A+ A A-

Poradnia Internetowa

Większość ludzi szukając odpowiedzi na trapiące ich pytania dotyczące dragów, rozpoczyna od przekopania Internetu. Metoda nie dość, że najprostsza, to jeszcze szybka i anonimowa. Niestety wiele stron, których celem jest ponoć informowanie, w rzeczywistości jest zbiorem subiektywnych opinii, stereotypów, pseudo faktów. To, jak dalece mogą się różnić takie witryny przedstawię porównując: www.talktofrank.com oraz www.zielonemity.republika.pl.
 
Talktofrank.com to brytyjska strona traktująca o wszelkich (naprawdę, najprzeróżniejszych) substancjach odurzających/uzależniających. Każdy specyfik opatrzony jest opisem i zdjęciem. Po krótkiej charakteryzacji nastPoradnia Internetowaępuje rozwinięcie, czyli: efekty działania, regulacje prawne, ceny itp. Merytorycznie zdaje się to być rzetelne i na miarę możliwości obiektywne. Skupmy się na przykładzie Cannabis. Efekty? Niektórzy czują się zrelaksowani, niektórzy czują wzmożony apetyt, inni natomiast mogą czuć się źle lub śmiać się do rozpuku. Szanse uzależnienia? Istnieje wiele czynników, które mogą tu zadziałać. To, jak długo palisz, jakie ilości zażywasz, czy w jakich okolicznościach konsumujesz konopie, itd. Niewątpliwie jednak jest to sprawa indywidualna. Ogólnych i szczegółowych informacji można na tej stronie znaleźć wiele. Dopiero część ostatnia, czyli „zagrożenia”, może wzbudzać wątpliwości. Mowa tu o dość rzadkich przypadkach, w których faktycznie stwierdzono np. ujawnienie się schizofrenii na skutek palenia u osób, które mają do tego predyspozycje, czy też to, że u niektórych ludzi powoduje to poważne komplikacje zdrowotne. Faktem jest, że takowe sytuacje się zdarzają, więc i tutaj nie można się do niczego przyczepić. Dodatkiem są interaktywne zabawy, bardzo proste, ale pomysłowe graficznie, tak jak i całość. Co natomiast znajdziemy przeszukując zielone mity?

Głównym wątkiem witryny hostowanej w będącej symbolem anachronizmu republice.pl, jak sama nazwa wskazuje, są mity o konopi indyjskiej. Marihuana nie uzależnia, marihuana to nie narkotyk, czy marihuana jest nieszkodliwa, to tylko część tematów, jakie można tu znaleźć. To, co je łączy, to zadziwiająca zgodność w obalaniu tych mitów czy też „mitów”. Każda z wypowiedzi jednoznacznie sugeruje, że jest to niebezpieczna roślina, która może w drastyczny sposób wpłynąć na nasze życie. Niemal każda: trafia się też opinia, że przesada w demonizowaniu tego środka obniża wiarygodność przestróg, jak widać lekcja z historii amerykańskiej propagandy wczesnego i środkowego XX w. została częściowo odrobiona; niestety, tej przesady autorowi  bynajmniej nie udało się uniknąć. Jak przypuszczamy, dołączenie na końcu rzekomego mitu o wywoływaniu przez gandzię agresji i słuszne obalenie go miało dodać stronce wiarygodności. Na próżno, zbyt grubymi nićmi szyte. Czy ktoś kiedykolwiek zetknął się z takim mitem, że jest potrzeba to obalać? Nie, to ma wywołać wrażenie, że nie mamy do czynienia z demonizowaniem. Przypomina to technikę erystyczną zwaną waleniem w chochoła-strawmana, czyli przypisywanie oponentowi tego, czego w rzeczywistości nie miał na myśli, po to, by móc wykazać mu błąd. Przytaczane tam fakty są dobrane w sposób tendencyjny, pokazujący tylko negatywne strony konopi. Ciężko doszukać się tu również treści, świadczących o indywidualnym wpływie Cannabis na każdego człowieka. Czytając to ma się wrażenie, że każdy w takim samym stopniu ulega efektom jej oddziaływania. Znajdziemy tu również artykuliki potwierdzające oskarżenie o jednostronność np. „Marihuana szkodzi na mózg”, czy „Marihuana zabiera Ci rozum”. Jest też wątek religijny, z odnośnikiem do jeszcze bardziej groteskowej witryny pseudo-rastafariańskiej w jęz. angielskim; na stronie głównej widać też logo wspierającego projekt chrześcijańskiego stowarzyszenia. Na zielonemity.republika.pl umieszczono także kuriozalne wypowiedzi nawróconych dzisiaj, prawicowych muzyków z kręgów  kontrkultury (Darek „Maleo” Malejonek akurat najmniej odrywa się od ziemi, ale są różne smaczne kąski o wydłubywaniu niemowlętom oczu pod wpływem haszyszu itp.). Z ciekawostek mamy też załączony skan artykułu z dawnego pisma młodych prawackich oszołomów „Ozon”, pt. „Klęska holenderskiego eksperymentu”, gdzie jako ekspert wypowiada się prohibicyjny lobbysta, nie prezentujący się na zdjęciu zbyt przytomnie (być może właśnie ofiara nieumiarkowania i radykalizmu à rebours w sprawie narkotyków w przeszłości).zielone mity

Podsumowując, mimo, iż autor strony twierdzi, że wygrał walkę z marihuaną, a mity, które krążą, to sposób palaczy na osiągnięcie „komfortu palenia”... można odnieść wrażenie, jakby ta strona miała być jego sposobem na utwierdzenie się w przekonaniu, że dobrze zrobił, bo marihuana jest narzędziem zła.

Na obu stronach znaleźć można kilka wariantów pomocy. W tej kwestii są raczej porównywalne i dopasowane do realiów danego kraju. Na brytyjskiej witrynie do dyspozycji mamy: infolinię, smsy, maile, porady online (pytania kierowane do bota + podstronę Bebo), dosyć nowatorski program bazujący na samopomocy, w oparciu o wprowadzenie dotyczących nas informacji oraz wyszukiwarkę placówek, w których możemy uzyskać odpowiedzi na trapiące nas pytania. Na zielonych mitach dostępne są: czat, maile, gadu-gadu, skype, poradnictwo internetowe (lekarskie, prawne oraz psychiatryczne) oraz adresy placówek. Punktem kulminacyjnym pokazującym największe rozbieżności niech będzie zestawienie „historii choroby”, jakie ludzie publikują na owych stronach.

Forum zielone kłopoty to część strony zielone mity, będąca zbiorem wyznań i opowieści. Jest to zarazem internetowa grupa wsparcia dla uzależnionych od marihuany. Momentami ma się wrażenie, że czyta się o ludziach tkwiących w szponach opiatów czy innych mocniejszych środków. Wypowiedzi typu: „to mój drugi dzień bez MJ, psychika szaleje, pocę się, mam drgawki”, to na tej stronie standard. Generalnie forum podzielone jest na trzy, dumnie brzmiące kategorie: na czysto, mądra bliskość oraz rozmaitości. Szczególnie wymowny jest dział numer 1, który przypomina poczekalnię do psychiatry. Ludzie karmią się nawzajem swoimi diagnozami, odczuciami i psychozami, nie wiedząc nawet, że pogarszają tym sprawę. Wielu tu nastolatków, którzy zaburzenia gospodarki hormonalnej czy inne efekty dojrzewania widzą jako efekt trzykrotnego zajarania. Pełno tu przesady, grozy i wizji gnijącego świata. Sporadycznie zdarzają się wypowiedzi tych, którzy wyszli z nałogu i prowadzą normalne (cokolwiek to znaczy) życie. Jeśli przeczytałby to ktoś niemający pojęcia, czym jest konopia, faktycznie skłonny byłby uwierzyć, że jest to narkotyk, którego jednokrotne spożycie może nieodwracalnie zniszczyć czyjąś egzystencję. Inna sprawa, część z piszących na pewno przeżywa prawdziwe tragedie, z których nie chcielibyśmy w żadnym wypadku się naśmiewać. Z pewnością  istnieją też ludzie, dla których wielkim problemem jest uzależnienie od sportu, gier komputerowych itp., mimo, że większości trudno byłoby w to uwierzyć. Niekoniecznie jednak wyolbrzymianie potęgi zioła pomaga sobie poradzić.

Zupełnie inaczej wygląda to na TalkToFrank.com. Tutaj również znajdziemy opisy negatywnych doświadczeń związanych z Cannabis. Nie są jednak tak drastyczne. Są tu opisy stanów lękowych czy paranoi, które człowiek podatny może odczuć pod wpływem substancji odurzających. Są również problemy z przyzwyczajeniem do życia pod wpływem. Nie jest to dziwne, że jeśli ktoś pali dziesięć lat, nagłe spojrzenie trzeźwym okiem na życie wywołuje u niego zdziwienie i przysparza trudności w zaadaptowaniu się do nowej sytuacji. Jednak ludzie nie robią tu z siebie narkomanów bez przyszłości, co było dość powszechne na polskim odpowiedniku. Żal przyznać, ale nie razi tutaj również poziom języka, który na zielonych kłopotach jest przerażający (tu można pomyśleć, że wąchali butapren jeszcze przed porządnym opanowaniem polszczyzny). Całość zamyka dział „Inny punkt widzenia”. Znajdują się tam wypowiedzi ludzi, którzy np. po kilku latach palenia nie widzą u siebie skutków ubocznych, czy też ludzi, którym palenie marihuany nie przeszkadzało w rozwoju, osiągnięciach czy miłości. Wszystko zależy od naszej psychiki. Wszystko zależy od nas samych. Pamiętajmy o tym.
Oceń ten artykuł
(0 głosów)