A+ A A-

TREBUNIE-TUTKI & TWINKLE BROTHERS

Songs Of Glory – Pieśni Chwały2oo8 Agora S.A.W dawnych czasach zasłynąłem jako autor i organizator spotkań seminaryjno-warsztatowych pt. Ludowe źródła kultury popularnej i masowej. Musiał w tym maczać swój paluch jakiś Duch Czasu, bowiem wtedy też poczynał się projekt, dziś znany jako Trebunie-Tutki & Twinkle Brothers. Minęły lata, epoki, pokolenia i na dowód, że tylko krowa nie zmienia zdania, redakcja, która kiedyś obiecywała, że rege nie zagości na jej łamach, została medialnym patronem i wydawcą albumu, jakiego mogliby pozazdrościć nowowstępujący na rege-scenę.
 
Sygnowany jest wprawdzie jako strefa inne brzmienia i faktycznie od brzmienia rege lekko odbiega, ale za to okładkę ozdabiają wizerunki liści konopi, które obok fraktalowych wzorów śnieżynek stanowią znamienity motyw dekoracyjny. Czy to nie słynny malarz Paul Klee oszalał po tym, jak odkrył, że nie ma dwóch identycznych płatków śniegu? Te na okładce różnią się wielkością i występują w trzech rozmiarach, podczas gdy listki gandzi są takie same. Może to jakaś dizajnerska metafora, symbolizująca związek natury i przyrody z nową technologią? Niespodzianka to zaiste zacna i godna pochwały, dla prawdziwego fana rege jednak bez znaczenia. Kto dawniej słuchał tej muzyki, sięgnie zapewne i po tę płytę. Lecz gdyby ktoś chciał od niej zacząć swą rege-edukację, to raczej nie polecałbym jej na początek. Jest to bowiem miks tradycji i nowoczesności, trochę w duchu post-moderny. A modernizm, w powszechnym odczuciu, nie jest już wiodącym nurtem światopoglądowym, mimo iż niesie ze sobą pozytywizm i wiele innych, ciekawych i zajmujących nurtów filozofii. Zawołanie przypisywane Cyceronowi – O tempora! O mores! – możemy dziś zastąpić przez – Jakie czasy, taka muzyka [reggć] i takie brzmienie. Po prostu inne i w innej sferze nowej epoki.
 
Niemniej album, w porównaniu z tamtymi, pierwszymi nagraniami, będzie interesujący nie tylko dla kolekcjonerów ciekawostek i kuriozów. Komponuje go bowiem legendarna i kultowa, wręcz mityczna załoga. Gdy startowali, była to propozycja dla dziadków i rodziców dzisiejszych słuchaczy. Nowa płyta po tak długiej przerwie to zaledwie chwilowa propozycja w mediach. Ile z tego stanie się tradycją dla przyszłości – trudno dociec. Rzeczywista siła i moc natchnienia przetrwają zapewne niejedną jeszcze modę. Przesłanie płyty jest na tyle jasne i oczywiste, że pozwala się zaprezentować każdej publiczności. Nie znaczy to przy tym, że jest uniwersalne. Wymaga bowiem uwagi niemniejszej, niż ta, jaka jest wymagana dla dowolnej pozycji z kanonu lektur. Czy dożyjemy czasów, że i płyty trafią do ich spisu? Nie wydaje mi się. Choć dawniej, gdy nośnikiem zapisu dźwięku były winyle, w wielu szkołach słuchało się na lekcjach i muzyki, i recytacji, i nawet odgłosów przyrody. Zaletą tej płyty jest to, że może być ona edukacyjną propozycją zarówno na lekcje religii, jak i etyki. Komu daleko do spirytualizmu, może pozostawać obojętnym. Choć zapewne będą też tacy, którzy w artystycznej misji odkryją elementy indoktrynacji. Ale nie możemy zapominać i o tym, że media wynaleziono właśnie po to. Radio miało być teatrem wyobraźni, a telewizja wehikułem wrażeń i uczuć. Kiedy to wszystko zostało wyparte przez informacje, tego nikt już nie pamięta. Warto więc sięgnąć po efekty omawianej sesji, żeby się przekonać, że istnieje coś takiego, jak czar i urok wibracji. W czasach informacyjnej unifikacji trudno jest właściwie zareagować na samą muzykę. Jeszcze trudniej wyobrazić sobie to wszystko, co może z nią być kojarzone przy użyciu komputera i dostępie do sieci, gdy każdy szczegół urosnąć może do autonomicznej i osobnej domeny. Na szczęście, jeśli by to potraktować jako zagrożenie czy niebezpieczeństwo, to nie większe niż inne konsekwencje cywilizacyjnego rozwoju. Jedną z nich jest oczekiwanie na kolejne takie i im podobne realizacje.

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Więcej w tej kategorii: « HABAKUK ARKAPARK »