A+ A A-

Ludzie, plakaty, spoty reklamowe, artyści...Warszawa

Dnia 28 maja 2011 roku w Warszawie po raz ósmy odbył się Marsz Wyzwolenia Konopi. Jedyna myśl jaka mi do głowy przychodzi, kiedy wspominam całą imprezę, to cytat z tekstu pewnej piosenki: „A miało być tak pięknie”. Wszystko zapowiadało się rewelacyjnie: ludzie, plakaty, spoty reklamowe, artyści i wielu innych znanych i mniej znanych osób promowało całe przedsięwzięcie. Nawet prezydent Obama przyleciał! Nie ma co oczu mydlić, wszyscy tam byliśmy i wszyscy widzieliśmy mało demokratyczne rozkazy Panów Rządzących tym krajem.
 
Osobiście miałem okazję przez chwilę uczestniczyć w przygotowaniu Marszowych scen. W sobotnie przedpołudnie było dość pochmurno (matka natura wiedziała co się święci), ale wszyscy z uśmiechem na twarzy biegali jak mrówki, byle tylko zdążyć na godzinę 15:00, aby bez spóźnień i problemów z Policją wystartować z Placu Defilad pod Pałacem Kultury i ruszyć w stronę Sejmu. Dużo się wydarzyło w ten dzień, nie wiem czy o wszystkim napiszę, ale mam nadzieję, że nie pominę spraw najważniejszych.MWK w Warszawie - Janusz Palikot i Andrzej Dołecki

Na Plac dotarłem dwie godziny przed rozpoczęciem i o umówionym czasie przyjazdu udekorowanych aut/scen. Ludzi było dość sporo, z resztą już od wczesnego rana aktywiści zbierali się pod Pałacem Kultury i oczywiście każdy musiał zostać wylegitymowany lub spisany i sprawdzony po kieszeniach, czy przypadkiem nie mam tam „bomby”. Śmiechu warte: byłem rewidowany trzy razy w ciągu dwudziestu minut- lekka przesada. Z każdą kolejną godziną tłum zaczynał się niecierpliwić, standardowo poleciało kilka haseł typu: „Sadzić, Palić, Zalegalizować”, czy też jedno z moich ulubionych „zmień dilera na rolnika”. Gdy dochodziła godzina wymarszu w tłumie ludzi rozwiała się plotka, która następnie okazała się faktem, że Policja zatrzymała lawety do szczegółowej kontroli, po czym znaleźli wymyślone usterki i zatrzymali dowody rejestracyjne dwóch z sześciu aut, jak się później tłumaczyło, dla bezpieczeństwa uczestników Marszu. Bzdura! Jeden z kierowców usłyszał tekst typu: „nawet jeśli te tiry miałyby dwa tygodnie i wyjechałyby prosto z salonu to i tak bym coś znalazł” – bez komentarza. Tłum aktywistów ustawił się przed ulicą Marszałkowską, gdzie oczekiwał na wymarsz. Wśród manifestujących łatwo było można dostrzec „panów po cywilu”, którzy wykrzykiwali niezbyt miłe hasła, skutecznie wciągając tłum w tę bezmyślną agresję. Gdy pojawił się bus zastępczy, łza stanęła mi w oku, nogi lekko się ugięły, a ręce opadły z sił, lecz i to nie powstrzymało ducha manifestacji, który to jeszcze z większą przyjemnością ruszył, by walczyć o swoje prawa do konopi i wolności. Gdy tylko sprzęt został podłączony, a głośniki umieszczone na dachu busa, oddając pierwsze dźwięki muzyki, wszyscy ruszyli szybkim i zdecydowanym krokiem pod sejm. Szybkim, gdyż cała sytuacja z zatrzymaniem lawet spowodowała półtora-godzinne opóźnienie i mieliśmy skrócony czas na żądanie swoich praw. Cały przemarsz odbył się dość spokojnie, choć dostarczył wielu wrażeń. Szczególnie niezapomniane były chwile, gdy Janusz Palikot przed swoim przemówieniem na placu Bankowym puścił z lufki klika dymków, czy też przejście w tunelu, gdzie to głos manifestujących rozniósł się potężnym echem na całe miasto. Gdy tłum dotarł pod sejm, organizatorzy wyrazili swoją opinię na temat całego zdarzenia i podziękowali zebranym za tak liczne przybycie, a zjawiło się więcej niż 10 tysięcy obywateli. Podczas Marszu doszło do bezsensownego zatrzymania doktora prawa z  Uniwersytetu Jagiellońskiego pana Mateusza Klinowskiego, bo przebywał w pobliżu osób podejrzanych o posiadanie narkotyków. Był to kolejny absurd ze strony Policji, która wszelkimi siłami dążyła do tego, by zebrani zaprzestali manifestacji. Dr Klinowski został bezpodstawnie przeszukany w miejscu publicznym, a następnie przetransportowany do komendy na ul. Wilczej by spisać protokół. Najwidoczniej panom policjantom nie spodobały się ulotki które dr Klinowski rozdawał, a zawierały one kompendium wiedzy na temat praw osób podejrzanych o posiadanie narkotyków, czyli całą prawdę. Po mimo wszystkich niedogodności Marsz można zaliczyć do udanych, po raz kolejny ludzie pokazali swój sprzeciw dla bezmyślnego prawa, jakie panuje w tym kraju.

Po Marszu duża część aktywistów udała się do klubu M25 na ul. Mińskiej, gdzie odbyło się after-party, podczas którego dużo się działo. Można było zjeść smaczną kiełbaskę z grilla, czy tez odwiedzić stoiska firm, takich jak PalTo czy unikatowebonga.pl. Nie zabrakło również stoiska Wolnych Konopi, gdzie to wielu zainteresowanych dostało informację na temat nowych, a także starych projektów inicjatywy. Wielu artystów wspierających całą akcję, dało mocny koncert. Na scenie głównej wystąpili między innymi: Natural Dread Killaz, DJ 600V, Ekipa Grube Jointy, Jasna Liryka, Tallib & Wojna & Robako, Krzak Selecta, Metrowy & Rufijok & Mass Cypher, Pan Borman & Difel & Simon. Również na tej scenie odbyły się pokazy dancehall, a wystąpili: Ula “AFRO” Fryc, oraz Jiggy Vibez. Nie zapominając o scenie elektronicznej, usytuowanej w drugiej części klubu, nie omieszkam wspomnieć o następujących artystach, którzy tam wystąpili, a byli to: Sebass (PoF Art, KBC), Vargas (Zero Rockers, CZ), Klivids & Fuqa (Radom Raggajungle), D’monik & DJ Sebo (Autonoma Kolektyw, Wrocław) i wielu innych. Cała impreza trwała do wczesnego rana gdzie już tylko nieliczni zostali, dopalając ostatnie skręty. Po mimo wielu przykrych incydentów utrudniających całe przedsięwzięcie, organizatorzy poradzili sobie znakomicie i po raz kolejny marsz Wyzwolenia Konopi przeszedł ulicami Warszawy, głosząc słowo o legalizacji.
 

 

Kamil Sipowicz i dr Mateusz Klinowski
 
MWK 2011 w Warszawie
 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)