest jako namawianie do zażywania narkotyków i aresztowali prowadzącego.

A propos, jak wyglądają relacje z policją w związku z tym wydarzeniem? Widziałem, że patrole wokół obiektu są wzmożone.
Na terenie targów są funkcjonariusze incognito, którzy kontrolują przebieg eventu. Muszę jednak przyznać, że są dla nas bardzo mili. Komunikacja jest bez zarzutu. Jako organizator mam do nich nieco inne podejście. Jestem świadomy tego, że nawet jeśli osobiście uważają, że to nie w porządku, żeby kogoś tu aresztować, muszą działać zgodnie z obowiązującym w tym kraju prawem. To ich praca. Jeśli moi ludzie, np. ci sprzedający bilety w kasie, sądzą, że 100 koron za bilet to zbyt drogo, nie mogą zmienić ceny na 50 czy 40 koron. Muszą działać zgodnie z normami i wziąć, ile trzeba. Pamiętajmy, że policja to też ludzie.

Jak wygląda frekwencja na targach? Spełniła Twoje oczekiwania?
Tak, jestem bardzo zadowolony. Nie oczekiwałem aż tak wiele. Myślałem, że w trakcie weekendu pojawi się około pięciu tysięcy ludzi. Tymczasem jest dopiero drugi dzień [rozmowa toczyła się w sobotę – red.], a już odwiedziło nas sześć tysięcy i wciąż pojawiają się nowe osoby.

Wystawcy prezentują bardzo zróżnicowane produkty. Spotkałeś się z czymś, co Cię zaskoczyło?Cannabizz
(Śmiech) Tak. Jedna z firm prezentuje buty, które co prawda nie są konopne, ale są w całości pokryte wzorem liści. Może kiedyś je sobie kupię (śmiech).

Uważasz, że dzięki targom społeczeństwo stanie się bardziej świadome potencjału, jaki tkwi w konopi?
Efekt, który odniesiemy organizując targi zależy od ich przebiegu. Dotychczas wygląda to całkiem obiecująco. Ludzie są zainteresowani tym, co mogą tutaj zobaczyć. Wystawcy dokładają wszelkich starań, by dostarczyć gościom ciekawych faktów. Sądzę, że skutki będą pozytywne. Poza tym pamiętajmy, że nie byłoby nas tutaj, gdyby społeczeństwo było temu przeciwne.

A czy Twoim zdaniem Czechy są już w pełni gotowe na hemp business?
Myślę, że nie. To skomplikowany proces, który wymaga czasu. Są już pewne dziedziny, w których widać postęp. Przykładem jest medycyna. Chorzy nie muszą ubiegać się o receptę i chodzić do apteki. Jeśli chcą, mogą uprawiać Cannabis w domu. To duży krok naprzód. W przemyśle nie jest to jeszcze aż tak widoczne.

Które z zastosowań konopi może według Ciebie najbardziej przyczynić się do przyspieszenia rozwoju gospodarczego?
Sądzę, że największy potencjał tkwi w medycznej marijuanie. Przykładem mogą być środki uspokajające. Aktualnie stosuje się wiele leków bazujących na syntetycznych substancjach. Moim zdaniem znaczna część może (choć nie musi) być zastąpiona przez Cannabis. Marijuana jest znacznie tańsza, co bardzo ważne dla pacjentów. Pozwoliłoby to zaoszczędzić mnóstwo pieniędzy. Jeśli chodzi o przemysłowe zastosowanie konopi, bardzo wydajne jest wykorzystywanie jej jako materiału budowlanego. Jest bardzo wytrzymała, elastyczna, a zarazem ekologiczna. W szerszym ujęciu pozwoliłoby to znacznie obniżyć koszta budowy domu. Wystarczy posadzić trochę roślin i masz gotowy budulec. Takie działanie mogłyby odmienić gospodarkę, bo powstawałoby więcej obiektów mieszkalnych, co wiąże się też ze zwiększeniem ilości miejsc pracy w tym sektorze. Bardzo podoba mi się również zastosowanie konopi w przemyśle samochodowym. Zużyty surowiec można poddać procesowi recyklingu i wykorzystać ponownie.
 
Czy sądzisz, że pełna legalizacja w Czechach może przynieść jeszcze większe korzyści?
Na chwilę obecną jest znacznie za wcześnie, by mówić o totalnej legalizacji w tym kraju. Sądzę, że z punktu widzenia polityków byłoby to zbyt wiele. Osobiście uważam, że legalizacja wpłynęłaby nie tylko na dostępność marijuany, ale również na jej jakość. Na czarnym rynku dealerzy często stosują różne sztuczki, by zwiększyć zysk. Dodają do Cannabis różnych dziwnych substancji. Jeśli jesteś szczęściarzem, znajdziesz w środku cukier. Jeśli masz pecha…

Niestety rozmawiając o dostępności marijuany miesza się jej wartość medyczną z kontekstem kulturowym. Chorzy ludzie, zmuszeni nabywać Cannabis z niepewnych źródeł, narażeni są na niebezpieczeństwo. Chcąc się leczyć, mogą nieświadomie pogorszyć swój stan. Społeczeństwo musi to zrozumieć. Czesi osiągnęli już ten etap i bardzo mnie to cieszy, bo np. Niemcy są dopiero na początku tej drogi. Ujęcie kulturowe to już zupełnie inna sprawa. Nie jestem chory, ale palę, bo pozwala mi to poczuć ten specyficzny rausz. Spory mogą dotyczyć takiego kontekstu, ale nie powinny dotykać medycyny.

Czy po nowelizacji ustawy narkotykowej w Republice Czeskiej pojawiły się jakieś widoczne zmiany?
Pragmatycznie patrząc, nie. Ludzie zachowują się dokładnie w ten sam sposób. Jedyna zauważalna zmiana wiąże się ze sprzedażą nasion, która dotychczas budziła u niektórych opory. Teraz jest to bardziej oficjalne.

W ramach odpowiedzi na ostatnie pytanie powiedz, czy według Ciebie brak sankcji karnych za palenie marijuany sprawi, że ludzie staną się bardziej tolerancyjni, czy reakcja będzie wręcz odwrotna?
Wszystko zależy od tego, jak palacze będą się zachowywać. Przestrzeganie zasad, które są całkiem liberalne to klucz do akceptacji i powszechnej tolerancji przez społeczeństwo. Trzeba uważać, bo łatwo można zaprzepaścić to, co udało się do tej pory zdziałać. Tak stało się np. w Szwajcarii. Tamtejszym aktywistom udało się doprowadzić do sytuacji, która jest obecnie w Czechach. Niestety dopuścili się zbyt wielu prowokacji i wszystko przepadło. Żyjemy w środku tygla kulturowego. Nie można posuwać się zbyt daleko. Trzeba akceptować pewne zasady. Grunt to zachować dystans. Przekroczenie granicy zmusi rząd do odpowiedniej reakcji, a jeśli tego nie zrobią, ludzie wybiorą nowych polityków, którzy zadeklarują się to zmienić.
Oceń ten artykuł
(0 głosów)