Afera nowotworowa: Konopie powodują czy leczą raka?
W USA rząd wydał już ponad trylion dolarów na walkę z narkotykami, ale nawet mimo dostępu do tej wielkiej kasy rządowi specjaliści nie potrafili znaleźć choćby jednego zgonu wywołanego przez palenie konopi.
2006 r. badania znanego specjalisty chorób płuc dr. Donalda Tashkina pokazały, że konopie nie tylko nie powodują raka płuc, ale zdają się wręcz chronić przed nim. Doktor Tashkin, dzisiaj na emeryturze, był profesorem medycyny na słynnym University of California w Los Angeles (UCLA). Przedstawił on wyniki swoich badań w artykule pt. „Używanie marihuany a rak płuca”. Urzędnicy rządowi wcześniej chętnie cytowali poprzednie prace dr. Tashkina, w których stwierdzał, że marihuana zawiera rakotwórcze substancje chemiczne podobnie jak tytoń i czyni to konopie potencjalnie szkodliwymi i niebezpiecznymi. Tym razem jednak badania wykazały, że palenie marihuany nie wydaje się zwiększać ryzyka zachorowania na raka płuc, głowy i szyi – nawet wśród bardzo zaawansowanych użytkowników. Im więcej tytoniu badana osoba paliła, tym większe było ryzyko rozwoju raka płuc i nowotworów głowy i szyi. Tymczasem ludzie, którzy palili dużo marihuany, nie byli narażeni na zwiększone ryzyko w porównaniu z ludźmi, którzy palili mniej i ludźmi, którzy nie palili w ogóle. Używanie marihuany wiązało się ze wskaźnikami ryzyka raka poniżej 1 – co oznacza, że nie miało ono żadnego wpływu na ryzyko raka układu oddechowego. Natomiast palenie tytoniu 21-krotnie zwiększało ryzyko zachorowania na raka. Badanie wykazało, że nie tylko marihuana nie powoduje raka płuc, ale wydaje się nawet chronić przed nim.
Było to największe w tamtym czasie badanie kliniczno-kontrolne w swoim rodzaju (jego wyniki potwierdziło nowe, jeszcze większe studium w 2012 roku). Zostało ono sfinansowane przez amerykański rządowy National Institute on Drug Abuse. Wzięło w nim udział ponad tysiąc palaczy, a także grupa kontrolna niepalących podobnych rozmiarów. Najwięksi palacze marihuany biorący udział w badaniu palili ponad 22.000 razy, podczas gdy umiarkowani palacze zostali zdefiniowani jako konsumenci 11.000 do 22.000 skrętów z marihuany. Wyniki badań były absolutnym zaskoczeniem dla rządowego instytutu i wbrew oczekiwaniom badaczy. Wcześniej wysnuli oni hipotezę, że znajdą pozytywny związek pomiędzy używaniem marihuany i występowaniem raka płuc. To, co znaleźli, okazało się być sugestią działania ochronnego. Naukowcy tłumaczą, że może to być zasługa przeciwzapalnych i przeciwutleniających właściwości niektórych składników marihuany takich jak THC.
Dwa lata później grupa szanowanych lekarzy poczuła się zobowiązana do napisania listu do specjalistycznego periodyku „European Respiratory Journal” (wrzesień 2008), aby skomentować głośne studium naukowców z Nowej Zelandii wskazujące, że palenie marihuany może prowadzić do zwiększonego ryzyka zachorowania na raka płuc. Badania miały wadliwą metodologię (większość z niewielkiej grupy przebadanych osób paliła także tytoń), jednak wnioski z nierzetelnej pracy naukowej podchwyciły telewizje i gazety na całym świecie jeszcze przed jej publikacją. Później, jak zwykle, zabrakło sprostowania. Zresztą bzdury typu „jeden skręt równa się 20 papierosom, jeśli chodzi o ryzyko raka” można w mediach usłyszeć bardzo często.
Doktor Tashkin stwierdził także, że marihuana nie powoduje, ani nie nasila objawów rozedmy płuc, co jest bardzo dziwne w przypadku jakichkolwiek substancji służących do palenia. Zauważył on również, że nawet jednorazowa inhalacja dymem konopi potrafi zatrzymać ostry atak astmy. Naukowiec był zdziwiony odkryciem faktu dobrze znanego sportowcom, że dym marihuany otwiera drogi oddechowe w płucach (palenie tytoniu ma odwrotny skutek – blokuje je). Doctor Tashkin spędził prawie 40 lat na badaniach szkodliwego wpływu palenia na płuca.
W 2007 roku badacze stwierdzili, że THC zmniejsza wzrost guza przy raku płuc o połowę i znacznie zmniejsza zdolności raka do rozprzestrzeniania się. Naukowcy z Harvard University przetestowali związek chemiczny zarówno w badaniach laboratoryjnych jak i na zwierzętach. Według innego badania w California Pacific Medical Center Research Institute z tego samego roku, cannabidiol (CBD) może powstrzymać raka piersi od rozprzestrzeniania się. Szef ekipy naukowców dr Sean McAllister stwierdził, że związek ten daje nadzieję na opracowanie nietoksycznej terapii, która może osiągnąć takie same wyniki co chemioterapia bez bolesnych skutków ubocznych.
Naukowcy z uniwersytetu w Madrycie wykazali, że składniki marihuany powodują śmierć komórek raka mózgu. Badacze odkryli, że THC niszczy komórki rakowe pozostawiając zdrowe komórki w stanie nienaruszonym. Pacjenci nie skarżyli się na żadne toksyczne uboczne efekty leczenia; także w innych badaniach terapia była dobrze tolerowana. Biochemicy – Velasco i Guzmán ustalili, że THC może zniszczyć raka mózgu, skóry i trzustki, generując zaprogramowane samobójstwo w komórkach nowotworowych.
Wiele badań z ostatnich lat pokazuje, że konopie faktycznie zwalczają raka. Lekarze mają wielką nadzieję na znalezienie zupełnie nowego podejścia do leczenia raka. Kannabinoidy selektywnie niszczą komórki rakowe i hamują wzrost guza – ogłosili naukowcy ze słynnego Instytutu Karolinska w Sztokholmie. Badacze z Uniwersytetu Wisconsin wykazali, że podanie kannabinoidów zatrzymywało rozprzestrzenianie się wielu nowotworów w tym raka mózgu, prostaty, piersi, płuc, skóry, trzustki, a także chłoniaka.
Podobne badania prowadzone były już dawno temu. Naukowcy po raz pierwszy dowiedzieli się jak wielkie możliwości dają im konopie w 1974 roku, kiedy na uniwersytecie w stanie Virginia odkryto, że marihuana hamuje wzrost komórek raka płuc. Jednak rząd USA skutecznie zniechęcił uczonych przed dalszymi badaniami. Finansowanie było dostępne tylko wtedy, gdy zamiarem eksperymentów było wykazanie szkodliwego wpływu „diabelskiego zioła”. Dwadzieścia lat później, rząd amerykański przeprowadził tajne badania sprawdzające ustalenia z Virginii. Gdy potwierdziły one wyniki badań z 1974 r., biurokraci ponownie próbowali ukryć wyniki. Na szczęście kopie projektu badania przeciekły do dziennika „AIDS Treatment News” i media zainteresowały się ich historią.
Paul Armentano, doradca amerykańskiej Krajowej Organizacji na Rzecz Reformy Prawa dot. Konopi (NORML), nie waha się nazywać tej haniebnej części historii Stanów Zjednoczonych – „Cancergate” („cancer” oznacza w jęz. angielskim „raka”, końcówką -gate dziennikarze na całym świecie zwykli opatrywać wszystkie głośne skandale polityczne na pamiątkę słynnej afery „Watergate”, która doprowadziła do upadku prezydenta Nixona). Armentano apeluje, aby politycy nie dodawali skutecznej metody leczenia raka do stale rosnącej listy ofiar prohibicji konopnej.
Chorzy na raka, ich rodziny i przyjaciele są oburzeni tym cichym spiskiem i obwiniają urzędników potężnych amerykańskich agencji narkotykowych o hamowanie przez długie dziesięciolecia rozwoju nowej terapii, która może uratować życie ich lub ich bliskich. Ludzie nie używający marihuany, a nawet jej dawni wrogowie, zaczynają wyrażać wątpliwości, czy aby przypadkiem prohibicja nie jest szkodliwa dla postępu wiedzy i medycyny. Możemy jedynie wyobrażać sobie, jakie terapie można było już opracować, gdyby wyżej wspomniany trylion dolarów został przeznaczony na rozwój nauki i nowe legalne leki, zamiast na wojnę z tymi nielegalnymi (angielskie słowo „drug” oznacza zarówno „lekarstwo” jak i „narkotyk”, co przysparza na całym świecie kłopotów nie tylko tłumaczom). Statystyki pokazują, że jedna na 3 lub 4 osoby stanie kiedyś w swoim życiu do walki z rakiem. Oznacza to, że choroba nowotworowa dotknie prawie każdą rodzinę. Powyższe pytania powinny być więc ważne dla nas wszystkich.
Naukowe tabu związane z przeciwnowotworowymi właściwościami konopi łatwiej było złamać poza granicami USA. Świat dowiedział się o nich dzięki pionierskiej pracy dr. Mechoulama w Izraelu i dr. Guzmana w Hiszpanii. Wielu naukowców narzeka, że większość tej ważnej pracy odbywa się poza Stanami Zjednoczonymi, często w krajach, którym brak amerykańskiego potencjału gospodarczego i naukowego.
Obecnie ponad 100 zespołów naukowców z renomowanych uniwersytetów i szpitali z 25 krajów prowadzi badania nad kannabinoidami – naszymi własnymi, występującymi w organizmie, i tymi dostarczanymi z zewnątrz, występującymi w konopiach. W ostatnich latach nawet największe firmy farmaceutyczne okazały zainteresowanie – co najmniej 10 korporacji ujawniło własne programy badawcze. Zarejestrowano już także liczne patenty dotyczące kannabinoidów i ich zastosowań w medycynie.
Doktor Andrew Weil podsumował ogromną liczbę wyników naukowych badań mówiąc, że kanabinoidy mogą mieć podstawową rolę w leczeniu i profilaktyce raka. Jego zdaniem film dokumentalny „What If Cannabis Cured Cancer?” (2010) przedstawia „przekonujące dowody, że nasza obecna polityka wobec konopi indyjskich jest nieskuteczna i głupia”. Twórcy filmu pokazują, że przyszłość konopi indyjskich, a może nawet przyszłość całej medycyny, może wyglądać dużo jaśniej w nadchodzących latach. Dla lekarzy i ich pacjentów cennym źródłem informacji jest rozdział na temat kanabinoidów i nowotworów w podręczniku „Integrative Oncology” (Oxford University Press, 2009) opracowanym przez dr. Weila przy współpracy onkologa Donalda Abramsa. Setki opublikowanych badań nad wpływem marihuany/konopi lub kanabinoidów na raka można znaleźć przy pomocy medycznej wyszukiwarki PubMed.
Artykuł z #38 numeru Gazety Konopnej SPLIFF
Sebastian Daniel