A+ A A-

ARKAPARK

Odcisk Papilarny Podziemia 2oo8 Lou & Rocked Boys c/o Rockers Publishing Teza o polskich korzeniach polskiego dubu i rege jeszcze do niedawna wydawała się fantastyczna i poniekąd śmieszna, czy nawet niedorzeczna. To jakby mówić o polskich źródłach polskiego jazzu i rocka. Zaletą jednak takiej opcji jest skrócenie historii, bo skoro początki są nie nazbyt odległe, to i lekcja nie będzie się ciągnąć nadmiernie w nieskończoność.

 

Ile to już razy polecałem uwadze coś, po co warto sięgnąć na początek w poszukiwaniu, zainteresowaniu, poznaniu nawet. Muzyka jest natchnieniem przesłania. Rege jest misją Rastafari. A poza tym jest też muzyką pełną możliwości. Więc gdy teraz zaczynam opowiadać jej historię, staję przed kwestią, co wybrać na początek, ruts czy dub, czy może rege ze wstawkami. Z dwunastu utworów każdy wiedzie w inną historię. A dizajn nijak nie wskazuje na to, że mamy do czynienia z rege. Tylko tytuły Trzykroć Biada i Mury wywołują jakieś migotliwe skojarzenia. Pierwszy z Izrćlem, drugi z Habakukiem, lecz by nie sięgać tak daleko i głęboko, możemy poprzestać na skojarzeniach związanych z tradycją, którą zapoczątkował Świat Czarownic i RAP. Naturalną siłą Arkaparku są fanfary, chóry i responsorialny zaśpiew. Nic nowego w rege, od czasów Desmonda Dekkera. Nowa historia zwalnia nas z obowiązku uczenia się o nim. Rolę idoli powierzono kukiełkom, animowanym przez media, o których nie warto pamiętać, więc tym bardziej i o poprzednikach.

Ponieważ czarno widzę edukacyjną perspektywę, tym samym nie wydaje mi się, by Arkapark znalazł się w spisie kanonu lektur podstawowych, z jakim należy się zaznajomić przystępując do tematu rege w Polsce. Jako ślepy czarnowidz mam wrażenie, że następuje powolny kryzys rege, czego paradoksalnym dowodem są realizacje takie jak Arkapark.

Oceń ten artykuł
(0 głosów)