A+ A A-

IZRAEL: Dla Wszystkich Wolność

Wielu z nas zapytanych o to, co robiło jakiś czas temu, w zamyśleniu opuści głowę, drapiąc się po brodzie i marszcząc czoło, wiele bowiem zdarzyło się w międzyczasie do chwili bieżącej. I dziś wszyscy wydajemy się mieć problemy z czasem. A czasem i z miejscem. I daremnie byśmy próbowali to komuś tłumaczyć. Czy aby zwrócić uwagę na płytę, muszę znać jej wielopokoleniową historię, zahaczającą o czasy antyczne (bo gdzie tu szukać na ten temat informacji?), czy wystarczy, że poświęcę jej chwilę uwagi? Ta chwila trwa i trwa lat już tyle lat i potwierdza to, co głosi Tathagata: – jest moją wiecznością.


Akt uwagi jest zawsze decyzją nieodwracalną i zmieniającą świadomość. Niczym rodzaj wirusa takie, a nie inne rozumienie, którego konsekwencją jest mentalny rezonans i czynienie. Muzyka tworzy rodzaj pola rozległego poza czasem. Trudno je ogarnąć myślą i tym bardziej jakoś inaczej. A tylko taką nazywamy środowiskiem i najbliższym otoczeniem. Można je nie tylko widzieć, ale i poczuć, doznać i doświadczyć. Wyobrażać sobie i przywoływać całą masę wyobrażeń i skojarzeń, nie zawsze dających się opisać. W dobiegającej zewsząd wrzawie informacyjnego szumu, w dźwiękach cywilizacji, coraz trudniej skupić uwagę na tyle, by stała się aktem. Lecz w polu rozproszonej uwagi dzieją się zjawiska synchroniczne. W ten właśnie sposób ujawnia się również i to, co pierwsze, naturalne i archaiczne. Również i to, co uniwersalne i millenarystyczne. Jak muzyka i przesłanie zespołu Izrael. Zespołu, który jest historią, legendą i mitem. Choć opowieści o nim nie ujrzało dzienne światło. Aż do czasu...

Płyta ma znaczenie historyczne i symboliczne. Te dwa aspekty stanowią kanwę narodzin historii, mitu i legendy w niezliczonych i osobistych wersjach. Trudno bowiem odwoływać się do zawartości pamięci w odniesieniu do muzyki. Ta jest dziedziną poza czasem. Czego najlepszym przykładem jest gubienie kontekstu znaczeń, kiedyś, wydawać się mogło, na stałe przypisanych do słów.

Wydawca jest archeologiem, ożywiającym kulturę w osobistej wersji historii, gdy historia jest i staje się żywym faktem. Każdy może popatrzeć, posłuchać i powiedzieć – Tak właśnie jest. Taki oczywisty argument metafizyczny i ontologiczny.

W nowej epoce performerem jest medium. W tym przypadku nagranie i płyta jako artefakt. Dokument aktu jako świadectwo. Medium nie ogarnie tego bez komputera, który też ma problemy z pamięcią i częstotliwością, zwaną też wibracją. Więc jeśli ta wibracja wywołuje rezonans, świadczy to też i o tym, że istnieje pole z podobną charakterystyką i przestrzeń, wypełniona czymś więcej niż tylko brzmieniem i muzyką.

Każdy rodzaj artefaktu posiada multimedialne właściwości. Przenosi nas poza czas. Przedmioty wywołują marzenia i przywołują z pamięci rzeczy, wydawać by się mogło z dawna zapomniane, które zjawiają się z całą wyrazistością swego kształtu, o jakim nie raz chciałoby się zapomnieć. Jak pamięć spotkań we śnie, gdzie muzyka jest bajką, opowiadaną przez dźwięki zawsze aktualne.

Artykuł z 48 numeru Gazety Konopnej SPLIFF


@udioMara

Oceń ten artykuł
(0 głosów)