Myśl globalnie, legalizuj lokalnie
Długo przed wschodem słońca Jeff i Liz są na plaży. Ich prywatny Tuvalu Legalize Break-Fest zainauguruje wielką światową serię demonstracji konopnych. Mały archipelag Tuvalu to jedno z ostatnich miejsc na świecie, które poznało konopie.
Położone na środku Pacyfiku wyspy odkryli dopiero ok. 1567 r. Hiszpanie. Teraz ich mieszkańcy chcą GMM rozpocząć. Pomimo że Jeff i Liz nie liczą, że przybędzie wielu aktywistów, to cieszy ich być częścią ogromnego wydarzenia – Global Marijuana March.
GMM istnieje od 1999 r. W tym roku uczestniczy co najmniej 250 miast. „Razem” z Jeffem i Liz w Tuvalu będzie ponad milion osób, demonstrujących za legalizacją konopi, lub po prostu tańczących. Najwyżej potańczyć mogą organizatorzy GMM w Johannesburgu. W demonstracji udziału tu nie weźmie prawie nikt. Strach przed przestępczością i przemocą w „najbardziej niebezpiecznym mieście Afryki” trzyma ludzi w domach. Ka żdy może działać jak lubi – bez względu na to, czy będzie to stoisko informacyjne czy kongres, masowa demonstracja czy koncert w knajpie za rogiem. W stolicy Republiki Południowej Afryki jest więc legalize party. Reggć, basy, mikrofon to wszystko, czego potrzebują. Jednym się martwią, ich przesłanie idzie w zapomnienie, nikogo nie obchodzi. Policja z pewnością nawet nie spojrzy. W codziennym życiu w RPA mają poważniejsze problemy niż wszechobecni miłośnicy konopi.
Właściwie to nawet poważniejsze ma policja Królestwa Tajlandii. Niemal nigdzie indziej problemy z przestępczością zorganizowaną, prostytucją, handlem ludźmi i bronią nie są dotkliwsze. Wciąż trzeba więcej policji i prokuratorów i coraz częściej zatrudnia się nieszkodliwych palaczy.
W Bangkoku nie ma spokojnego festiwalu, jak w Johannesburgu. Tutaj na GMM są głównie starsi ludzie. Wiele kobiet jest tutaj, bo z powodu kilku gramów bhangu bardzo długo nie zobaczy swoich synów. Przeciw tajskiemu prawu narkotykowemu zorganizowano milczący protest – nawet rozdawanie ulotek jest niedozwolone, a policja pilnuje.
W wielu miejscach Azji sytuacja jest jeszcze gorsza. Gdzieniegdzie użytkownikom grozi nawet kara śmierci, a ruch legalizacyjny nie istnieje. Kto zostanie posądzony o spożywanie konopi, często znika na lata za murami.
Tylko w jednym regionie świata totalna „wojna z marijuaną” jest bardziej namacalna niż w Azji Południowo-Wschodniej. Chociaż w Meksyku nie musisz bać się więzienia za używanie marihuany, to do konfliktów związanych z prawem narkotykowym dochodzi częściej niż gdziekolwiek na ziemi. Tylko w r. ‘08 ponad 1600 Meksykanów zginęło pod gradem kul rywalizujących rodzin mafijnych lub z ręki przeprowadzających policyjne operacje. U południowych sąsiadów USA marijuana jest wielkim biznesem. Na szmuglu zielonego złota na teren bogatej północy zarabia się miliardy. Większość z nich zasila bezpośrednio kasy wojenne różnych mafii. Rząd przeciwstawia arsenał uzyskany dzięki pomocy Stanów.
Słabo wyszkolona i opłacana policja już opuściła graniczne prowincje. Raz na przykład, w 2006 roku, wydalono ze służby ponad 10 000 funkcjonariuszy za jednym zamachem. Całe rewiry były opłacane przez narcos. Ponieważ kresu przemocy nie widać, na GMM w Meksyku-mieście przyjdzie również mnóstwo tych, którzy sami nie używają konopi. Ponad 90% rodzimego ziela kupuje US, a Meksykanie nie chcą dłużej być ofiarami ich wojny.
W 2009 roku mieszkańcy wielu miast Ameryki Środkowej i Południowej organizują GMM, aby zwrócić uwagę na to, że ich rządy za pieniądze od USA, od DEA (Drug Enforcement Agency), niosą im nędzę i przemoc, tysiące zabitych i rannych. Coraz więcej ludzi na tym kontynencie ma dość umierania na polach najdłużej trwającej amerykańskiej wojny.
I w Stanach Zjednoczonych coraz liczniej żąda się zakończenia „War on Drugs”. Tutaj Globalny Marsz jest najbardziej popularny – odbywa się w około osiemdziesięciu miastach. Ale to kraj kontrastów. Chociaż w Kalifornii zapłonie tysiące legalizacyjnych jointów, w liczącym 1,3 mln mieszkańców teksaskim Dallas organizatorzy marzą o choćby setce współdemonstrantów. Barry Cooper, gość specjalny tej manifestacji, mówi, że nawet jeśli to się nie powiedzie, cieszy się, bo wie to samo co Jeff i Liz z archipelagu na antypodach – będą częścią największego przedsięwzięcia legalizacyjnego, jakim jest obejmujący cały świat Globalny Marsz Konopny.