A+ A A-

Zbierajmy prawidłowo plon

Zaprzyjaźniony ogrodnik ciągle powtarza, że przy zbiorach popełnia się więcej błędów, dbając o kwiaty gorzej, niż w trakcie ich produkcji. Growerzy pytają mnie cały czas, dlaczego ich pąki w dzień zbioru pachną fantastycznie, kilka dni później jednakże pojawia się woń siana lub zielska, schną ekstremalnie szybko i są bardzo gryzące w gardło; albo też z kolei – bywają zbyt wilgotne i robią się oślizgłe.
 
W każdym razie nie wyglądają tak jak powinny, lub jak oczekuje się od danej odmiany. W większości przypadków powodów należy dopatrywać się nie w samej uprawie, nie w sposobie podlewania lub odżywiania, nie w mikroklimacie w boksie, a już z pewnością nie w odmianie i w czasie zbioru, lecz w sposobie obchodzenia się z zebranymi kwiatami.

Żeby uniknąć podstawowych błędów, jak również nie ryzykować utraty smaku czy części plonów, doświadczeni hodowcy postępują zawsze w ten sam sposób.
W dniu zbiorów ścina się są wszystkie rośliny, rozdziela na gałęzie i ręcznie uwalnia od liści wachlarzowych, ang. fan leaves, czyli tych większych i ciemniejszych. Czy ręcznie, czy z pomocą jednego z wielu oferowanych w tym celu gadżetów, nie odgrywa większej roli. Ważne jest, aby ogrodnik usunął możliwie dużo małych listków z dojrzałych topów. [Warto oddzielić to od usuwania starych liści, bo teraz mamy do czynienia ze znośnym surowcem, nie odpadem. Pozostawienie którychkolwiek na czas suszenia niczemu nie służy i jest błędem – red.] Mankamentem wszystkich dostępnych narzędzi jest to, że nie są w stanie oddzielić od gałęzi listków spomiędzy kwiatów bezpośrednio przy łodydze i sięgają tylko wystających czubków liści.

Z możliwie oczyszczonych od listowia gałęzi ogrodnik oddziela następnie pojedyncze kwiatostany i rozdziela je na pączki wielkości piłeczki pingpongowej (maksymalnie wielkości jajka). Takie pozbawione liści i rozdrobnione pojedyncze sztuki kładzione są następnie do wyschnięcia na sito. W handlu dostępne są w korzystnych cenach różne sita do suszenia, zarówno dające się powiesić, jak i układać jedno na drugim. Sprawdzi się tu także kwadratowa drewniana rama z naciągniętym sitkiem lub delikatnym materiałem czy starą firanką.

Podczas suszenia rozłożonych na sitach kwiatów, boks, w którym odbywa się suszenie, powinien być stale zaciemniony oraz wietrzony przy pomocy wentylatora kanałowego plus filtr z węgla aktywnego. Przełączany wentylator w ustawieniu na niskie obroty zapewnia dobrą cyrkulację powietrza w trakcie suszenia i zapobiega powstawaniu pleśni i stęchlizny [red.: inna opcja to ustawić go normalnie, ale z timerem, 15 min/h].
Żaden uważny ogrodnik nie zapomni o zastosowaniu węglowego filtra, ponieważ inaczej nie da się zapanować nad niemożebnie silnym zapachem roznoszącym się przy wietrzeniu. bsolutna ciemność podczas suszenia jest sprawą podstawową, bowiem światło niszczy THC, a w dodatku chlorofil (zielony pigment roślinny) tylko w absolutnej ciemności może rozkładać się szybko nie pozostawiając żadnego posmaku.

Wywietrznik i przełączany wentylator umożliwiają ciągły przepływ powietrza, który zapewnia szybkie – byle nie zbyt szybkie – schnięcie. W tym czasie należy strzec się nadmiernie wysokich temperatur w pomieszczeniu i niedostatecznej wilgotności powietrza. Przy zbyt ciepłym i suchym powietrzu kwiaty wysychają szybciej, niż może się rozpaść, rozłożyć chlorofil. Wtedy pąki są suche, lecz zachowują zielony kolor i smak oraz zapach siana. Jeśli jednak jest za zimno i za wilgotno, pojawiają się problemy z pleśnią lub wysychanie następuje pomału, a to pociąga za sobą stęchły „aromat”, kwiatki mają też obślizgłą konsystencję.

Doświadczeni ogrodnicy unikają ekstremów, jeśli chodzi o temperaturę i wilgotność i za wszelką cenę starają się utrzymać temperaturę między 18 a 22 stopniami Celsjusza oraz względną wilgotność powietrza między 20 a 40%.

Po pięciu-siedmiu dniach leżenia na siatkach kwiaty wyglądają z zewnątrz na względnie suche. Najlepiej, gdy części łodyżki są takie, że nie trzeszczą, ale przy wyginaniu rozdzielają się na poszczególne włókna [wolimy sprawdzać, czy łamliwe są same topy – red].

Teraz, siódmego dnia wieczorem nadszedł idealny bio outdoor ze Szwajcariimoment, by prawie doschnięte pączki przełożyć z sita do szczelnie zamykanych plastikowych woreczków (np. zip lock albo inne systemy pakowania próżniowego). Ważne jest, aby delikatnie, nie przyciskając zbyt mocno kwiatów, usunąć z worka nadmiar powietrza [świetny patent to wyssać je przez słomkę, czy nawet lufkę – red.;] .Zamknięty worek należy przez noc trzymać w ciemności w temperaturze pokojowej. Następnego poranka powinno się wyjąć kwiaty z torebki i rozłożyć je na dzień w poprzednim miejscu. Wieczorem znów chowamy materiał do wora i cały proceder powtarzamy tak długo, dopóki nie osiągniemy oczekiwanego stopnia wyschnięcia pączków, odpowiedniej tekstury, zapachu i wilgotności.

To naprawdę potrzebne, szczelnie zamykać na noc po mniej więcej tygodniu. Podczas suszenia na sicie powietrze wysysa bowiem z kwiatów wilgoć od zewnątrz aż do ich wnętrza, zatem kwiaty schną stopniowo coraz głębiej, na zewnątrz są już gotowe... jednak w środku wciąż mokre. Ich pakowanie sprawia, że pozostała wilgoć występuje i równomiernie rozprowadza się po całym pączku. Podczas kolejnego dziennego wietrzenia na siatce kwiaty znów tracą wilgoć i ich zewnętrzna strona znów powoli suszeje.
Gdy zrezygnujemy z chowania ziela na noc do torebek, może się zdarzyć, że topy pozostaną w środku wilgotne, przez co będą bardzo podatne na pleśń, a ich jakość dramatycznie spadnie. Możliwe jest też, że kwiatki będą przesuszone, a zatem zbyt lekkie, ostre i niearomatyczne. [Red.: nie powinny one kruszyć się w palcach na pył; gdybyśmy jednak wyciągali wodę z wewnętrznych części w agresywny sposób, zniszczymy strukturę kwiatostanów, będą łatwo osypywać się na powierzchni i obłamywać w kawałeczkach.]

Ogólnie uznaje się, iż tydzień pakowania kwiatów na noc do woreczków wystarczy, by osiągnąć satysfakcjonujący rezultat.
Oceń ten artykuł
(7 głosów)