Rasizm i rodowód krucjaty anty narkotykowej
Smutną prawdą jest, że tworzymy społeczeństwo, które nie potrafi wyobrazić sobie życia bez alkoholu. Dużo smutniejszą prawdą jest jednak to, że nie potrafimy się do tego przyznać. Warto może zastanowić się zatem, jak smutne są tego powody.
Życie bez alkoholu oraz środków odurzających w warunkach, jakie stwarza współczesna cywilizacja przemysłowa, jest jeśli nie niemożliwe, to na pewno niewyobrażalne. Statystyki konsumpcji potwierdzają wielkie znaczenie używek, bez których trudno wyobrazić sobie tzw. „oderwanie się od szarej rzeczywistości”. Konsumpcję używek regulują przepisy tworzone przez instytucje państwowe, działające na usługach przemysłu z jego najświętszym i powszechnie usankcjonowanym priorytetem podnoszenia wydajności produkcji – czyli przystosowywania ludzi do obsługi industrialnej maszyny i łagodzenia szkodliwych efektów alienacji w kulturze, w której dobro człowieka podporządkowane jest teorii optymalizacji procesów technologicznych, a on sam pełni w niej funkcję poddańczą. Mając to na względzie ponad sto lat temu Dr Hamilton Wright sugerował, aby afro-amerykańskich robotników portowych zaopatrywać w kokainę w celu podniesienia ich produktywności. Praktyka ta okazała się niezwykle skuteczna. Dokładnie te same względy były przyczyną eksplozji popularności kawy i herbaty, które podniosły znacząco fizyczną wydajność robotnika w erze rewolucji przemysłowej. Używki, takie jak opium, morfina, kokaina, heroina czy wyciągi z marihuany, sprzedawane w XIX w. przez przemysł farmaceutyczny jako środki przeciwbólowe oraz stymulatory emocji, konsumowane w większości przez białe mieszkanki amerykańskiej prowincji w wieku średnim, cieszyły się wielką popularnością, przynosiły ulgę i przede wszystkim zyski; ale co najważniejsze, nie tworzyły społecznego zagrożenia z punktu widzenia interesów przemysłu, który rozprowadzał swe produkty bez ujawniania ich składu. Jednak gdy przemysł zmuszono do opisywania składu sprzedawanych leków, okazało się, że ich konsumpcja w Ameryce drastycznie spadła. Równocześnie, niezależnie od tego procesu, wybuchały konflikty społeczne o podłożu rasowym. „Całe współczesne amerykańskie prawo narkotykowe – objaśniał historyk Cliff Schaffer – ma swe korzenie w filozofii rasizmu, w uprzedzeniach do mniejszości narodowych i rasowych, zwłaszcza obyczajowości bądź to kultywowanej przez te społeczności, bądź też wyobrażonej przez białych mieszkańców państwa. Innymi słowy wszystkie te prawa oparte są na przekonaniu, że w społeczeństwie naszym istnieje klasa ludzi, którzy mogą ponosić odpowiedzialność za swoje czyny oraz klasa społeczna, która tej odpowiedzialności ponosić nie jest w stanie”. Opinia, że pewnej części społeczeństwa nie powinno zezwalać się na stosowanie używek, była powszechna w środowiskach amerykańskiego establishmentu na przełomie XIX i XX w. W 1901 r. Henry Cabot Lodge przedstawił przed Senatem USA projekt przyjętej później uchwały, zakazującej konsumowania alkoholu i opioidów wszystkim „niecywilizowanym rasom”, wśród nich: ludności indiańskiej, rdzennym mieszkańcom Hawajów, robotnikom zatrudnionym w kolejnictwie i imigrantom w miastach portowych. Podstawy prawne wprowadzenia zakazu używania narkotyków w USA miały swe źródło w podsycanych antagonizmach rasowych, których głównym i najczęściej wykorzystywanym motywem był gwałt na białych kobietach. Meksykańscy imigranci palący marihuanę i chińscy palący opium byli celem ataków społeczności białej, która formułowała oskarżenia o demoralizowanie i gwałcenie pod wpływem narkotyków amerykańskich niewiast. Ten sam zarzut dotknął ludność pochodzenia afrykańskiego, którą oskarżano o nadużywanie kokainy. Przełom XIX i XX w. cechował wzrost konfliktów rasowych między ludnością białą i czarną. Źródeł tych konfliktów dopatrywano się m.in. w kokainie. Określenie „cocaine crazed negro”, (czyli „nafaszerowany kokainą czarnuch” a dosłownie: „oszalały przez kokainę czarnuch”) było powszechnie używanym wyrażeniem w doniesieniach prasowych, opisujących przestępstwa popełniane przez czarnych. Wśród policjantów w stanach południowych panowało nawet przekonanie, że do akcji z udziałem czarnych przestępców potrzeba kul większego kalibru, ponieważ normalne pociski nie są w stanie uśmiercić żadnego „nafaszerowanego kokainą czarnucha”. Koniec XIX w. w Ameryce był więc okresem ścierania się dwóch odmiennych tendencji w sposobie postrzegania narkotyków. Jedna, przepełniona strachem, związana była z ewolucją stereotypu konsumowania narkotyku przez obcych, a więc ludzi „niecywilizowanych”. Druga natomiast, usankcjonowana obyczajowo, polegała na powszechnym i często nieświadomym stosowaniu narkotyków przez kobiety, mężczyzn i dzieci, w formie środków farmaceutycznych, reklamowanych jako „cudowne leki” eliminujące ból. W tamtych czasach głównym celem interwencji medycznych była przede wszystkim walka z bólem, a nie z przyczyną choroby (co zresztą pokutuje do dziś w biznesie medycznym, dla którego nie generująca zysków profilaktyka jest ciągle tematem tabu). Narkotyki były często zalecane jako skuteczny sposób walki z alkoholizmem. Były cudowne i dodawano je do wszystkiego. Coca-cola jest napojem powstałym na bazie kokainy, którą dopiero w XX wieku wyeliminowano ze składu produktu, pozostawiając jednak do dzisiaj ślad w nazwie, urosłej do rangi narodowej ikony. Pomysł wykorzystania kokainy do produkcji napoju nie był jednak w tamtych czasach nowością. Kokainie zawdzięczał swą bajeczną fortunę korsykański chemik Angelo Mariani, który od 1863 r. po obu stronach Atlantyku sprzedawał swoje legendarne kokainowe Bordeaux o nazwie Vin Mariani. Popularność trunku była spektakularna. Do grona jego najbardziej znanych miłośników należała władczyni Imperium Brytyjskiego, królowa Victoria, najsławniejszy amerykański wynalazca Thomas Edison czy papież Leon XIII, który wyróżnił wino złotym medalem watykańskim. Użyczył też swego wizerunku do plakatu reklamowego i publicznie przyznawał, że nie rusza się nigdzie bez butelki cudownego Vin Mariani. W drugiej połowie XIX w. w całej Ameryce kwitła też sprzedaż różnego rodzaju opioidów w formie patentowanych (czyli o nie ujawnianym na etykietach składzie) tanich leków przeciwbólowych, rozprowadzanych dyskretnie nawet z wykorzystaniem katalogów wysyłkowych. Najbardziej znana wśród nich była alkoholowa nalewka opiumowa, zwana winem opiumowym lub laudanum. Jej popularność tłumaczyła niska cena. Przepisywano ją więc na wszystko, od bólu zęba, przez menstruację, po kaca. Takie cudowne środki podawano nawet małym dzieciom po kolacji na dobry sen. Dzięki nim dzieci nie płakały w nocy. Spały smacznie. Tak samo jak ich rodzice. Jednak sen przerywały koszmary. Ameryka budziła się w strachu. Ten zawsze towarzyszy rzeczom nieznanym i obcym, a obcy przybywali w tym czasie do Stanów Zjednoczonych w tempie, jakiego dotąd nie znano. W czasach, gdy Chiny zalewano brytyjskim opium, a królowa Anglii rozkoszowała się Vin Mariani, w dzielnicy chińskiej koło portu San Francisco w 1876 r. wprowadzono pierwszy w Ameryce zakaz używania opium, wymierzony przeciwko chińskim imigrantom, sprowadzanym do budowy First Transcontinental Railroad. Mężczyźni, stanowiący ponad 95% tej grupy etnicznej, stali się wkrótce celem oskarżeń o demoralizowanie amerykańskich kobiet. Wwieźli bowiem do Ameryki nowy, nieznany zwyczaj – palili opium i co najgorsze, robili to dla przyjemności. Purytańscy tubylcy natomiast konsumowali opium „dla zdrowia”, czyniąc to dyskretnie, czyli jak Bóg przykazał. Postępująca stygmatyzacja rasowa powodowała kształtowanie się silnych uprzedzeń w stosunku do ludzi stosujących narkotyki i w konsekwencji doprowadziła do powstania praw zakazujących konsumpcji i produkcji narkotyków w Ameryce i w Europie w wieku XX. Polityka ta w praktyce uczyniła ludzi uzależnionych od narkotyków kryminalistami, którzy zamiast do ośrodków leczenia trafiali do więzień. Aparat państwa zainicjował równocześnie nową strategię postępowania z problemem społecznym. Przybrała ona trzy główne aspekty. Pierwszy polegał na drastycznym zaostrzeniu penalizacji, drugi – na propagandowym wyolbrzymianiu zagrożenia skutków stosowania narkotyków i okłamywaniu społeczeństwa o ich śmiercionośnej naturze przez podsycanie irracjonalnego strachu. Trzeci aspekt polegał natomiast na wytworzeniu atmosfery milczenia i uczynienia z narkotyków tematu publicznego tabu, dzięki czemu w świadomości mieszkańców Zachodu zdołano wykreować przeświadczenie, że narkotyki nie istnieją. W tej atmosferze kwitła potężna machina korupcji i organizowanego przez państwo militarno-policyjnego terroru, wspierająca zakamuflowany międzynarodowy system bankowy, związany z praniem nielegalnych środków finansowych oraz rozrastającą się sieć korporacyjnych instytucji więzienniczych, wykorzystujących niewolniczą siłę roboczą ofiar współczesnej ery przemysłowej: ludzi, którzy pragnąc oderwać się od szarej, beznadziejnej, nędznej rzeczywistości nie potrafili wyobrazić sobie życia bez używki.
Inicjatorem i przywódcą tej XX-wiecznej antynarkotykowej krucjaty, postmodernistycznego polowania na czarownice – był establishment Stanów Zjednoczonych. W swojej książce „The Road to 9/11” wydanej w roku 2007 Peter Dale Scott komentował: „jak wykazuje analiza polityczna historii Stanów Zjednoczonych po II wojnie światowej, tajnie działające organy państwa amerykańskiego wykorzystywały w sposób systematyczny organizacje terrorystyczne, zaangażowane w przemyt narkotyków – a w ostatnich latach struktury związane z al Kaidą – do realizacji swoich własnych celów politycznych, w szczególności interesów naftowych, co dokonywane było kosztem narażania porządku życia publicznego i dobrobytu obywateli amerykańskiej republiki (...) Proces ten związany był z wzajemnym przenikaniem się wpływów politycznych i finansowych establishmentu Stanów Zjednoczonych z establishmentem państw wspierających terroryzm.”
Inicjatorem i przywódcą tej XX-wiecznej antynarkotykowej krucjaty, postmodernistycznego polowania na czarownice – był establishment Stanów Zjednoczonych. W swojej książce „The Road to 9/11” wydanej w roku 2007 Peter Dale Scott komentował: „jak wykazuje analiza polityczna historii Stanów Zjednoczonych po II wojnie światowej, tajnie działające organy państwa amerykańskiego wykorzystywały w sposób systematyczny organizacje terrorystyczne, zaangażowane w przemyt narkotyków – a w ostatnich latach struktury związane z al Kaidą – do realizacji swoich własnych celów politycznych, w szczególności interesów naftowych, co dokonywane było kosztem narażania porządku życia publicznego i dobrobytu obywateli amerykańskiej republiki (...) Proces ten związany był z wzajemnym przenikaniem się wpływów politycznych i finansowych establishmentu Stanów Zjednoczonych z establishmentem państw wspierających terroryzm.”
Facebook YouTube