A+ A A-

Narkotyki Witkacego

Narkotyki towarzyszyły ludzkiej twórczości od zawsze, jednak dopiero od połowy dziewiętnastego wieku osobliwa symbioza artystów i środków odurzających zaczęła być tematyzowana – powstają wtedy  dzieła w rodzaju Poematu Haszyszu Baudelaira (zob. internetowe wydanie Spliffa ), czy Pamiętnika zjadacza opium DeQuincey’a. 
 
Warto wiedzieć, że swój wcale cenny wkład w tę kategorię twórczości ma i polska literatura w postaci jednej z mniej znanych książek Witkacego.
 
    O czym traktują  Nikotyna, alkohol, kokaina, peyotl, morfina, eter, bo tak brzmi pełny tytuł dziełka zwykle określanego zwięźle jako Narkotyki długo domyślać się chyba nie trzeba – w istocie ta jedna z późniejszych (1932) prac artysty jest na wpół publicystycznym zapisem jego doświadczeń z wszelkiej maści drogami.
   
    Sam Stanisław Ignacy Witkiewicz (1885 – 1939), malarz, dramaturg, powieściopisarz, filozof, autor zaskakujących teorii estetycznych, prorok i ekscentryk pozostaje postacią kontrowersyjną nawet dzisiaj, co dopiero mówić o zaściankowym Zakopanem z początku wieku w którym spędził prawie całe życie. Długo niedoceniany należycie Witkacy do dziś odbierany jest potocznie raczej jako tworzący niezrozumiałe sztuki dziwak, a co gorsza – narkoman,  nie ma się co dziwić, że za panowania Giertycha Witkacy wypada z kanonu szkolnych lektur.
   
    Trzeba uczciwie przyznać, że choć jeden z takich potocznych zarzutów jest na miejscu – Witkacy nigdy nie krył się bowiem ze swoimi eksperymentami z narkotykami, pojawiają się też one na kartach jego dramatów i powieści i figurują w etykietach tworzonych pod ich wpływem obrazów.
 
„Codzienne jady” 
 
    Owocem takiego braku hipokryzji są też omawiane Narkotyki, które już we wstępie autor zapowiada jako studium ściśle praktyczne i oparte na osobistychStanisłąw Ignacy Witkiewicz (1885-1939) doświadczeniach. Także we wstępie Witkacy precyzuje swoją metodę i założenia. Szczególnie ciekawym i świadczącym o nowoczesnym podejściu do problemu jest włączenie w poczet narkotyków tych najpopularniejszych – tytoniu i alkoholu. Za chwilę przychodzi kolejne zaskoczenie – głównym celem Narkotyków ma być bowiem  „uchronienie dalszych pokoleń od dwóch najpopularniejszych „ogłupjansów”: tytoniu i alkoholu, tym groźniejszych, że są one dozwolone, a szkodliwość ich niedostatecznie jest uświadomiona”. Jak się okaże, do większości z omawianych używek artysta ma stosunek krytyczny, ale nawet kokaina nie zbiera takich cięgów jak  „szare, codzienne, demokratyczne jady, na które każdy bezkarnie pozwolić sobie może”.

    Zgodnie więc z myślą wyłożoną we wstępie – większość Narkotyków wypełniają dość krytyczne teksty o alkoholu i tytoniu. Ze szczególną niechęcią traktuje Witkacy ten drugi - może mieć to też  związek z tym, że jak sam zaznacza, palił przez dwadzieścia osiem lat, a pisząc poświęcony tytoniowi rozdział, właśnie po raz kolejny rzucał papierosy. Potem idzie rozdział o etanolu, nad którym Witkacy pastwi się już jakby trochę mniej, i tak jednak postuluje prohibicję (!), ewentualnie z małą dyspensą „dla artystów i literatów”. Znacznie skromniejszy jest już rozdział poświęcony kokainie, Witkacy bynajmniej nie ukrywa swoich doświadczeń, ale jednocześnie jest świadomy wielkiego potencjału uzależniającego „białej wróżki”. Do grona jednoznacznie krytycznie ocenianych substancji dochodzą jeszcze morfina i eter, opisane już jednak nie przez Witkacego, który nie miał z nimi wielu doświadczeń, tylko przez zaprzyjaźnionych z artystą pracowników naukowych – amatorów omawianych substancji. Jak więc widzimy, poświęcona narkotykom książka owianego legendą obrazoburcy jest w przeważającej większości dziełkiem przykładnie dydaktycznym, tyle tylko, że pisanym z pozycji doświadczonego użytkownika.
 
Peyotlowe wizje
 
    Jak wielu po nim, Witkacy czyni jednak wyraźnie rozróżnienie pośród środków odurzających i wyraźnie wydziela kilka z nich, wszystkie należące do grona psychodelików (kilkadziesiąt lat później podobną typologię zaprezentuje apostoł LSD Tymoteusz Leary w swojej Polityce Ekstazy) . Co czytelników Spliffa może trochę zawieść – Witkacy nie zwraca szczególnej uwagi na marihuanę – wspomina o ciekawym wpływie Cannabis Indica na postrzeganie kolorów, ale nic poza tym. Niepoślednie miejsce w jego książce zajmuje jednak inny z naturalnych środków – peyotl.
   
    Doświadczenia Witkacego z peyotlem były dla niego na tyle istotne, że artysta poświęca mu osobny, obszerny rozdział. Oprócz wnikliwych uwag o znaczeniu doświadczenia psychodelicznego  i jego wpływie na przemianę osobowości, możliwym wpływie terapeutycznym, większą część tego rozdziału wypełnia świetnie napisany „trip - raport”. Opisane świetnym, kwiecistym stylem  na kilkunastu stronach wizje urzekają dynamizmem i (pomimo całej ich fantastyczności) konkretnością opisu. Kolejny tak precyzyjny i głęboki zapis doświadczeń z meskaliną znajdziemy dopiero w słynnych Drzwiach percepcji Huxleya.

    W twórczym dorobku Witkacego Narkotyki są pozycją jakby nieco pomijaną, chociaż niesłusznie. Z jednej strony zawierają sporo bardzo szczegółowych, kuriozalnych wręcz obserwacji i praktycznych porad (w dodatku do pracy Witkacy podaje przepis na maść przeciwko łysieniu, same zresztą Narkotyki zwykle wydawane są z Niemytymi duszami, szkicem na pograniczu poradnika higieny i projektu odnowy społeczeństwa), z drugiej jednak– przynoszą bardzo współczesne podejście do środków odurzających w ogóle. Najciekawsze jednak, że oprócz konkretnych opisów użytkowania w/w, Narkotyki mają też ambicje eseistyczne i rozważania o nikotynie, czy eterze przeplatają się z trzeźwymi obserwacjami społecznymi i wykładem światopoglądu Witkacego.
 
Narkotyki Witkacego
 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Więcej w tej kategorii: « 52UM Śmiech to zdrowie »