Leki na bazie THC nieskuteczne
Kiedy dzisiaj po raz drugi przeczytałem ten cytat rzecznika firmy THC-Pharm Holgera Rönitza, zadałem sobie poważne pytanie: co mają teraz zrobić organizacje walczące o medyczną marihuanę? Uspokoić się, ponieważ polityka wreszcie jest chętna do nawiązania dialogu? Zamknąć się, bo z taktycznego punktu widzenia mogłoby to przyspieszyć pokrycie kosztów leków zawierających THC? Pozostawić pole do popisu tym, którzy marzą o nieograniczonym dostępie zamiast opracowywać ewentualne regulacje? Żeby w ten sposób utrzymać przy życiu stereotyp głupiego palacza? Czy może powinni teraz powiedzieć: „Sorry, wycofujemy się, odwołujemy wszystkie rozmowy i posiedzenia dopóki nie zostanie wprowadzona refundacja Dronabinolu i spółki”?
Dzięki wieloletniej pracy u podstaw tym samym jednostkom udało się przy okazji spopularyzować w polityce i społeczeństwie temat marihuany jako środka medycznego. To właśnie ci ludzie stworzyli modele, które z jednej strony gwarantują pokrycie potrzeb pacjenta w ramach systemu zdrowia, z drugiej zaś strony pozwalają na zastąpienie represyjnej polityki względem marihuany polityką bazującą na faktach. Wielu pacjentów pierwszy raz zetknęło się z marihuaną jako substancją nielegalną zanim w ogóle zdali sobie sprawę z jej potencjału medycznego. Ludzie tacy jak Jack Herer i Michelle Rainez w latach 90-tych sprawili, że zaczęło się mówić o marihuanie jako o substancji medycznej. W czasach, gdy temat ten jeszcze nikogo nie interesował, gazety, takie jak Hanf Journal [niemiecki odpowiednik Spliffa], były regularnie świadkami trudności, jakie firma Thc-Pharm miała z władzami i swoim wizerunkiem publicznymi.
Zamiast przyłączyć się do bazującej na faktach dyskusji o marihuanie, aby postawić jasne granice między dwoma aspektami, rzecznik THC-Pharm dyskwalifikuje dokładnie tych ludzi i instytucje, którzy przez wszystkie lata wspierali interesy firmy (w czasach gdy konopie w medycynie przez większość mediów nazywana była pseudo-lekarstwem dla starzejących się hippisów). Koniec końców nikt nie żąda udostępnienia marihuany dla wszystkich, lecz od lat pracujemy nad modelami, które regulowałyby zarówno dostęp do marihuany stosowanej jako lekarstwo, np. nad dostępem dla dorosłych. Jeśli THC-Pharm nie chce, aby po zalegalizowaniu marihuany do celów medycznych pojawiła się rzesza niby-pacjentów, nie da się uniknąć debaty o ponownej legalizacji a tym bardziej nie należy nazywać ją niepotrzebną. Na koniec trzeba pamiętać, że wielu pacjentów, zażywających Dronabinol, w dalszym ciągu jest skazanych na czarny rynek, ponieważ lek na receptę jest ok. czterokrotnie droższy niż marihuana sprzedawana w Holandii i tylko w niewielu przypadkach refundowany jest przez kasy chorych. Dla nich ponowna legalizacja, nawet tymczasowa, byłaby lepsza, niż głupie gadanie.
Artykuł z 52 numeru Gazety Konopnej SPLIFF
Michael Knodt
Facebook YouTube