Bushka Bryndová - Wywiad z Wiednia
Glutek: Czechy są niemal tak samo „konopne” jak Holandia. Ale nie słyną z tego, nawet u nas, chociaż są tak blisko. Czemu?Bushka: Po prostu dlatego, że to nie jest legalne. Teraz konopie stały się popularne wśród starszych ludzi. Ale nie jako palenie. Ludzie smarują ciała maścią konopną, bo to im pomaga, to ich leczy. Bardzo to sobie chwalą, na zwyrodnienia stawów, reumatyzm.
Jeszcze bardziej na chorobę Parkinsona, na to się stosuje konopie, to już nieformalna wiedza, ale u nas to dość rozpowszechnione, może nawet 1/4 wszystkich chorych z Czech z tego korzysta.
Chodzi o edukację, o informowanie. Ludzie starzy, kiedy poczują, że jakieś ziółko im pomaga, nie dbają o to, czy legalne, czy nie. Nie mają z tym żadnego moralnego problemu. Mają tylko problem z wymiarem sprawiedliwości. Ten w ostatnich latach prześladuje chorych, którzy używają konopi jako lekarstwa. Część z nich rezygnuje jednak z tego pod wpływem ciągania na policję i oskarżeń, niektórzy, co gorsza, trafiają nawet pod sąd. Były przypadki, że skazywano ich i szli do więzienia. Wojna z Narkotykami obraca się przeciw najbardziej bezbronnym i zatoczywszy koło nabrała wręcz absurdalnego charakteru. To już końcowa faza, czas z tym skończyć, z prohibicją i przede wszystkim: z bezsensowną Wojną z Narkotykami. Bo na niej cierpią właśnie ci najsłabsi. I nic się z tym nie robi.
G.: Temat jest „na tapecie” z uwagi na tych starszych użytkowników. Czy młodzi nie przejmują się sytuacją, załatwią sobie, palą i wszystko, wystarczy?
B.: Chcę powiedzieć, że starszy człowiek, kiedy ma problemy na policji za trawę, jest wyrzucany poza nawias społeczny. Szczególnie w mniejszych miejscowościach; ludzie przestają z nim rozmawiać. Znam to, żyję w małej wiosce. Dla człowieka chorego to wielki problem. Chory często jest zależny od innych. Jeśli, dajmy na to, ludzie zabronią swoim dzieciom się z tobą kontaktować, a ja na przykład zdrowotnie nie jestem w stanie rąbać drewna, nikt mi nie pomoże, nie będę miała czym palić w piecu.
G.: Sąd Najwyższy w sprawie dwojga ludzi, którzy mieli 500 roślin...
B.: To moi znajomi [śmiech], Hana T. i jej przyjaciel. Sąd orzekł, że uprawa jako taka jest niekaralna...ale jak ususzysz...[G.: nie robili z tego „marihuany”? ;) ] ...to już będzie karalne. Ostatecznie zostali skazani.
G.: Ale to i tak rewolucja.
B.: Ale uwaga, teraz jest zupełnie nowa rewolucja. 3 marca Sąd Najwyższy wydał nowy werdykt – to był przypadek pani około pięćdziesiątki, która miała mniej więcej 50 roślin konopi – używała ich na wrzody. Dostała, już nie pamiętam dokładnie, chyba 2 lata. A Sąd Najwyższy anulował wyrok – uznano, że kiedy ktoś sadzi, suszy i używa cannabis do celów leczniczych – nie można za to karać; nie jest to nadużycie. To zupełnie przełomowa sprawa. W czeskim systemie prawnym orzeczenie to jest wiążące dla wszystkich niższych instancji, jak również prokuratur i policji.
G.: Teraz chciałbym zapytać, jak to wszystko widzisz, wczesna scena, początek lat dziewięćdziesiątych, potem podział kraju, mijają lata, jakie prognozy na przyszłość? Czy dopiero Wasze dzieci będą cieszyć się legalizacją, czy już Wasze pokolenie to wywalczy?
B.: Wojna z Narkotykami dobiega końca. Już nie ma dokąd iść. Dla każdego jest kompletnie jasne, że nic nie dała. Ja jestem ekonomistką i wiem coś o prowadzeniu różnych projektów. I nie potrafię sobie wyobrazić, jak można 10 lat pompować pieniądze w coś, co nie daje żadnych rezultatów. To głupota też z ekonomicznego punktu widzenia i czas, by rządy też sobie to uświadomiły.
G.: 20 lat i legalizacja?
B.: Niee... myślę, że najwyżej pięć i to się skończy.
Zresztą pokolenie polityków-palaczy dorośnie do tych najwyższych stanowisk i już to będzie dużo lepszą sytuacją.
G.: Byłaś w Polsce? co wiesz o sytuacji palacza i/lub aktywisty w naszym kraju?
B.: Myślę, że jest o wiele gorsza niż np. w Republice Czeskiej. Wiem, że ze względu na kształt sceny politycznej i pobożność dużej części społeczeństwa jest wielki problem z legalizacją lub dekryminalizacją cannabis.
G.: Wg Ciebie to głównie kwestia tradycji?
B.: Nie tylko tradycji. Chodzi też o interesy różnych grup, przemysłu farmaceutycznego, polityków... aparatu państwowego, który nie chce stracić tych olbrzymich środków przeznaczanych na represje, zresztą znacznie przekraczających środki na prewencję. Przy tym wiadomo już, represje nie skutkują, skutkuje prewencja, ale na nią nie daje się dosyć pieniędzy.
G.: Prawdę mówiąc, dla nas wygląda to wszystko mniej optymistycznie, skoro nasz naród jest bardziej, hm...mniej pragmatyczny, bardziej bogobojny, no i proamerykański...
B.: No, my to na pewno nie jesteśmy proamerykańscy. Widać to po tych bazach, co mają być w Polsce i w Czechach. A u nas 70% jest przeciwko amerykańskiej bazie, chociaż rząd nie bierze tego wcale pod uwagę. Ale ludzie są zdecydowanie na nie.
G.: Z kim współpracujesz najwięcej, w Czechach i w świecie, oraz czym się głównie zajmujesz?
B.: Głównie z André Fürstem, który niestety przebywa obecnie w więzieniu w Szwajcarii. www.chanvre-info.ch , www.hanf-info.ch .Pisałam artykuły, z zawodu jestem publicystką i tłumaczką. Przekładam i opracowuję wiele tekstów anglojęzycznych...istnieje bariera językowa, wielu specjalistów nie zna dobrze angielskiego.
G.: A propos Andrégo Fürsta...właśnie demonstrowaliśmy w jego obronie...ale tu zbyt wiele o nim nie słychać.
B.: André zapłacił za następującą rzecz. Wyglądało, że w Szwajcarii będzie dekryminalizacja. Nawet dolna izba parlamentu już to zatwierdziła. (Zupełnie jak w Czechach w 2005 r.) Górna izba odrzuciła to prawo, ale epoka nadziei trwała kilka lat, a ludzie z konopnego biznesu byli pewni, że to się już uda i tak też funkcjonowali. Nie jeden André, ludzi, którzy sprzedawali „wonne saszetki”, były wręcz setki. Tylko, że André był bardzo niebezpieczny dla państwa szwajcarskiego, bo za swoje pieniądze prowadził, oprócz badań nad konopią techniczną, również serwer informacyjny, z którego francuskiej wersji korzystali i Francuzi. A we Francji jest embargo na prawdziwe informacje na te tematy. Szwajcarskie władze uczyniły z niego „odstraszający przykład” dla innych. Skazali go za sprzedaż tych „wonnych saszetek”, trzeba przy tym wiedzieć, że robił to na mniejszą skalę, głównie był ukierunkowany na olej dla kosmetyki i przemysłu spożywczego, robił go z ziarna, finansował opracowywanie technologii wyrobu plastików z włókien konopnych, w żadnym wypadku nie był narkotykowym handlarzem. Wszelkie zyski przeznaczał na te technologie i na serwer informacyjny, także mówić o nim, że jest mafioso, jak to sugeruje jego wyrok, to bezsens. Przeciwnie, ten człowiek bardzo się zasłużył, m.in. dla popularyzacji włókna tekstylnego z konopi, rozwoju olejnictwa...
G.: Jak wygląda u Was współpraca z przemysłem, mediami, naukowcami?
B.: Nooo, kłopot w tym, że przemysł, albo lepiej, Związek Konopny Republiki Czeskiej, który reprezentuje farmerów konopi przemysłowych, który nawiązuje współpracę z przemysłem, który przerabia surowiec, oni chcą się po prostu zdystansować, że to nie jest konopia, ja mówię, przecież właśnie jest, Cannabis Sativa; to jakaś próba niebrania odpowiedzialności za tę roślinę, zdystansowania się, uważam to za bardzo niesłuszne i głupie. Gdyż konopia techniczna i narkotyczna to jedna roślina i nie da się tego oddzielić. Tak, jak nie da się rozdzielić działania leczniczego i po prostu „dla rauszu”. To właśnie efekty związane z tym „rauszem” są charakterystycznie lecznicze. Nie można powiedzieć, że konopia jest taka, siaka, inna roślina, która jest z kolei owaka. To jedna roślina i tak to trzeba widzieć. Ale jest coraz więcej rolników, którzy znają konopie nie tylko jako włókno, jako ziarna, ale i jako jointa. Ci nie mają żadnych uprzedzeń i nie robią problemu. Problemy robi kilka osób, które mają swoje interesy. Ale ogólnie w społeczeństwie jest olbrzymia tolerancja wobec przypalania dla rozrywki. To politycy są nietolerancyjni.
G.: Czy z Zielonymi [współrządzącą Partią Zielonych] jest jakaś rozmowa? Czy w ogóle chcą o tym gadać?
B.: Z nimi żadnego problemu, już wcześniej Ondoej Liška, który jest ministrem edukacji, opowiedział się za dekryminalizacją.
Chcę dodać, że dekryminalizacja użytkowników jest częścią proponowanego przez rząd nowego kodeksu karnego. Więc rząd już się zgadza.
Pod tym względem nie powinno być problemów, ten kodeks już raz w parlamencie był, w 2005 r., był zatwierdzony w niższej izbie. Wyższa odrzuciła go z uwagi na zupełnie inne paragrafy. W dolnej izbie nie było jednego pytania co do części „narkotykowej”. Była akceptacja, w ogóle nikt z tym nie polemizował.
Tym razem nie będzie żadnych kłopotów. Z przyjaciółmi przygotowaliśmy właśnie projekt jeszcze jednej ustawy, która, równolegle do kodeksu i dekryminalizacji posiadania na własny użytek, depenalizuje posiadanie, używanie i uprawę do celów leczniczych (w określonych warunkach). Będzie raczej konsensus – na początku marca posłaliśmy projekt do Parlamentu, tylko jedna partia go nie poparła, KDU-ESL [ludowcy]. Do celów leczniczych akceptują to nawet komuniści (ich wyborcy to starzy ludzie, hehe).
G.: Patrząc od strony zwykłego palacza, czy trawa jest w Czechach łatwo dostępna, czy jest droga, czy raczej bierze się od hodowców, czy od mafii?
B.: Niestety, chociaż w tym klimacie można naturalnie sadzić, coraz mniej osób to robi, tu ludzie często donoszą na policję, już wiedzą z telewizji, jak to wygląda i denuncjują, co masz w ogrodzie...
G.: I sama policja to wypali, nie?
B.: Mam poważne podejrzenia, że w tym dziesięcioosobowym komandzie, które do mnie zawitało, jest przynajmniej czterech palących!
Chodzi o edukację, o informowanie. Ludzie starzy, kiedy poczują, że jakieś ziółko im pomaga, nie dbają o to, czy legalne, czy nie. Nie mają z tym żadnego moralnego problemu. Mają tylko problem z wymiarem sprawiedliwości. Ten w ostatnich latach prześladuje chorych, którzy używają konopi jako lekarstwa. Część z nich rezygnuje jednak z tego pod wpływem ciągania na policję i oskarżeń, niektórzy, co gorsza, trafiają nawet pod sąd. Były przypadki, że skazywano ich i szli do więzienia. Wojna z Narkotykami obraca się przeciw najbardziej bezbronnym i zatoczywszy koło nabrała wręcz absurdalnego charakteru. To już końcowa faza, czas z tym skończyć, z prohibicją i przede wszystkim: z bezsensowną Wojną z Narkotykami. Bo na niej cierpią właśnie ci najsłabsi. I nic się z tym nie robi.
G.: Temat jest „na tapecie” z uwagi na tych starszych użytkowników. Czy młodzi nie przejmują się sytuacją, załatwią sobie, palą i wszystko, wystarczy?
B.: Chcę powiedzieć, że starszy człowiek, kiedy ma problemy na policji za trawę, jest wyrzucany poza nawias społeczny. Szczególnie w mniejszych miejscowościach; ludzie przestają z nim rozmawiać. Znam to, żyję w małej wiosce. Dla człowieka chorego to wielki problem. Chory często jest zależny od innych. Jeśli, dajmy na to, ludzie zabronią swoim dzieciom się z tobą kontaktować, a ja na przykład zdrowotnie nie jestem w stanie rąbać drewna, nikt mi nie pomoże, nie będę miała czym palić w piecu.
G.: Sąd Najwyższy w sprawie dwojga ludzi, którzy mieli 500 roślin...
B.: To moi znajomi [śmiech], Hana T. i jej przyjaciel. Sąd orzekł, że uprawa jako taka jest niekaralna...ale jak ususzysz...[G.: nie robili z tego „marihuany”? ;) ] ...to już będzie karalne. Ostatecznie zostali skazani.
G.: Ale to i tak rewolucja.
B.: Ale uwaga, teraz jest zupełnie nowa rewolucja. 3 marca Sąd Najwyższy wydał nowy werdykt – to był przypadek pani około pięćdziesiątki, która miała mniej więcej 50 roślin konopi – używała ich na wrzody. Dostała, już nie pamiętam dokładnie, chyba 2 lata. A Sąd Najwyższy anulował wyrok – uznano, że kiedy ktoś sadzi, suszy i używa cannabis do celów leczniczych – nie można za to karać; nie jest to nadużycie. To zupełnie przełomowa sprawa. W czeskim systemie prawnym orzeczenie to jest wiążące dla wszystkich niższych instancji, jak również prokuratur i policji.
G.: Teraz chciałbym zapytać, jak to wszystko widzisz, wczesna scena, początek lat dziewięćdziesiątych, potem podział kraju, mijają lata, jakie prognozy na przyszłość? Czy dopiero Wasze dzieci będą cieszyć się legalizacją, czy już Wasze pokolenie to wywalczy?
B.: Wojna z Narkotykami dobiega końca. Już nie ma dokąd iść. Dla każdego jest kompletnie jasne, że nic nie dała. Ja jestem ekonomistką i wiem coś o prowadzeniu różnych projektów. I nie potrafię sobie wyobrazić, jak można 10 lat pompować pieniądze w coś, co nie daje żadnych rezultatów. To głupota też z ekonomicznego punktu widzenia i czas, by rządy też sobie to uświadomiły.
G.: 20 lat i legalizacja?
B.: Niee... myślę, że najwyżej pięć i to się skończy.
Zresztą pokolenie polityków-palaczy dorośnie do tych najwyższych stanowisk i już to będzie dużo lepszą sytuacją.
G.: Byłaś w Polsce? co wiesz o sytuacji palacza i/lub aktywisty w naszym kraju?
B.: Myślę, że jest o wiele gorsza niż np. w Republice Czeskiej. Wiem, że ze względu na kształt sceny politycznej i pobożność dużej części społeczeństwa jest wielki problem z legalizacją lub dekryminalizacją cannabis.
G.: Wg Ciebie to głównie kwestia tradycji?
B.: Nie tylko tradycji. Chodzi też o interesy różnych grup, przemysłu farmaceutycznego, polityków... aparatu państwowego, który nie chce stracić tych olbrzymich środków przeznaczanych na represje, zresztą znacznie przekraczających środki na prewencję. Przy tym wiadomo już, represje nie skutkują, skutkuje prewencja, ale na nią nie daje się dosyć pieniędzy.
G.: Prawdę mówiąc, dla nas wygląda to wszystko mniej optymistycznie, skoro nasz naród jest bardziej, hm...mniej pragmatyczny, bardziej bogobojny, no i proamerykański...
B.: No, my to na pewno nie jesteśmy proamerykańscy. Widać to po tych bazach, co mają być w Polsce i w Czechach. A u nas 70% jest przeciwko amerykańskiej bazie, chociaż rząd nie bierze tego wcale pod uwagę. Ale ludzie są zdecydowanie na nie.
G.: Z kim współpracujesz najwięcej, w Czechach i w świecie, oraz czym się głównie zajmujesz?
B.: Głównie z André Fürstem, który niestety przebywa obecnie w więzieniu w Szwajcarii. www.chanvre-info.ch , www.hanf-info.ch .Pisałam artykuły, z zawodu jestem publicystką i tłumaczką. Przekładam i opracowuję wiele tekstów anglojęzycznych...istnieje bariera językowa, wielu specjalistów nie zna dobrze angielskiego.
G.: A propos Andrégo Fürsta...właśnie demonstrowaliśmy w jego obronie...ale tu zbyt wiele o nim nie słychać.
B.: André zapłacił za następującą rzecz. Wyglądało, że w Szwajcarii będzie dekryminalizacja. Nawet dolna izba parlamentu już to zatwierdziła. (Zupełnie jak w Czechach w 2005 r.) Górna izba odrzuciła to prawo, ale epoka nadziei trwała kilka lat, a ludzie z konopnego biznesu byli pewni, że to się już uda i tak też funkcjonowali. Nie jeden André, ludzi, którzy sprzedawali „wonne saszetki”, były wręcz setki. Tylko, że André był bardzo niebezpieczny dla państwa szwajcarskiego, bo za swoje pieniądze prowadził, oprócz badań nad konopią techniczną, również serwer informacyjny, z którego francuskiej wersji korzystali i Francuzi. A we Francji jest embargo na prawdziwe informacje na te tematy. Szwajcarskie władze uczyniły z niego „odstraszający przykład” dla innych. Skazali go za sprzedaż tych „wonnych saszetek”, trzeba przy tym wiedzieć, że robił to na mniejszą skalę, głównie był ukierunkowany na olej dla kosmetyki i przemysłu spożywczego, robił go z ziarna, finansował opracowywanie technologii wyrobu plastików z włókien konopnych, w żadnym wypadku nie był narkotykowym handlarzem. Wszelkie zyski przeznaczał na te technologie i na serwer informacyjny, także mówić o nim, że jest mafioso, jak to sugeruje jego wyrok, to bezsens. Przeciwnie, ten człowiek bardzo się zasłużył, m.in. dla popularyzacji włókna tekstylnego z konopi, rozwoju olejnictwa...
G.: Jak wygląda u Was współpraca z przemysłem, mediami, naukowcami?
B.: Nooo, kłopot w tym, że przemysł, albo lepiej, Związek Konopny Republiki Czeskiej, który reprezentuje farmerów konopi przemysłowych, który nawiązuje współpracę z przemysłem, który przerabia surowiec, oni chcą się po prostu zdystansować, że to nie jest konopia, ja mówię, przecież właśnie jest, Cannabis Sativa; to jakaś próba niebrania odpowiedzialności za tę roślinę, zdystansowania się, uważam to za bardzo niesłuszne i głupie. Gdyż konopia techniczna i narkotyczna to jedna roślina i nie da się tego oddzielić. Tak, jak nie da się rozdzielić działania leczniczego i po prostu „dla rauszu”. To właśnie efekty związane z tym „rauszem” są charakterystycznie lecznicze. Nie można powiedzieć, że konopia jest taka, siaka, inna roślina, która jest z kolei owaka. To jedna roślina i tak to trzeba widzieć. Ale jest coraz więcej rolników, którzy znają konopie nie tylko jako włókno, jako ziarna, ale i jako jointa. Ci nie mają żadnych uprzedzeń i nie robią problemu. Problemy robi kilka osób, które mają swoje interesy. Ale ogólnie w społeczeństwie jest olbrzymia tolerancja wobec przypalania dla rozrywki. To politycy są nietolerancyjni.
G.: Czy z Zielonymi [współrządzącą Partią Zielonych] jest jakaś rozmowa? Czy w ogóle chcą o tym gadać?
B.: Z nimi żadnego problemu, już wcześniej Ondoej Liška, który jest ministrem edukacji, opowiedział się za dekryminalizacją.
Chcę dodać, że dekryminalizacja użytkowników jest częścią proponowanego przez rząd nowego kodeksu karnego. Więc rząd już się zgadza.
Pod tym względem nie powinno być problemów, ten kodeks już raz w parlamencie był, w 2005 r., był zatwierdzony w niższej izbie. Wyższa odrzuciła go z uwagi na zupełnie inne paragrafy. W dolnej izbie nie było jednego pytania co do części „narkotykowej”. Była akceptacja, w ogóle nikt z tym nie polemizował.
Tym razem nie będzie żadnych kłopotów. Z przyjaciółmi przygotowaliśmy właśnie projekt jeszcze jednej ustawy, która, równolegle do kodeksu i dekryminalizacji posiadania na własny użytek, depenalizuje posiadanie, używanie i uprawę do celów leczniczych (w określonych warunkach). Będzie raczej konsensus – na początku marca posłaliśmy projekt do Parlamentu, tylko jedna partia go nie poparła, KDU-ESL [ludowcy]. Do celów leczniczych akceptują to nawet komuniści (ich wyborcy to starzy ludzie, hehe).
G.: Patrząc od strony zwykłego palacza, czy trawa jest w Czechach łatwo dostępna, czy jest droga, czy raczej bierze się od hodowców, czy od mafii?
B.: Niestety, chociaż w tym klimacie można naturalnie sadzić, coraz mniej osób to robi, tu ludzie często donoszą na policję, już wiedzą z telewizji, jak to wygląda i denuncjują, co masz w ogrodzie...
G.: I sama policja to wypali, nie?
B.: Mam poważne podejrzenia, że w tym dziesięcioosobowym komandzie, które do mnie zawitało, jest przynajmniej czterech palących!
[podziękowania dla Szopena za sprzęt rejestrujący]
Facebook YouTube