Pacjenci medycznej marihuany wychodzą z szafy
Poniżej prezentujemy przełomowe wystąpienie Jakuba Szpaka – obywatela, którego konstytucyjne prawo do ochrony zdrowia jest naruszone przez restrykcyjną ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii.
„Nazywam się Jakub, kilka lat temu doznałem urazu rdzenia kręgowego w wypadku komunikacyjnym. Cały problem sprowadza się u mnie do spastyki – zaburzenia ruchowego, objawiającego się wzmożonym napięciem mięśniowym lub sztywnością mięśni i związaną z tym nieprawidłową reakcją na bodźce. Pomimo uszkodzenia rdzenia kręgowego mam jednak zachowane czucie – nie jest tak, że gdzie się mnie nie dotknie, nic nie czuję. Mam doskonale zachowane czucie dotykowe, zaburzone tylko na temperatury. Dla mnie jest to problem przez 24 godziny na dobę – na okrągło mnie coś boli: plecy, nerki, podwiewa, przewiewa, mrowienie... Odczuwam bardzo dużo codziennych dyskomfortów. Marihuana zastępuje mi leki – Baclofen – przepisany mi we Francji, gdzie miałem wypadek. To jest lek, od którego spastyka nie znika jednak jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Do pewnego stopnia ogranicza dolegliwości, ale jeśli Państwo wezmą ulotkę i przeczytają listę skutków ubocznych, okazuje się, że lek bardziej szkodzi niż leczy. Troszkę pomoże na spastykę, a z drugiej strony mogę się nabawić zapalenia wątroby. Nie wspomnę też o samopoczuciu.
Można powiedzieć, że leczę się marihuaną – ale nie jest tak, że budzę się rano i pierwsze o czym myślę, to zapalenie jointa. Mam uporządkowany dzień – wiem, że muszę wstać, mam przewidziany czas na czynności domowe, toaletę – później trening – chodzę pięć razy w tygodniu na siłownię. W soboty spotykam się z kolegami, mamy drużynę rugby na wózkach – normalnie funkcjonujemy. Później praca zawodowa, którą na szczęście mogę wykonywać przez internet, więc to nie jest większym problemem. Na jointa przychodzi czas dopiero wieczorem – największym problemem jest sen. Muszę się przebudzić co 30-40 minut, żeby się przewrócić na drugi bok – spastyka powoduje skurcze od głowy do samych stóp, wyginające na drugą stronę. Jest to bardzo męczące, szczególnie po całym dniu pracy.
Można oczywiście polemizować na temat skuteczności takiego leczenia – jedna osoba przyniesie opinię lekarza, który jest przeciw, druga – który jest za. Takie dyskusje będą trwać wiecznie – ale ja wiem, co mi pomaga. Kiedy kogoś z Państwa boli głowę, może pójść sobie kupić Apap, zje dwie pigułki i przestaje go boleć głowa. Nikt Państwu tego nie zabrania. Jeśli mi na moje dolegliwości i bóle pomaga marihuana, dlaczego ktoś mi tego ma zabraniać, odmawiać powodów do mojego dobrego samopoczucia i zdrowia. Ja dzięki marihuanie wyeliminowałem z mojego życia jakąkolwiek farmakologię. Konsultowałem to ze swoimi lekarzami i neurologami – to nie jest tak, że któregoś dnia wstałem i postanowiłem, że nie będę brał leków, tylko palił jointy. Wychodziło to wszystko na dobre, poprawa jest zdecydowana i progresywna. Nie jest tak, że stanąłem w miejscu – cały czas wracają mi delikatne bodźce czuciowe, poprawia się stabilizacja mięśniowa, choć wiadomo, że na to wpływają także treningi.
Drugi punkt, który chodzi mi po głowie, bardzo mnie irytuje. Żeby zdobyć lekarstwo, cały czas muszę się spotykać z jakimiś dziwnymi, szemranymi ludźmi i płacić im za marihuanę wątpliwej jakości. Jest to sprzedaż typowo komercyjna, czarnorynkowa, ale tylko tak mogę nabyć marihuanę. Nie chcę się z takimi ludźmi widywać i dawać zarobić komuś, kto ma wielki dom, trzy BMW i Mercedesy pod domem. Przede wszystkim chodzi jednak o jakość marihuany, którą można w ten sposób nabyć. Gdyby jakość była kontrolowana, gdyby zniesiona została prohibicja, na pewno byłoby lepiej.”
Jak zaznaczył gospodarz spotkania, poseł Michał Kabaciński, wystąpienie to było dowodem na to, że działania Ruchu Palikota zmierzające do racjonalizacji przepisów nie są bynajmniej ochroną interesów samych palaczy, czy wręcz dilerów, a problem legalizacji konopi jest tak samo ważny jak inne problemy społeczne.