39 dni urlopu zamiast świąt
W obliczu różnorodności, zarówno tej światopoglądowej jak i religijnej, warto zastanowić się nad stopniowym odejściem od koncepcji ustawowo określonych dni świąt. Dlaczego, jako głęboko niewierzący apostata, mam świętować liturgiczną uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej (dla niewtajemniczonych - Boże Ciało)?
Narzucanie ogólnopolskiego dnia nieróbstwa jest też szkodliwe i uciążliwe dla przedsiębiorców, którzy muszą zamykać sklepy i zatrzymywać produkcję bez względu na wymagania rynku. Oczywiście w kraju, w którym większość ludzi przynajmniej udaje katolików, takie święta jak Boże Narodzenie prawdopodobnie i tak skutkowałoby pustkami na miejscach pracy. Takie wynalazki jak dzisiejsze święto, zielone świątki czy Matki Boski Zielnej (vel. święto Wojska Polskiego), które nie wiążą się z żadną powszechnie obchodzoną tradycją, prawdopodobnie nie cieszyłyby się jednak taką popularnością, gdyby ich świętowanie wiązało się z utratą jednego z dni urlopu.
Dla pracodawcy sytuacja, w której pracownik może sam zadecydować, kiedy wykorzystać swoje 39 dni urlopu (26 + 13), jest umiarkowanie korzystna, względnie neutralna (przy okazji można byłoby się zastanowić nad tym, czy nie wrócić do 38 dni wolnych, czyli stanu sprzed 2010 r., kiedy Trzech Króli uchwalono dniem wolnym). Dla pracowników, przy dodatkowej klauzuli, uniemożliwiającej pracodawcy odmówienia urlopu w czasie jednego z ex-ustawowych świąt, daje to większą swobodę i poszanowanie wyborów światopoglądowych. Korzyść po obu stronach. Dlaczego zatem w dalszym ciągu trzymamy się kurczowo dni ustawowo wolnych od pracy?
Facebook YouTube