Najnowszy raport przygotowany przez Instytut Studiów Społecznych i Ekonomicznych Uniwersytetu w Essex ocenia koszty i zyski z wprowadzenia regulowane przez państwo rynku konopi w Anglii i Walii. Najbardziej korzystny model przypominałby ten obowiązujący w przypadku tytoniu – ze ścisła kontrolą produktu i dostawcy, wsparty zakazem reklam i solidną dawką edukacji.

'The Economist' cytuje szacunkowe zyski – po uwzględnieniu dochodu z akcyzy i sum zaoszczędzonych na ściganiu mogłyby sięgnąć 900 milionów funtów rocznie! Jeden z czołowych brytyjskich tygodników przywołuje też inne znane argumenty – kontrolę nad jakością produktu, oraz zmniejszenie kontaktów milionów konsumentów ganji ze środowiskami przestępczymi.\

Pomimo jednak tych argumentów 'The Economist' nisko ocenia realną szansę zmiany prawa – przywołuje marcową deklarację rządu o braku przesłanek przekonujących do przemyślenia dotychczasowej polityki narkotykowej, przypomina też o anonimowej ankiecie w której trzy czwarte brytyjskich posłów przyznało, że temat jest zbyt kontrowersyjny, by zdobyć się na uczciwą debatę. Niestety wybrańcy narodu wiernie odzwierciedlają jego poglądy – ponad połowa podanych królowej popiera dalszą kryminalizację marihuany, a jedynie cztery procent obywateli popiera bezwarunkową legalizację. Może jednak właśnie dlatego debata byłaby przydatna?

[w trójstopniowym systemie brytyjskim marihuana kilka lat temu wróciła z najlżejszej, do środkowej kategorii 'B'. niezależnie od zawirowań legislacyjnych regularna konsumpcja systematycznie spada i obecnie utrzymuje się na poziomie około 7% dorosłych obywateli]

Źródło: 'The Economist'
http://www.economist.com/news/britain/21586554-it-high-time-new-debate-drug-policy-politicians-remain-wary-spliffs-and-butts