Policyjny nalot na skansen
W Lipinach na Podkarpaciu znajduje się muzeum – reymontowska wieś w czterokrotnej miniaturze. Właścicielka, Zofia Gągała-Bohaczyk jest zafascynowaną nagrodzoną Noblem powieścią „Chłopi”. Jest realistycznie: figurki ludzi i zwierzęta, rośliny uprawne, chałupy, karczma, synagoga, kościół... A wśród roślin np. zboża, ale i oczywiście maki czy konopie. To te ostatnie przeszkadzały tajemniczemu informatorowi.
Potem była wizyta policjanta z wydziału kryminalnego przebranego za turystę i komisyjne wyrwanie siedmiu roślin, które przewieziono do ekspertyzy. Pani Zofia i jej rodzina byli trochę zaskoczeni, trochę rozbawieni powagą interweniujących. Do tej pory nikomu nie wadziło, że młodzież może zobaczyć wiernie odtworzoną XIX-wieczną polską wioskę dla urozmaicenia edukacji – i słusznie. Tej edukacji zabrakło chyba szyszkownikom; rzeczniczka tłumaczyła dziennikarzom, że akcja była ich obowiązkiem, ale przyznać trzeba, że została przeprowadzona z typową gorliwością. Nie wiadomo, czy zostanie wszczęte postępowanie administracyjne za niedopełnienie szeregu formalności do uprawy konopi pastewnych, jak kontraktacja i zgoda wojewody, jak również, czy mundurowi przyjdą jeszcze raz po polne maczki. Na antenie TVN24 rzecz oczywistą, czyli powszechność konopi w krajobrazie Polski czasów przedprohibicyjnych, w tradycyjnej kuchni, jak i na kartach dzieł największych pisarzy tłumaczył cierpliwie jak dzieciom dr T. Kowalczyk z Instytutu Literury Polskiej. Z kolei G. Wodowski z krakowskiego Monaru oraz sami dziennikarze nie byli w stanie powstrzymać się od kpin. Program nosił znamienny tytuł „Prosto z Polski”.
Dział:
News
Facebook YouTube