Ekstrakty: Wax, shatter czy budder
Dlatego od jakiegoś czasu zwiększyło się zainteresowanie wszelkimi ekstraktami z konopi. Właśnie dlatego, że ekstrakty posiadają tak wysoką zawartość kannabinoidów i terpenów, są one szczególnie chętnie spożywane. W tym artykule chciałbym wam opowiedzieć więcej o ekstraktach pozyskiwanych z użyciem gazu. Konsumenci konopi są bardzo pomysłowi i z biegiem czasu powstały coraz to nowe ekstrakty o takich nazwach jak wax, shatter czy budder. A to dopiero początek. Ale co jest co i dlaczego budder to budder, a nie shatter? Też się nad tym zastanawiałem i dlatego wybrałem się na poszukiwanie ludzi, którzy mają już trochę doświadczenia z ekstraktami marihuany przy użyciu rozpuszczalników lotnych.
Wyposażenie
Na początku był osprzęt. Hardware należy wybierać bez pośpiechu. Ponieważ obecnie na rynku dostępnych jest wiele ekstraktorów, ważne, aby dokonać przemyślanego wyboru, który będzie dostosowany do indywidualnych oczekiwań. Ol Shadderhand zdecydował się na specjalny ekstraktor aluminiowy z wyjątkową powłoką. Zaletą jego jest, że do ekstrakcji można stosować zarówno butan jak i eter dietylowy. „Można więc poeksperymentować”, mówi uśmiechając się. Ekstraktor to nie wszystko, potrzebujemy jeszcze pompę próżniową oraz komorę dekompresyjną. Są one niezmiernie ważne przy oczyszczaniu ekstraktu. Proces oczyszczania nazywany jest również purgen lub purging i może zostać przeprowadzony z użyciem różnej aparatury. Można w tym celu zastosować również piec próżniowy, nie jest on jednak najtańszy, dlatego zwykle używa się pompy próżniowej, która również daje dobre rezultaty, jak zresztą sami zobaczycie. Oczywiście potrzeba jeszcze kilku drobiazgów, o których wspomnę jeszcze w trakcie naszej wyprawy. Jednak wyżej wspomniane to podstawowe narzędzia Shaddiego nie wspominając oczywiście mnóstwa fajek, waporyzatorów i innych zabawnych gadżetów, dzięki którym do płuc trafia jak najłagodniejszy ekstrakt o jak najlepszym smaku.
Jak uzyskać shatter
Możemy więc powoli przejść do samego procesu ekstrakcji, ale wcześniej jeszcze jedna rzecz. Warunkiem dobrego ekstraktu jest dobry materiał wejściowy. Niezależnie od tego, czy ekstrahujemy z użyciem rozpuszczalnika, czy nie. Dlatego na rynku jest coraz więcej ekstraktów z najlepszych kwiatów. Oczywiście są też dobre ekstrakty z resztek. Zasadniczo obowiązuje jednak zasada, w myśl której ekstrakt z kwiatów potencjalnie będzie lepszy niż ekstrakt z resztek. Sposób produkcji ma jednak również ogromny wpływ na produkt końcowy. Shaddi zaleca również: „W przypadku wykorzystania resztek należy brać jedynie błyszczące liście, ponieważ duże, niepokryte żywicą jedynie zanieczyszczą ekstrakt, a na pewno nie dostarczą go więcej”. Z tego powodu Shaddi używa zwykle grubych topów. I również tym razem prezentuje mi talerz pełen soczystych, aromatycznych kwiatów, które tylko na to czekają, aby przerobić je na ekstrakt. Na talerzu mamy roślinę Glueberry OG od Dutch Passion. Naprawdę udana hybryda, która łączy oszałamiające słodkie aromaty leśnych jagód z odrobiną pikantnej ziemi.
Tym razem Shaddi odważa 50g suszu, które w ciągu kilku sekund rozdrabnia w młynku elektrycznym. Drobno, ale nie za drobno. Potem napełnia trawą swój ekstraktor. Następnie wykłada naczynie komory dekompresyjnej folią PTFE. Folia PTFE jest niezwykle praktyczna, gdyż jest odporna na działanie gazu, wysokiej temperatury oraz zimna. Dzięki temu ekstrakt od początku do końca może być na niej obrabiany. Ponadto ekstrakt można bardzo łatwo zdjąć z folii. Gdy wszystko jest już przygotowane, można zaczynać. Shaddi wpuszcza do ekstraktora butelkę Dexso. Nie zapomina przy tym założyć grubych rękawic, okularów ochronnych i maski. Ponieważ podczas ekstrakcji może zdarzyć się naprawdę dużo, procesy tego rodzaju powinny być zawsze przeprowadzane na wolnym powietrzu. Po ok. 10 minutach butelka jest pusta, a na folii w komorze dekompresyjnej znajduje się bursztynowa ciecz. Teraz musimy odczekać, aż gaz się ulotni. Proces ten powinno się przyspieszać naprawdę ostrożnie. W tym wypadku Shaddi wziął wiadro letniej wody i ostrożnie umieścił w nim naczynie komory dekompresyjnej, podkreślając przy tym, że woda naprawdę nie powinna być za gorąca. Podczas całego procesu temperatura nie powinna przekroczyć 38 stopni, również w fazie końcowej. Po ok. dwóch godzinach gaz w dużej mierze się ulotnił, a na folii widoczna jest kleista, ciągnąca się masa.
Teraz pora na kolejny krok. Oczyszczanie oleju przy użyciu pompy próżniowej. Metoda ta pozwala na oddzielenie zbędnego gazu z ekstraktu przy wykorzystaniu próżni w komorze dekompresyjnej. W tym celu komorę należy zamknąć specjalną pokrywą. Na pokrywie znajduje się analogowy wyświetlacz ciśnienia i specjalne urządzenie wyposażone w dwa wentyle. Wentyle są konieczne, aby wyssać powietrze z komory, utrzymać ciśnienie, a następnie je obniżyć. Oczywiście również w tym wypadku należy zwrócić uwagę na kilka szczegółów. Najpierw pompa próżniowa jest połączona z komorą dekompresyjną za pomocą cienkiej rurki, następnie komorę należy postawić na podgrzewanej macie, aby trochę zwiększyć temperaturę ekstraktu. W tym czasie pompa nie jest jeszcze włączona. Przy włączeniu pompy obydwa wentyle muszą być zamknięte. Gdy pompa jest już włączona, należy otworzyć pierwszy z dwóch wentyli (ten, który prowadzi od rurki do pompy). W ten sposób w komorze zostaje wytworzona próżnia. Ol próbuje utrzymać ciśnienie w wysokości 1 Pa. Następnie ponownie zamyka wentyl i dopiero wtedy wyłącza pompę. Gdyby wyłączyć pompę przy otwartym wentylu, olej z pompy próżniowej z powrotem dostałby się do komory i zanieczyściłby ekstrakt. Próżnia w komorze utrzymywana jest, dopóki powietrze nie zostanie spuszczone drugim wentylem. Również w tym wypadku ważne jest, aby spuścić powietrze drugim wentylem, gdyż w przeciwnym razie może dojść do ponownego zanieczyszczenia ekstraktu.
Cały spektakl, który odbywa się w komorze dekompresyjnej podczas tworzenia pierwszej próżni, podobny jest do zjawiska przyrodniczego występującego w mikrokosmosie. Ciecz pieni się tworząc coraz większe pęcherze, pulsuje i porusza się jak lawa z innej planety. Po 20 minutach Ol spuszcza powietrze drugim wentylem. Gdy podnosimy pokrywę, widać wyraźnie, jak zmieniła się tekstura i struktura materiału. Nadeszła pora, aby zebrać ekstrakt i przygotować go do drugiego podejścia. W tym celu Ol tak zwija folię, aby ekstrakt skleił się ze sobą. Następnie przejeżdża po folii lodem. Gdy ponownie rozwija folię, strona, która miała kontakt z lodem, jest wolna od ekstraktu, który przykleił się do jego pozostałej części. Shaddi powtarza tę procedurę aż do otrzymania na folii grubego, kwadratowego kawałka. Następnie kładzie ekstrakt na małym sylikonowym talerzyku, który mieści się do komory dekompresyjnej. Również i tym razem warto obejrzeć, jak gaz uwalnia się z ekstraktu i mały kwadratowy kawałek robi się coraz większy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ponownie czekamy 20-30 minut przed spuszczeniem powietrza.
Ponieważ Ol Shadderhand zajmuje się najchętniej produkcją shatter, musi trochę oszlifować ten nieforemny skarb. W tym celu ponownie sięga po folię PTFE i z jej pomocą rozgniata ekstrakt na płasko na sylikonowym talerzyku. Aby uwolnić ekstrakt z folii ponownie sięga po lód. Podczas trzeciego purging-u widać wyraźnie, że z ekstraktu uwalnia się coraz mniej pęcherzy powietrza. Proces oczyszczania powtarzany jest jeszcze dwa razy, przy czym raz próżnia utrzymywana jest w komorze przez dłuższy czas. Im dłużej trwa próżnia w komorze, tym więcej gazu może się ulotnić. Stąd też zaleca się jak najdłuższe utrzymywanie ekstraktu w próżni. Ol Shadderhand czyścił swój Glueberry Og shatter przez około 3-4 godziny, ciągle otwierając komorę i dociskając shatter przy pomocy folii.
W zależności od tego, jak potraktowany został ekstrakt przed lub podczas oczyszczania, zmienia się jego konsystencja i struktura. Jeśli np. ekstrakt przed oczyszczaniem został zamieszany lub poruszony, konsystencja nie będzie przeźroczysta lecz raczej mętna. W ten sposób powstaje ekstrakt zbliżony do karmelu, zwany budder.
Następnie ekstrakt można rozpłaszczyć i oczyszczać, wtedy powstaje shatter. Shatter jest żółtawy lub bursztynowy, zaś jego konsystencja jest gładka, zbliżona do szkła. Jednak w przypadku obydwu wariantów należy uważać, aby nie poddać ich zbyt wysokim temperaturom. Miły człowiek mówi, że stara się utrzymać temperaturę poniżej 38 stopni. Ekstrakty nie lubią zbyt wysokiej temperatury, ponieważ tracą nie tylko terpeny i kannabinoidy, lecz również może ulec zmianie ich konsystencja, struktura i kolor, co przy całym nakładzie pracy byłoby niepożądane. Miły człowiek powiedział mi, że każdy ze swoich ekstraktów oczyszczał od 5 do 12 godzin.
Efekt
Po całej tej pracy przyszła pora, aby przyjrzeć się bliżej jej efektom. Kolor jest pięknie żółtawy, a struktura i tekstura przejrzysta i gładka. Tak jak powinno być. Również Ol jest bardzo zadowolony z rezultatów i zaprasza mnie do testowania, czemu oczywiście nie mogłem się sprzeciwić. Zapach Glueberry Og shatter jest dość słaby, można jednak wyczuć słodką, owocową nutę. Ogólnie aromat shatter w porównaniu z wax czy budder jest słabszy, ponieważ terpeny są zamknięte w ekstrakcie. Ekstrakty takie jak Budder albo Crumble mają dzięki innej strukturze i większej powierzchni bardziej intensywny aromat. Podczas dabu shattter pokazuje jednak taką samą moc jak wax i spółka. Również Glueberry jest niesamowitym doznaniem smakowym. Jest jak podróż na pole jagód matki Glueberry, która chętnie prezentuje swoje słodkie owoce. Smak jest zatem ekstremalnie owocowy i słodki. Ponieważ ustawiliśmy temperaturę e-nail na – wydaje mi się – 340 stopni, smak ukazał się w całej okazałości i również działanie nie kazało na siebie długo czekać. Ekstrakty sprawdzają się świetnie, jeśli chodzi o odprężenie lub walkę z bólem, gdyż ich koncentracja w zależności od jakości może wynosić nawet 85%. Oznacza to, że w gramie ekstraktu zawarte jest do 850 mg THC. Mając na uwadze, że gram bardzo dobrej trawy zawiera 200mg, w gramie ekstraktu zawarte są 3-4 gramy trawy. Dlatego warto zapamiętać sobie słowa „okruszek wystarczy” i ostrożnie obchodzić się z ekstraktami.
Wybór
Gdy miły człowiek wyjaśnił mi, jak produkuje swoje ekstrakty, chciał mi – i oczywiście również Wam – zaprezentować swoje dzieła. Wyciągnął więc puszkę z trzema czy czterema torebkami i dwoma małymi pojemnikami sylikonowymi, które zaprezentował mi z dumą. W torebkach znajdują się trzy różne ekstrakty, wszystkie uzyskane z zastosowaniem gazu Dexso. Dzięki różnej obróbce udało się uzyskać dwa różne rodzaje ekstraktu. W jednej torebce znajduje się wspaniały budder Euforia, który wygląda jak mały kawałek karmelka, który miałoby się ochotę zjeść. Euforia to szczególny gatunek Skunk od Dutch Passion. Budder ma korzenno-żywiczny, kwaśny i słodki zapach, naprawdę szalona kombinacja.
Następnie mamy tu jeszcze bursztynowy shatter, który został wyekstrahowany z kwiatów Critical i już na sam widok wiem, że to jeden z najlepszych ekstraktów. Zapach Critical-a nie jest tak silny jak ekstraktu Euforii, ale i tu można doszukać się lekkiej korzennej nuty. Nie wiem, z jakiego banku był akurat ten Critical, ale ogólnie szczep Critical jest krzyżówką Big buda i Skunk-a, co wyjaśnia korzenną nutę.
W ostatniej torebce znajduje się shatter Chemdawg, który również został wyprodukowany z kwiatów. Chemdawg i do tego ekstrakt, wowo, nie mogło mnie spotkać nic lepszego.
W przypadku Chemdawg temperatura podczas oczyszczania była odrobinę za wysoka, dlatego kolor jest trochę ciemniejszy. Aromat i tu jest raczej korzenny, choć da się wyczuć również kilka owocowych komponentów. Ta roślina Chemdawg pochodzi od Humboldt Seeds i została wyprodukowana m.in. przy użyciu oryginalnego klona Chem-91.
Wszystkie trzy ekstrakty były niezwykle smaczne i miały bardzo silne działanie. Ale to nie wszystko, gdyż na koniec został prawdziwy rarytas, który miły człowiek koniecznie chciał mi pokazać. Jego najnowsza kreacja, żywica Glueberry-OG-live oraz Cuvee-budder z kilku różnych odmian. Żywica ma tę cechę szczególną, że do jej produkcji używa się świeżych części rośliny. Kwiaty lub liście należy wcześniej zamrozić. Następnie materiał należy rozdrobnić i ponownie zamrozić. Następnie ekstraktor napełnia się rozdrobnionym i zamrożonym materiałem i poddaje działaniu butelki butanu lub Dexso. Oczywiście tylko na wolnym powietrzu! Również tutaj dobrym rozwiązaniem jest folia PTFE, gdyż wytrzymuje ona temperatury od 260 do -150 stopni. Następnie procedura wygląda tak samo, jak w przypadku innych ekstraktów z małą różnicą. Potrzeba więcej czasu, aby płynno-lodowa mieszanka gazu i ekstraktu była gotowa do oczyszczania. Jednak zdecydowanie warto poczekać, gdyż żywica zawiera dwa do trzech razy więcej terpenów niż zwykłe ekstrakty. Ponieważ świeże rośliny zawierają więcej terpenów niż suche. Żywica pachnie zatem przesadnie intensywnie. Aromat jest owocowy i przypomina jagody, zaś w końcówce można wyczuć lekką ziemistą nutę. Zapach jest tak powalający, że nie mogłem przestać wąchać. Panie E, bardzo dziękuję.
Artykuł ten służy jedynie celom dokumentalnym. Marihuana i jej ekstrakty są w niektórych krajach zabronione, a ekstrakcja grozi wybuchem. Jeżeli tak jest w Twoim kraju, nigdy tego nie próbuj.
Artykuł z #59 numeru Gazety Konopnej SPLIFF
Wszystkiego dobrego, Budler
Facebook YouTube