A+ A A-

Poradnik Hodowcy Pomidorów – reaktywacja

Wznawiamy cykl porad dla miłośników ogrodnictwa. Domowa uprawa roślin egzotycznych, choć z początku prosta, z czasem staje się pasją, której często towarzyszy dążenie do perfekcji. Trapi was jakiś problem związany z waszym hobby? Piszcie do naszego redakcyjnego rolnika (Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript. ) – w każdym Spliffie znajdziecie odpowiedź na najciekawsze przypadki.

Ostatnio spotkałem się z moim przyjacielem, który jest wieloletnim ogrodnikiem. Wyznaje zasadę, że stosując tylko naturalne środki i pracę zgodną z matką naturą można osiągnąć sukces. Zmiany prawne, jakie nastąpiły w naszym państwie, zrobiły z niego przestępcę. Z dnia na dzień musiał porzucić swoje zainteresowanie. Niedawno pochwalił się, że wraca do dawnego hobby i poprosił mnie o pomoc w wyborze nawozów. Cel był prosty: nawozy miały być naturalne, dobre i tanie. Szło nam całkiem dobrze aż do momentu, w którym doszliśmy do produktów polecanych dla zdrowia korzeni zawierających ryzobakterie (np. Voodoo Juice firmy Advanced Nutrients). Zostało zadane mi proste pytanie: A co to robi za tyle pieniędzy? Szukając odpowiedzi na to pytanie, wkroczyłem na mglistą ścieżkę domysłów i zapewnień producentów, że ten produkt jest mi niezbędny i jeśli go zastosuje, osiągnę rewelacyjne wyniki. Często wchodząc do sklepu i wybierając nawozy i stymulatory, jesteśmy zasypywani masą niekonkretnych informacji, a producenci prześcigają się najnowszymi kompozycjami i kombinacjami składników potrzebnych naszym roślinom. Czytając skład i działanie wybranego nawozu, okazuje się, że każdy jest najlepszy, a to że do tej pory udawało nam się coś wyhodować było cudem lub przypadkiem. Każdy z tych produktów jest nam niezbędny. Używając ich, możemy osiągnąć superszybki wzrost i zbiory tysiąc procent większe. Powstaje jednak zasadnicze pytanie: czy tak naprawdę jest nam potrzebna technologia z kosmosu, by wyhodować piękną i zdrową roślinkę? Odpowiadając na to pytanie, stwierdziłem, że wszyscy wiedzą, że to działa, tylko jak? Bo pieniądze jakie musimy na to wydać, nie są małe.
Postanowiłem zagłębić się w ten temat i wyjaśnić, co tak naprawdę dają nam te produkty. Czytając etykietę, dowiadujemy się, że w buteleczce żyją dobroczynne bakterie z rodziny ryzobakteri, które mają nam zapewnić sukces hodowlany. Występują one w małych ilościach, naturalnie w glebie.

Wpływ tych małych ogrodników żyjących w ziemi można podzielić na dwie zasadnicze funkcje: bezpośrednią i pośrednią. Z działania bezpośredniego można wyróżnić możliwość produkcji fitohormonów, które mają zauważalny wpływ na wzrost rośliny oraz, co ciekawe, na obfitość kwiatostanu, szybkość dojrzewania kwiatów żeńskich oraz znaczne wzmocnienie pyłku. Roślina korzysta z nich podczas całego cyklu rozwojowego.

Ponadto bakterie te biorą udział w stymulacji rozrostu korzenia oraz indukcji włośników korzenia. Nasi mali ogrodnicy wytwarzają substancję przyspieszającą wzrost i poprawiającą rozrost bryły korzeniowej, a co dla nas ważne, wielkość kwiatostanu. Zwiększając powierzchnię korzeni, poprawiają ich zdolność do wchłaniania substancji odżywczych, czyli naszych drogich nawozów, które mają dać nam imponujące osiągnięcia. Z badań stymulacji wzrostu rzepy przeprowadzonych na rodzinie Bacillus, naukowcy wyciągnęli szokujące wnioski: rośliny, które były stymulowane bakteriami z tej rodziny miały o 80% dłuższe korzenie oraz zwiększyły masę korzenia o 120% w porównaniu do roślin, które rosły w glebie pozbawionej bakterii.
Pośrednimi efektami jest wzmocnienie odporności roślin na efekty działania fitopatogenicznych organizmów i indukcję odporności systemicznej roślin. Nasza roślinka staje się odporniejsza na stres, lepiej znosi wszelkie prace wykonywane w ogrodzie i jest mniej podatna na choroby. Efekty są tak silne w działaniu, że stanowią metody alternatywne do stosowania syntetycznych pestycydów.

Obejmują one zwalczenie biologiczne patogenów i indukcję odporności systemicznej roślin. Korzenie naszych podopiecznych są dla nas bardzo ważne, ponieważ niczym przez słomkę rośliny piją nimi wodę i nasze drogie nawozy.
Rośliny są ciągle atakowane przez różne grzyby, pleśnie i złe bakterie, które muszą po wprowadzeniu nawozu do gleby dać sobie radę z rośliną wzmocnioną dobrymi bakteriami i jeszcze konkurować o miejsce do życia z naszymi ogrodnikami. Nasi mali przyjaciele dbają o korzenie naszej rośliny, by rosła zdrowo i zaciekle bronią swojego miejsca do życia przed innymi.

Ponieważ występują one naturalnie w glebie, wprowadzając je do tego środowiska, zbliżamy się do warunków, jakie miałaby nasza roślina rosnąc naturalnie. Dzięki możliwości kupienia określonych rodzin bakterii możemy wprowadzić tylko te, które pozytywnie wpływają na rozwój rośliny. Dzięki swoim właściwościom stymulują korzenie do rozrostu na szerokość, co pozytywnie wpływa na zdolności rośliny do wykorzystania tego wszystkiego, co zawierają ziemia i nawozy.

Produkty te są zatem bardzo uniwersalne w swoim działaniu i skierowane do szerokiego grona odbiorców. Osoby początkujące mogą dzięki nim uniknąć problemów, jakie mogłyby napotkać podczas uprawy. Ponadto pomimo drobnych błędów można osiągnąć zaskakująco dobre efekty podczas zbiorów. Plantatorzy zaawansowani mogą jeszcze bardziej przyspieszyć wzrost roślin, zdobyć kolejny gram więcej oraz zmniejszyć ryzyko wystąpienia chorób w swoim ogrodzie. Setki tysięcy małych bakterii aktywnych dzień i noc przez całe swoje życie pracując na nasz sukces, są niedoceniane tylko dlatego, że żyją pod ziemią, a ich działanie nie jest widoczne gołym okiem. Lekceważenie ich stanowi duży błąd, bowiem oddala nas od oszałamiających sukcesów hodowlanych.

Mam nadzieję, że moje małe dochodzenie rozjaśniło trochę mgliste obietnice znajdujące się na odwrocie opakowania większości podobnych produktów i uchyliło rąbka tajemnicy z ogrodów, którymi zajmują się całe sztaby profesjonalistów.

Artykuł z 45 numeru Gazety Konopnej SPLIFF


(SZYMEK)

Oceń ten artykuł
(1 głos)