A+ A A-

OPOWIEŚć Z KRAINY UŚMIECHU - Z powrotem ( Cz. I )

Hey you – ktoś szarpał moje ramię. W nozdrza wdarł się kwaśny odór. Pierwsze promienie słońca wpadające przez kraty oświetlały masę brunatnych ciał stłoczonych w małym pomieszczeniu. Kolejny karaluch w panice wykonał szaleńczy slalom, by zniknąć w ściennej szczelinie. Podniosłem się, żelazna obręcz na mej nodze przypomniała o sobie piekącym bólem na obdartej kostce. Krótkie spojrzenie na przepocony brunatny drelich. Leżał obok złożony w kostkę, służąc jako poduszka. Jego czarny nadruk mówił wyraźnie – 1629/9... to kolejny numer w więziennej ewidencji.
Przeniosłem wzrok na drzwi, które zaraz się otworzą i ruszę na niewielki plac wraz z morzem tysiąca takich jak ja, wśród metalicznego brzęku łańcuchów, smrodu ludzkich ciał i gęstego jak zupa powietrza. Mury na zewnątrz przywitają nas swoją spaloną od słońca szarością, a ich stalowe zęby zabłyszczą raz jeszcze, mówiąc: „No man’s land...” 

Usłyszałem kiedyś: „Z tych miejsc można się wydostać, ale one nigdy nie wydostaną się z ciebie”. Dzisiaj rozumiem i widzę znaczenie tych słów, gdy zamykam oczy, próbując zasnąć lub budząc się nocą nie będąc pewnym, gdzie właściwie jestem...
 
Wszystko zaczęło się w 2002 r., gdy moje życie przybrało bardziej nieokreślone kształty, a ja zmęczony codziennością rozpocząłem swoje ucieczki do Azji Południowo-Wschodniej. Zawsze mnie tam ciągnęło. A w Polsce dosyć już miałem ulic pełnych chmurnych spojrzeń i wszechobecnej szarości. Tak, Azja przyciągała w magiczny sposób wszystkim, czego nie sposób było znaleźć w Europie: Anghor Wat, Full moon party, rajskie wyspy, gorące, tropikalne noce, uśmiechnięte twarze, barwy, kobiety; a w końcu i to, co było dla mnie bardzo ważne, interesujący mnie od lat buddyzm.

Ostatecznie po kilku wyprawach pomyślałem, by połączyć to z moją pracą. Sprowadzanie stamtąd różnego rodzaju rękodzieła wydawało się lepszym pomysłem na życie, niż trzymanie kurczowo niedochodowej pracowni ceramicznej, którą prowadziłem już od wielu lat. Tak minął kolejny rok, a ja siedziałem spłukany w mym łódzkim mieszkaniu, po kolejnym powrocie z Azji. Za oknem panowała jesienna aura, a po domu walały się spore ilości tekowych żab. Drewniane płazy miały być moim złotym interesem. Niestety interes nie szedł najlepiej.
 Bangkok
Tamtego dnia odebrałem telefon. W słuchawce odezwała się Pim (to skrót od imienia Pimachajha), znajoma Tajka. Prowadziła pewien guest house i kafejkę internetową w u przy Samsen rd. Spędziłem tam kiedyś miesiąc, wynajmując pokój. Pim mówiła nawet nieźle, jak na Tajkę, po angielsku i zawsze była bardzo skora do pomocy w różnych problemach, z którymi może się spotkać obcy w ponad 12-milionowym Mieście Aniołów. Krung Thep to jedna z wielu tajskich nazw określających Bangkok.

Podczas jednej z wielu luźnych rozmów uzgodniliśmy, by mi pomogła w kontaktach z ludźmi trudniącymi się sprzedażą interesujących mnie rękodzieł. I tak powoli zacząłem jej ufać. Nie było już problemu, gdy wpadała na dach, gdzie czasami siadywałem z inną mieszkanką tego domu, Amerykanką o imieniu Kate, i w tajemnicy popalaliśmy tajską gandzię. Miły czas. I właśnie jej telefon wyrwał mnie z tego łódzkiego marazmu, przynosząc ze sobą wspomnienia, przepełnione ciepłem i egzotyką. Cholernie chciałem być tam z powrotem i przeżywać to na nowo...

Pim miała dla mnie propozycję. Chciała, bym jej coś wysłał. Gdy wyjaśniła, o co chodzi, przyznam, że wpadłem w lekką konsternację. Zaproponowała bowiem interes z ecstasy*. Fakt, nie brakowało u nas tego środka. Można go było znaleźć prawie w każdym klubie, ale… No właśnie, to „ale” robiło kolosalną różnicę! W końcu, jakby na to nie spojrzeć, był to narkotyk. Rzecz przeklęta i ścigana prawem w większości krajów. Choć moim zdaniem mniej szkodliwa od legalnych papierosów czy alkoholu. Co do samej Tajlandii, niebezpieczeństwo kojarzyło mi się głównie z heroiną. Wiedziałem dobrze, co grozi za przemyt heroiny, ale ecstasy...?
 
– Pim – odparłem – nie mówię nie, ale… Daj mi trochę czasu. Muszę sobie to wszystko przemyśleć, ok?

Po kilku dniach wiedziałem już, co, jak, z kim, za ile. Pozostawało jeszcze tylko zastanowić się, jak załatwić tą sprawę, by wszyscy byli zadowoleni, a ja trochę bogatszy. Gdy i to miałem za sobą, nie pozostawało nic innego, jak skontaktować się z nią ponownie...

[,,OPOWIEŚć Z KRAINY UŚMIECHU Bangkok ( Cz. II )]

 


 * Ecstasy (MDMA )
Główne efekty działania MDMA to otwartość, pobudzenie, uforia, empatia, intensyfikacja odbioru bodźców ewnętrznych, głębsze odczuwanie muzyki i ruchu, czasami zmiana poczucia czasu, często subiektywne czucie jedności z otaczającym światem (jak to określają zażywający ecstasy), wzmocnienie odczuć związanych z dotykiem, co sprawia, że fizyczny kontakt z drugim człowiekiem jest przyjemniejszy. Efekty uboczne obejmują: podniesienie ciśnienia, przyspieszenie pulsu, szczękościsk,suchość w ustach, halucynacje. [...] Alexander Shulgin uważał, że nawet pojedyncze użycie MDMA może pogłębić więź emocjonalną pomiędzy ludźmi którzy decydują się na doświadczenie. Do podobnego wniosku doszedł psychiatra George Green w swoich badaniach z użyciem MDMA pochodzącego z laboratorium Shulgina.
[...] Następnego dnia po zażyciu MDMA ze względu na obniżony poziom serotoniny często pojawia się uczucie silnego zmęczenia, zawroty głowy, mdłości, obniżeniezdolności koncentracji, obniżony nastrój, senność albo drażliwość. [...] Właściwości uzależniające: Działaniu MDMA, tak jak innych substancji psychoaktywnychbędących pochodnymi amfetaminy towarzyszy uczucie silnej euforii, co może mieć wpływ na właściwości uzależniające tego środka. [...] Z kolei zgodnie z wynikamibadań prof. Davida Nutta z Bristol University i członka rządowej Komisji Doradczej ds. Nadużywania Narkotyków (ACMD) MDMA jest jedną z najmniej groźnych substancji psychoaktywnych. W jego klasyfikacji używek MDMA zajmuje miejsce osiemnaste z dwudziestu, podczas gdy alkohol piąte. (wikipedia)

Oceń ten artykuł
(0 głosów)