Kaczyński przegra. Nawet jak wygra.
Za kilka miesięcy wybory do Parlamentu Europejskiego. Wybory, które część Polaków traktuje trochę tak, jak pierwszą turę wyborów prezydenckich, w których można zagłosować zgodnie z sumieniem. W tej 1/4 narodu, która w maju pofatyguje się do urn, nie będzie strachu przed przejęciem władzy przez Kaczyńskiego, a tym samym odpłynie największa siła zasilająca Platformę.
PiS wygra te wybory, drugi będzie Twój Ruch ex aequo z Platformą, a czwarty SLD, ze stosunkowo niewielkimi różnicami w ilości zebranych przez każdą z partii głosów. W ten sposób pogrzebany zostanie duopol na władzę, który opanował polską politykę przez ostatnie dwie lata. Po przełomowych wyborach do PE, wyzbyci strachu przed Kaczyńskim wyborcy będą mogli zagłosować zgodnie ze swoimi przekonaniami do samorządów i do Sejmu.
Układ, który pozwolił zostać premierem Marcinkewiczowi, a potem Jarosławowi Kaczyńskiemu, uległ nieodwracalnej zmianie. Nie ma już LPR ani Samoobrony, które razem z PiS stanowiły w latach 2005-07 koalicję. Żadne ugrupowanie na obecnej scenie politycznej, nie licząc może Solidarnej Polski, nie wejdzie w koalicję z Kaczyńskim. Sądząc po obecnej retoryce, do "kordonu sanitarnego" przeciwko PiS dołączy się też uniwersalny koalicjant, PSL. Nawet przechodząc samych siebie i zdobywając ponad 30% głosów, politycy PiS nie będą w stanie z nikim stworzyć rządu. Innymi słowy, nawet jeśli PiS wygra wybory, to i tak przegra.
Facebook YouTube