A+ A A-

LION VIBRATIONS: Save Us

Jak wszyscy dobrze pamiętamy i wiemy, porównywanie stanowi nieodzowne narzędzie artystycznej krytyki i technikę, mającą zasłużone miejsce w metodologii. I choć wiedzie nieuchronnie w stronę niepewnej i pozornej wiedzy, trudno się go wyzbyć i opędzić się przed jego skutkami.
 
Na wieść o tym, że album Save Us stanowi ukoronowanie dziesięciolecia pracy zespołu Lion Vibrations, początkowo miałem ochotę wygrzebać poprzednie płyty zespołu i spojrzeć na nie w świetle ewolucji poszczególnych elementów tej muzyki. Dawniej niechybnie bym tak uczynił. Obecnie jednak, ponieważ mam na względzie nowe koncepcje i dyscypliny nauk [memetykę choćby], bardziej mnie pociągają strukturalne i synchroniczne ujęcia. Jednocześnie z zakamarków pamięci wydobywają się na jej powierzchnię klasyczne dokonania rege [Dennis Brown czy Black Slate], co wydaje się świadczyć o tym, że postęp dokonuje się tu w kierunku odwrotnym, coraz bliżej źródeł i korzeni, na przekór presji mody i dominujących tendencji. Okazuje się, że znacząc swój ślad w historii rege korzystać możemy z całej jej domeny i testimonium, pozostawionego przez poprzedników i przodków. Co ciekawe, Lion Vibrations wykorzystuje też rodzimą rege tradycję, co twórczość zespołu pozwala wpisać do kanonu rytmów i melodii, stanowiących znamiona stylu. Nie bez znaczenia jest też edukacyjny motyw tej muzyki. Gdy ktoś chce się zaznajomić z rege, swobodnie można polecić tę płytę na początek. Wydaje się ona realizacją rege recepty Desmonda Dekkera, w czym niemała zasługa brzmienia i aranżacji. Delikatne wykorzystanie technik dubu oraz echa responsorialnych śpiewów w grze sekcji dętej, korzystanie z modalnych skal i kreacyjna odwaga to bodaj najważniejsze składniki tej płyty. Jednocześnie ten rodzaj oczywistości, nie pozostawiający wątpliwości w ocenie.

Oceń ten artykuł
(0 głosów)