Kapela ze Wsi Warszawa
InfinityJaro 2oo8
Gdy coś osiąga poziom perfekcji, trudno wyobrazić sobie, że może być jeszcze lepsze. Tak też, po albumie Wymiksowanie, Kapela ze Wsi Warszawa stała się nieprzewidywalna. Rzeczywiście Infinity to płyta mało przebojowa. Realizacja przybliża ją w stronę awangardy i, paradoksalnie, klasyki.
Słuchając jej marzy się i śni świat, w którym dokumentacje dawne i archaiczne zyskują właściwy im wymiar brzmienia. Echo śpiewu w śpiewającym czyni z pieśni istnienie, byt autonomiczny, obdarzony mocą tworzenia i przywoływania w domenę pokrewnych kategorii. Siła skojarzeń i porównań bazuje na owym pokrewieństwie. Stąd możemy głosić, że utwór czwarty powinien mieć tempo szóstego i niekoniecznie odwrotnie, a wtedy album byłby bardziej przebojowy. Ale czy można sobie wyobrazić bardziej troistą Trójcę? Wierząc reklamie byłoby nam łatwiej, lecz takich z kręgu przeraźliwie nielicznych nie tyle wykluczamy, co sami się pozbawiają możliwości partycypacji w potocznie wyznawanych opiniach i poglądach. Sztuka ludowa, mimo, że elitarna, zawsze stanowiła przeciwny biegun długiego łańcucha tradycji i jej osobne ogniwo. Pomysł Kapeli ze Wsi Warszawa, by niejako od początku opowiedzieć historię znaną z dotychczasowej dyskografii, jest znamienitą ideą, godną upowszechnienia. Sytuuje się ona na pograniczu testimonium [świadectwo, patent, dowód] i domen, kreujących poszczególne kategorie oraz tworzących właściwy i odpowiedni kontekst pojęć, użytych do opisu z uwagi na podobieństwa i różnice, jakie występują na poszczególnych poziomach analogii. Zasada, znana z etnografii, zaskakujące, potrafi przybierać postaci w innych dyscyplinach. Co dla jednych stanowi principium, inni mogą i potrafią prezentować jako anegdotę, czasem jako bajkę, legendę czy mit, alegorię czy metaforę.
Tak czy inaczej, zwykle jest to opowieść o jakimś świecie. Kapela ze Wsi Warszawa wysnuła takich opowieści tyle, że gdyby je zebrać w książce, mielibyśmy niezłą antologię, Neverending Story, podobnie magiczną i zaczarowaną, urokliwą i niepoznaną, bo nigdy nieopisaną do końca, a i w początkach zagmatwaną. Niektóre marzenia trzeba samemu urzeczywistniać. I w takiej najbardziej samotniczej pracy pojawia się potrzeba poszukiwań. Choćby tajemnicy, będącej wehikułem realnej utopii, wspólnej i pociągającej, z uwagi na piękno, nie mogące się inaczej wyrazić. A jak dobrze pamiętamy i wiemy, potrzeby to korzenie Natury. Stąd już tylko krok w domenę [dziedzina, gałąź wiedzy, majątek, obszar] ezoterii, ku pograniczu metafizyki i gnozy. Bo w jakich innych kategoriach opisać doznania związane z muzyką i jej oddziaływaniem na otoczenie, zwane też czasem środowiskiem myśli, w którym poczynają się poglądy i opinie, uznawane potem za środowiskowe przeświadczenia. Powiadają, że perfekcja jest też znamieniem kryzysu. Nic więc dziwnego, że Kapela ze Wsi Warszawa wraca do punktu wyjścia, by od początku opowiedzieć własną historię poszukiwań drogi ku wrażliwości na dźwięki i tony. Ma to szczególne znaczenie w nowej epoce, gdy większość słuchających nie różnicuje wysokości tonów i nie odróżnia dźwięku skrzypiec od dźwięku fortepianu. Muzyka okazała się zbędna w procesie edukacji. Więc tym bardziej album Infinity urasta do roli propozycji, wartej poświęcenia jej uwagi. Nie jestem osamotniony w entuzjazmie dla roli muzyki w poznawczym procesie. Że jest to ścieżka, pełna alternatyw w stosunku do dominujących wątków, to oczywistość taka sama, co w przypadku każdej innej sztuki. Pozwalając sobie na wierność ortodoksji możemy jednak pominąć wszelkie koneksje. Jeśli już, to ewentualnie tylko z teatrem. Odkąd jednak Grot usunął muzykę z teatru, powrót tego tematu zakrawa na herezję. Wszak performans zaliczony został do kategorii sztuk plastycznych...
Dział:
Kultura
Facebook YouTube