To, że Amsterdam stał się celem pielgrzymek spragnionych zakazanych w ich ojczyznach rozrywek może się podobać lub nie, ale od dawna nie dziwi już nikogo. Narkoturystyka i seksturystyka na masową skalę to niekoniecznie najjaśniejsze strony krajobrazu liberalnych przepisów i sporo wyrozumiałości należy się konserwatywnym mieszkańcom holenderskiej stolicy, którzy chcieliby jakoś ograniczyć działalność coffeeshopów, smartshopów i czerwonych witrynek
Czytaj dalej...
Facebook YouTube