Od Szczecina do Opola leci chmura, chmura zioła!
Tak rozpoczynający przyśpiewkę wers, znakomicie charakteryzuje Marsz Wyzwolenia Konopi, który 4 czerwca przeszedł przez centrum stolicy województwa zachodniopomorskiego.
Intensywna „propaganja” rozpoczęła się około dwóch tygodni wcześniej. Dzięki pracy miejscowych aktywistów i ludzi dobrej woli na mieście pojawiły się plakaty, vlepki oraz ulotki informujące o marszu. Również na Facebooku hałas robił się z każdym dniem co raz większy, kolejne osoby deklarowały swój udział w tym przedsięwzięciu. Zainteresowanie mediów przed marszem tylko połowicznie spełniło nasze oczekiwania. „Mainstreamowe” media temat przemilczały praktycznie zupełnie, natomiast dzięki lokalnym gazetom i portalom internetowym byliśmy w stanie dotrzeć do większej grupy potencjalnych zainteresowanych.
We wszelakich urzędach i miejscach, gdzie trzeba było załatwiać papierkowe sprawy, nie napotkaliśmy praktycznie żadnych trudności. Zarówno urząd miasta, jak i policja przychylali się do każdej naszej prośby i licznych zmian, np. w trasie przemarszu, którą doskonaliliśmy jeszcze 3 czerwca. Słysząc o problemach w innych miastach (szczególnie w Warszawie), byliśmy mile zaskoczeni łatwością załatwiania wszelkich formalności u osób, które „z urzędu” powinny mieć nas w głębokim poważaniu.
Co do samego marszu – trasa obejmowała ścisłe centrum miasta, jego główne skrzyżowania i ronda. Manifestacja rozpoczynała się na Deptaku Bogusława i kończyła się na szczecińskich Jasnych Błoniach. Dzięki wsparciu finansowemu licznych organizacji i firm, mogliśmy sobie pozwolić na ściągnięcie lawety oraz nagłośnienia, co na pewno uatrakcyjniło przemarsz. Na miejscu zbiórki o 15:00 zebrało się ponad 1,5 tysiąca osób. Rozdaliśmy materiały promocyjne, m.in. „Spliffa” oraz ulotki „jak umknąć z jointem policji i prokuraturze?”, zaapelowaliśmy także o pokojową manifestację, odśpiewaliśmy „sto lat” jednemu z naszych działaczy obchodzącemu tego dnia urodziny i ruszyliśmy w drogę.
Maszerowaliśmy ponad dwie godziny, skandując dobrze znane hasła, u przechodniów wzbudzając uśmiech i aprobatę. Wielu z nich przyłączało się do nas przez całą drogę. Naturalnie kierowcy byli wściekli, ale to żadna nowość. Wiele osób pozdrawiało nas z okien i balkonów swoich mieszkań. Po dojściu na Jasne Błonia rozdaliśmy nasiona, które rozeszły się w iście ekspresowym tempie. Sam marsz nie przyniósł żadnych negatywów – zero zatrzymań przez policję, żadnych burd. Warto nadmienić fakt, że na 1,5 tysiąca osób „miśki” wysłali piechotą tylko 4(!) swoich umundurowanych kolegów. Myślę, że należy również podkreślić „różnorodność” uczestników. Obok siebie maszerowali anarchiści, dreadziarze, punkowcy, rodzice z dziećmi, hip-hopowcy, miłośnicy nylonowych ubrań, kibice miejscowej Pogoni i wielu innych. Istny miszmasz, który pozornie ciężko utrzymać w spokoju , a jednak – udało się!
Dzięki pozytywnej energii osób uczestniczących w tym Marszu w obojętnie jakiej roli, wszystko udało się w 100%, a My możemy planować kolejne akcje.
We wszelakich urzędach i miejscach, gdzie trzeba było załatwiać papierkowe sprawy, nie napotkaliśmy praktycznie żadnych trudności. Zarówno urząd miasta, jak i policja przychylali się do każdej naszej prośby i licznych zmian, np. w trasie przemarszu, którą doskonaliliśmy jeszcze 3 czerwca. Słysząc o problemach w innych miastach (szczególnie w Warszawie), byliśmy mile zaskoczeni łatwością załatwiania wszelkich formalności u osób, które „z urzędu” powinny mieć nas w głębokim poważaniu.
Co do samego marszu – trasa obejmowała ścisłe centrum miasta, jego główne skrzyżowania i ronda. Manifestacja rozpoczynała się na Deptaku Bogusława i kończyła się na szczecińskich Jasnych Błoniach. Dzięki wsparciu finansowemu licznych organizacji i firm, mogliśmy sobie pozwolić na ściągnięcie lawety oraz nagłośnienia, co na pewno uatrakcyjniło przemarsz. Na miejscu zbiórki o 15:00 zebrało się ponad 1,5 tysiąca osób. Rozdaliśmy materiały promocyjne, m.in. „Spliffa” oraz ulotki „jak umknąć z jointem policji i prokuraturze?”, zaapelowaliśmy także o pokojową manifestację, odśpiewaliśmy „sto lat” jednemu z naszych działaczy obchodzącemu tego dnia urodziny i ruszyliśmy w drogę.
Maszerowaliśmy ponad dwie godziny, skandując dobrze znane hasła, u przechodniów wzbudzając uśmiech i aprobatę. Wielu z nich przyłączało się do nas przez całą drogę. Naturalnie kierowcy byli wściekli, ale to żadna nowość. Wiele osób pozdrawiało nas z okien i balkonów swoich mieszkań. Po dojściu na Jasne Błonia rozdaliśmy nasiona, które rozeszły się w iście ekspresowym tempie. Sam marsz nie przyniósł żadnych negatywów – zero zatrzymań przez policję, żadnych burd. Warto nadmienić fakt, że na 1,5 tysiąca osób „miśki” wysłali piechotą tylko 4(!) swoich umundurowanych kolegów. Myślę, że należy również podkreślić „różnorodność” uczestników. Obok siebie maszerowali anarchiści, dreadziarze, punkowcy, rodzice z dziećmi, hip-hopowcy, miłośnicy nylonowych ubrań, kibice miejscowej Pogoni i wielu innych. Istny miszmasz, który pozornie ciężko utrzymać w spokoju , a jednak – udało się!
Dzięki pozytywnej energii osób uczestniczących w tym Marszu w obojętnie jakiej roli, wszystko udało się w 100%, a My możemy planować kolejne akcje.
Facebook YouTube