NATANćL: Cztery Piosenki
Cztery. Właściwa i odpowiednia liczba piosenek na początek. Gdyby ubogacić tę płytę o wersje i remiksy, mielibyśmy kompletny i całkowity album, bez trudu zyskujący uznanie wśród rege fanów. Tymczasem otrzymujemy zapowiedź dalszych poszukiwań, jakie w przyszłości mogą nas jeszcze niejednokrotnie zadziwić.
Tak jak i tu zdumiewa podejście do tworzywa, z jakiego budowane są kompozycje. Trudno przy tym opędzić się wrażeniu, że piosenki te stanowić by mogły uświetnienie którejś z edycji Nocy Poetów. Jeśli jeszcze do tej pory nikt nie odkrył smoothy-reggć, to Natanćl jest na dobrej drodze, by zainicjować taki właśnie kierunek, dając jednocześnie natchnienie nowowstępującym na rege scenę. Warto czasem poczekać na moment, kiedy zaznaczy się na niej swą obecność. W przypadku Czterech Piosenek jest to zaledwie delikatna sugestia, różnicująca upodobania, niemniej ważna przy spostrzeżeniu, że rege to coś więcej niż tylko muzyka. Godna szczególnego respektu jest tu konsekwencja, z jaką autorzy realizują swe przedsięwzięcie. Pozwala ona przekroczyć i zdystansować stereotyp, pomagając rozpoznać na nowo nawiązania do stylu i związki z tradycją. Poszerza się w ten sposób spektrum doznań, co w konsekwencji może sprawić, że inaczej będziemy reagować na tę muzykę. Mając w sobie potencjał różnorodnych doświadczeń, prościej i łatwiej wprowadzi nas ona w arkana tajemnic, jakimi jest wypełniona. Czego sobie nie wyobrażam, to prezentacja tych piosenek w sound-systemie. I tak w mało którym goszczą rodzimi wykonawcy, więc i nie ma nad czym ubolewać, mając w pamięci świetne koncerty oraz to, jak zespół prezentuje się na scenie. Z utęsknieniem będę więc czekał na koncertową płytę i w tęsknocie tej nie jestem osamotniony. Istnieją bowiem czujący i myślący podobnie.
Dział:
Kultura
Etykiety
Facebook YouTube