A+ A A-

Pięć ładnych kwiatków wylatuje w kosmos

Dzika mieszanka roślinna Buda Spencera

Po przebudowie i rozpoczęciu życia rodzinnego słuch o naszym znajomym Budzie Spencerze zaginął, aż pewnego gorącego letniego dnia całkiem niespodziewanie zjawił się przed naszymi drzwiami swoją corvettą i po załadowaniu do samochodu uprowadził nas z prędkością światła do swojego królestwa.
Było kilka nowinek do opowiedzenia, zdjęć do obejrzenia, rodzajów do przetestowania. W menu było również zapoznanie się z najmłodszą lokatorką. Ostatnio Buddy dobudował sobie niewielki wykusz w ścianie, gdzie zorganizował pomieszczenie, w którym rośliny przyjmują się w ziemi. Wyposażył również swoją „mikrokosiarkę” w całe mnóstwo nowych akcesoriów. Żeby sprawdzić się w swoich nowych umiejętnościach dotyczących klonowania, Bud zabrał się na początku za roślinę, którą wyhodował z nieznanego, znalezionego w palonej trawie nasiona i z której po dwóch tygodniach wzrostu obciął pierwsze pędy.

Aby nasiona w ogóle wykiełkowały, wrzucił je najpierw do szklanki z wodą, a następnie położył te, które po jakimś czasie opadły na dno, na serwetkę, wcześniej zanurzoną w rozcieńczonym roztworze substancji odżywczych i stymulatorów korzeni. W miniszklarni na parapecie po około trzech dniach narodziły się pierwsze kiełki. Buddy wsadził je do minidoniczek, które były wypełnione substratem kokosowym i postawił je do pomieszczenia wzrostu. Cztery nieznajome ujrzały po dwóch dniach światło koncernu energetycznego dostarczającego prąd.

Aby zaoszczędzić miejsca, przesadził po dwie rośliny razem do czterolitrowych doniczek wypełnionych kokosem. Roślina konopi nigdy nie może stać sama.

Dziewczynki rosły bez marudzenia i po wspomnianych dwóch tygodniach Bud wsadził obydwie doniczki (w każdej po dwie rośliny) do pomieszczenia kwitnienia. Wcześniej jednak odciął im pierwsze pędy boczne, postawił je do szklanki z wodą, a następnie wsadził je ze świeżo podciętymi łodygami do pojemnika z kosteczkami Easy Plug. Z powodu krótkiego czasu wzrostu sadzonki miały lilipucie rozmiary, wystarczająco małe, żeby zmieścić się obok pozostałych pięciu nieznajomych na niewielkim obszarze.

Buddy ponumerował każdą z roślin oraz należące do nich szczepki, żeby po pierwszych zbiorach łatwiej mógł wyłonić z nich swojego faworyta, jeśli klonowanie się uda, a z roślin wyrośnie coś ciekawego.

Przy dwunastu godzinach światła rośliny wystrzeliły w górę i po ok. dwóch tygodniach dało się rozpoznać pierwsze cechy płciowe – zaś po kolejnych dwóch tygodniach jedna z dziewczynek okazała się być chłopcem, choć wcześniej nie dawała po sobie nic poznać. Wykształciła się również jedna roślina-obojnak, która całkiem niepozornie schowała się między pozostałymi dziewczynkami. Bud Spencer nie znał litości i wyrwał obojnaka ostrożnie z ziemi, tak aby nie uszkodzić korzeni pozostałych roślin. Ponieważ zrobiło się więcej miejsca, pozostałe rośliny rozwijały się lepiej niż reszta, która pozostała we dwie w jednej doniczce.

Miło było popatrzeć na różnorodne cechy roślin widoczne podczas wzrostu, takie jak zapach, wielkość i zawiązywanie pąków. Pierwotnie wszystko wskazywało na szerokolistne rośliny Indica, z biegiem czasu wykształcały jednak coraz więcej cech charakterystycznych dla rodzajów Sativa. Rośliny różniły się kolorem liści – od jasno do ciemnozielonego, co wróżyło pewne urozmaicenie po zbiorach.

Buddy trzymał się dziewięciotygodniowego planu i nawoził rośliny resztkami z poprzednich tur. Począwszy od wartości EC równej 1,0 do 2,1, które zostało osiągnięte tydzień przed rozpoczęciem zbiorów. Dzięki porządnemu płukaniu rozkoszowanie się gotowymi produktami było niczym niezmącone.

Przyjemny haj, niezbyt mocny ale i nie psychodeliczny – tak można określić działanie po spożyciu pierwszej serii materiału roślinnego ze zbiorów.

Tym razem Bud posiada kilka nasion Autoflowering z hiszpańskiego banku nasion Delicious Seeds, które chciałby jednak zostawić sobie na później, jak również kilka sfeminizowanych nasion z banku nasion Devils Harvest, w którym Buddy wybrał sobie te noszące imię Casey Jones. W przypadku tych ostatnich Buddy zastosował sprawdzoną metodę kiełkowania jak tylko zobaczył, że z pierwszych klonów przetrwają tylko pojedyncze sztuki. Komercyjne nasiona działały bez zarzutu i cztery z pięciu nasion wykiełkowały natychmiast.

Po pobycie w niewielkich doniczkach zaproponowano roślinom przeprowadzkę do modnych, 3,8-litrowych toreb Root Pouch, które stwarzają korzeniom lepsze warunki niż plastikowe doniczki.

Wypełnione używanym substratem Cocostar Kokos, który, porządnie przerośnięty, został znów doprowadzony do wartości pH równej 6,0, dwie rośliny Casey po półtorej tygodnia w minidoniczce zostały przeniesione do wspomnianego Root Pouch i wstawione do komory kwitnienia, gdzie czekała już ostatnia z pierwotnie pięciu nieznajomych (z których od czasu zbiorów zrobiły się trzy).

Stała ona jedynie ok. cztery tygodnie w komorze kwitnienia i robiła wspaniałe wrażenie, które zawdzięczała prawdopodobnie długiemu, niemalże dziesięciotygodniowemu naświetlaniu 36-watowymi świetlówkami. Trzy ogromne główne kwiaty robiły wrażenie startującej rakiety kosmicznej razem z silnikami. Naprawdę udany okaz, Buddy!

Niestety z umiejętnościami klonowania było u pana Spencera trochę gorzej, ponieważ przeżyło tylko dwóch hermafrodytów. Bud zarzucał sobie, że traktował je zbyt po macoszemu. Jednak ponieważ jego inni mieszkańcy robili naprawdę dobre wrażenie, zwalamy winę na pecha początkującego.

Ponieważ koniec końców Buddy i tak chce przerzucić się na dobrze rokującą uprawę holenderską, szkoda wprawdzie pięknej, kosmicznej genetyki, ale Buddy jakoś może się pogodzić ze stratą, ponieważ roślina zabierała za dużo miejsca. Numer Pięć została więc odwiedzona przez dwie młode roślinki Casey Jones, którym chyba podobało się w torbach Pouch, podczas gdy dwie następne, zasadzone w takich samych pojemnikach, zostały wybrane jako potencjalne rośliny-matki i otrzymały dziennie 18 godzin wzrostu.

Teraz trzeba było czekać. Czekanie nie sprawiało Buddy’emu problemu, ponieważ trzy różne już wyschnięte kwiaty wprowadzały urozmaicenie. Przy tym Bud oglądał w domu klasykę kina, chodził popływać i jadł trochę pieczeni wieprzowej z przyjaciółmi w jednej z najlepszych knajp swego rodzinnego miasta.

W następnym tygodniu planowana była podróż kosmiczna Numeru Pięć, co miało sprawić, że zwolni się trochę miejsca.
Z tego powodu Bud zaczął oddzielać pierwsze pędy z obydwu będących jeszcze w fazie wzrostu roślin Casey Jones, celem uzyskania klonów. Posmarowane żelem do korzeni stawiał je w kosteczkach Easy Plug. Jeśli kolejne podejście do eksperymentów z klonami zakończy się powodzeniem, obydwie rośliny-matki zostaną niebawem odstawione do kwitnienia wraz z pozostałymi, a droga do nieskończonej liczby powtórek będzie stała otworem.

Do uprawy Green Devil Harvest Buddy zaopatrzył się w świeży, trzyskładnikowy nawóz GHE, dodając też substancję Oxy Grow, która podawana wraz z wodą do podlewania zapewnia roślinie dodatkową porcję tlenu, mimo iż nie jest to do końca bezpieczne, a w Niemczech substancja ta jest w ogóle wyłączona ze sprzedaży. Jednak zastosowanie takiego preparatu skróci okres oczekiwania Numeru Pięć na wystrzelenie w kosmos. Nawożone rośliny można również płukać z dodatkiem roztworu zawierającego tlen. Jesteśmy ciekawi, jak bardzo odmiana holenderska przebije mieszankę odmian stworzoną przez Buddy’ego i czy Numer Pięć dotrzyma tego, co obiecuję swoim wyglądem.

Informuj nas na bieżąco, Bud, cieszymy się na następną wycieczkę do Twojego zielonej altany.

mze

Artykuł z 41 numeru Gazety Konopnej SPLIFF

Oceń ten artykuł
(4 głosów)