Parakwat
W Stanach Zjednoczonych w ramach restrykcyjnej i „agresywnej” polityki antynarkotykowej rządu federalnego wobec marihuany, zaczęto wykorzystywać lotnictwo do walki z nielegalnymi plantacjami konopi. Do taktycznych zadań, latających na usługach DEA samolotów i helikopterów, należały naloty na rejony plantacji z wykorzystaniem chwastobójczego i silnie toksycznego związku chemicznego, pod nazwą – Parakwat. Mimo że środek ten od 11 lipca 2007 został zakazany na obszarze Unii Europejskiej, to w krajach Ameryki i reszty świata niekiedy jedynie z niewielkimi ograniczeniami jest legalnie stosowany do dnia dzisiejszego. Czysta substancja tego herbicydu w bezpośrednim spożyciu przez człowieka „działa w sposób żrący na błony śluzowe gardła, ust, przełyku oraz żołądka”. Znaczna ilość preparatu w organizmie może prowadzić nawet do śmierci, z uwagi czego w krajach trzeciego świata jest on wykorzystywany jako środek samobójczy. Natomiast, dzięki swoim destrukcyjnym właściwościom szybkiego działania i wchłaniania przez roślinę, stosowany jest w zwalczaniu chwastów, stanowiąc dzisiaj składnik 1/3 tego typu produktów na świecie. Jako broń w amerykańskiej wojnie z marihuaną Parakwat od lat siedemdziesiątych XX wieku był wykorzystywany przez agencję DEA (Drug Enforcement Administration) w niszczeniu sporych i dobrze ukrytych plantacji Cannabis, począwszy od 1972 roku, kiedy to wprowadzono program wsparcia dla sąsiedniego Meksyku, z którego pochodziła największa podaż marihuany na amerykańskim rynku. Następnie w 1975 roku akcję rozpylania Parakwatu drogą powietrzną zaczęto przeprowadzać także w samych Stanach Zjednoczonych, co wzbudziło sporo kontrowersji. Z czasem akcja objęła wszystkie państwa Ameryki Środkowej i Południowej, z których eksportowano narkotyki do kraju „Wuja Sama”, wykorzystując tą metodę również w wykorzenieniu narkotycznych upraw maku i krasnodrzewu, czyli krzewu koki. Dzisiaj DEA prawdopodobnie zaprzestała używania tej praktyki jedynie na terytorium USA, choć jednoznacznie nie można tego wykluczyć, mając na uwadze to, jak rzeczywiste działania służb różnią się od oficjalnych deklaracji. W krajach Ameryki Środ. i Płd. nadal przeprowadzane są naloty z wykorzystaniem Parakwatu w trwającej od lat „War on Drugs”.
Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku, czyli w kilka lat po rozpoczęciu akcji, której kosztem było niszczenie wykorzystywanych przez plantatorów – obszarów środowiska naturalnego w Stanach, rozgorzały liczne dyskusje trwające po dziś dzień nad tym kontrowersyjnym narzędziem walki z uprawami Marihuanistów. Przeprowadzono wiele badań, które zdecydowanie zaprzeczały szkodliwości Parakwatu wobec palaczy konopi, które zostały skażone Parakwatem. I tak m.in. raport Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA) z 1995 roku stwierdza, iż zanieczyszczanie marihuany Parakwatem nie powoduje zdrowotnych szkód w płucach i innych narządach jej użytkowników. W raporcie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) o zdrowotnych następstwach używania konopi na tle alkoholu, nikotyny i opiatów z 1995 roku – również zapisano sentencję, która mówi, iż niekorzystne skutki używania konopi skażonej Parakwatem są bezpodstawne (Hollister, 1986). Natomiast, w 2011 roku US National Institutes of Health and The Parkinson’s Institute and Clinical Center in Sunnyvale opublikowały najnowsze wyniki z badania, które obalając dotychczasowe tezy, wykazało związek między używaniem Parakwatu a chorobą Parkinsona wśród robotników rolnych. Rolnicy, którzy używają Parakwat lub inne środki chwastobójcze o podobnym mechanizmie działania, są zdecydowanie, bo 2,5-krotnie bardziej narażeni na rozwój choroby Parkinsona(sciencedaily.com). Wyniki Narodowego Instytutu Zdrowia Stanów Zjednoczonych o szkodliwości Parakwatu przeczą zatem Raportowi WHO ‘95, opierającemu się na przeglądzie ówczesnej, naukowej literatury przedmiotu. Od momentu jego publikacji, minęło już 17 lat... Kwestie zdrowotnych następstw zanieczyszczeń konopi poruszone w raporcie, którym z uwagi na tamtejsze czasy poświęcono niewiele miejsca i uwagi, przestały więc być aktualne, głównie dzięki nowym odkryciom naukowców z amerykańskiego Instytutu Zdrowia, ale także ze względu na szereg procesów i zjawisk w ostatnim czasie, takich jak choćby praktyki niektórych handlarzy, zanieczyszczających ziele w celu zwiększenia jego wagi, a co za tym idzie – jego komercyjnej wartości, skutkując dolegliwościami płuc i układu oddechowego u konsumentów „kraszonej trawy”. Wracając do kontrowersyjnego Parakwatu oraz jego wykorzystania w zwalczaniu marihuany, przedstawiona tu metoda działania amerykańskich służb, jest kolejnym argumentem ku temu, że „agresywna” polityka państwa w stosunku do upraw i plantatorów konopi nie tyle co skutecznie przeciwdziała konsumpcji ziela, a z większa szkody wywołane używaniem marihuany! - W omawianym przypadku - narażając jej użytkowników i plantatorów na chorobę Parkinsona. Warto tu przypomnieć fakt, iż przeprowadzone m.in. w Czechach badania, o których pisaliśmy już w jednym z poprzednich numerów „Spliffa” świadczą, iż używanie Cannabis łagodzi symptomy właśnie tej choroby układu nerwowego. Paradoksalnie, więc może się zdarzyć, że gdzieś w Ameryce do stosującego konopie w celach medycznych – pacjenta, cierpiącego na chorobę Parkinsona mogą trafić przetwory skażone wysoce toksycznym Parakwatem…
Mimo wszystko, urzędowe opracowania dowodziły o wysokiej skuteczności metody rozpylania Parakwatu w redukcji podaży marihuany w Stanach Zjednoczonych, szczególnie tej pochodzącej z Meksyku. Co ciekawe, to właśnie wykorzystanie tej broni począwszy od lat siedemdziesiątych XX wieku, która niszczyła liczne plantacje oraz podejrzliwość plantatorów co do szkodliwości skażonego Parakwatem ziela, przyczyniło się to w latach osiemdziesiątych do zwrócenia się growerów w stronę bardziej bezpiecznej hydrouprawy. Jak na ironię, to rozpoczęte przez DEA naloty samolotów rozpylających Parakwat nad plantacjami marihuany przyśpieszyły znaczny postęp hydroponiki, która dziś w wielu rejonach świata zdominowała metody upraw nie tylko konopi, ale także przyniosła nowe możliwości w samej botanice. Po raz kolejny natura udowodniła, że kilkutysięcznoletni związek ludzkich endokannabinoidów z roślinnymi kannabinolami, w obliczu nowych, szkodliwych zagrożeń środowiska – ewoluuje… W opisanej historii do tego stopnia, że dziś każdy może uprawiać konopie we własnym domu, odcinając się tym samym od „czarnego rynku”, a także innych zewnętrznych zagrożeń. Władze, politycy i ich funkcjonariusze, choćby wszelkimi metodami – nie wykorzenią marihuany, a swymi pro lub anty działaniami co najwyżej przyspieszą BIOSPOŁECZNĄ EWOLUCJE KONOPI!
Artykuł z 43 numeru Gazety Konopnej SPLIFF
Łukasz J. Kieslich