Zmiana? Obama i cannabis
Równocześnie z wyborami prezydenta USA w czwartek 4 listopada 2008 w wielu stanach odbyły się referenda dotyczące cannabis. Michigan, dzięki poparciu około 63% głosujących, stało się 13-tym stanem, w którym pacjenci nie są karani za zakup i posiadanie konopi w celach medycznych.
Po reformie w Massachusetts oczekiwano także pozytywnych impulsów na poziomie centralnym. Nowo wybrany prezydent przed czterema laty opowiadał się za depenalizacją cannabis, później jednak zrewidował swoje stanowisko. Oświadczył jednak, że policja ma ważniejsze rzeczy do roboty, niż ściganie pacjentów używających cannabis do celów medycznych.
Obama, podobnie jak Bill Clinton i Al Gore, przyznał, że w młodości palił trawę. Nie poszedł on w ślady Clintona, który twierdził, jakoby przy tym się nie zaciągał, mówił, że oczywiście zaciągał się, podkreślając, że o to właśnie chodzi podczas palenia. Wspomniał on również o paleniu marihuany w swojej autobiografii. Reforma prawa dotyczącego cannabis, w porównaniu do innych zadań stojących przed Obamą, jak na przykład wprowadzenie powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, nie ma wysokiego priorytetu. Nie jest on jednak przeciwny takiej reformie, inaczej niż w przypadku McCaina i Georga W. Busha. Na okoliczność objęcia urzędu nowemu prezydentowi przekazano tzw. „Citizen Book”, w której zainteresowani obywatele mogą umieszczać swoje pomysły. Zainteresowanie może wzbudzać fakt, że kwestia legalizacji konopi, którą poparto ponad 90 000 głosów, jest o wiele bardziej popularna niż problemy związane np. z ochroną środowiska, transportem publicznym lub nawet metodami przeciwdziałania kryzysowi gospodarczemu. Wiele głosów podniesiono w kwestii legalizacji również w dziale „Open for Questions“ na stronie internetowej www.change.gov .Siódme pytanie na liście „Top Ten” brzmiało: „13 stanów ma bardzo dobre programy dotyczące medycznego zastosowania marihuany, jednakże mimo to rząd federalny w dalszym ciągu ściga chore i umierające osoby. Czy nie nadszedł już czas, aby państwo zeszło z drogi i pozwoliło lekarzom i rodzinie decydować, co jest dobre?“ Jednakże pytania takie znalazły się na szarym końcu, jeśli chodzi o udzielanie odpowiedzi. Odpowiedź składała się z jednego zdania: „President-elect Obama is not in favor of the legalization of marijuana”. W każdym razie jest to jednak jasne postawienie sprawy.
Gdy tylko wyjaśniono powyższą kwestię, okazało się, że w polityce wobec narkotyków wszystko zostaje po staremu. A to oznacza, że brutalna walka z narkotykami będzie prowadzona dalej, włącznie z przeszukaniami prowadzonymi w nocy, ciężkozbrojnymi jednostkami, dziesiątkami tysięcy ludzi aresztowanych za posiadanie narkotyków, w tym również wielu amatorów trawki. 09.01.09 na stronie change.gov oraz w YouTube umieszczone zostało nagranie wideo. Przyszły rzecznik prasowy Białego Domu, Robert Gibbs, porusza w nim wiele tematów, jednakże kwestia war on drugs oraz reformy prawa dotyczącego cannabis została zupełnie zignorowana. Nie znaleziono również miejsca, by odnieść się do innych kwestii, jak tortury, wojna narkotykowa w Meksyku, metody podsłuchowe, nadzór pomieszczeń prywatnych i inne kwestie dotyczące poszanowania prywatności obywateli.
23.01. oficerowie DEA przeszukali placówkę zajmującą się badaniami nad medycznym stosowaniem konopi w South Lake Tahoe w Kalifornii. Skonfiskowano cannabis i pieniądze; brak danych o kwotach i ilościach. Nie aresztowano jednak nikogo. Rzeczniczka ASA (Americans for Safe Access) zajmuje następujące stanowisko: „Mamy nadzieję, że są to pozostałości po reżimie Busha, oraz że prezydent Obama szybko znajdzie humanitarne rozwiązanie dla najbardziej wrażliwych obywateli naszego kraju.” Obama wielokrotnie obiecywał, że kalifornijska farma „med-hemp” nie będzie w przyszłości niszczona przez DEA.
Nowy prezydent mianował Eda Judith tymczasowym szefem ONDCP (Office of National Drug Control Policy). Zadeklarowany przeciwnik stosowania marihuany w celach medycznych sprawował swój urząd już za Clintona, zapracowując sobie na przydomek „Drug Czar”. Mimo swojego nastawienia wobec tzw. „med-pot“, uważany jest za bardziej wyważonego i gotowego do dialogu niż jego poprzednik. Osoby, których sprawa dotyczy, wolałyby jednak na tym stanowisku kogoś o nieco innej przeszłości.
Yes, he can ... legalize it ... but he won't.
Facebook YouTube