Narkotyki nie są do lubienia
Swoje dywagacje na temat konieczności karania więzieniem za posiadanie ziół, red. Chrabota rozpoczyna od jakże oświeconego sformułowania: "Otóż widziałem w życiu wielu narkomanów". Czekam w związku z tym na porady p. Chraboty w dziedzinie lotów w kosmos, bo z pewnością widział relację ze startu Sputnika. Prawo opierać się powinno nie o widzimisię Pana, czy moje, a o fakty i doświadczenia. Może Pan sobie narkotyki lubić lub nie, ale rozwijanie tej myśli w propozycje legislacyjne jest naiwne i szkodliwe.
Jeśli rzeczywiście nielegalne narkotyki budzą w Panu takie obrzydzenie (jak rozumiem prowadzący do przemocy w rodzinie, bójek i wszechobecnego syfu alkohol takich skojarzeń jest OK), powinien być Pan pierwszym zwolennikiem legalizacji. To przez prohibicję i brak profilaktyki, udowodniony niedawno przez raport NIK, taką popularność w końcówce lat '90-tych zyskała heroina do palenia. To całkowity brak kontroli państwa nad rynkiem powoduje, że dostępne narkotyki są podłej jakości i sprzedawane są małolatom. Najmłodszych do eksperymentów z nielegalnymi substancjami niejednokrotnie popycha też syndrom owocu zakazanego.
Proszę jednak nie brać tego, co mówię, na słowo. Proszę spojrzeć na Portugalię, gdzie dekryminalizacja posiadania wszystkich narkotyków kilkanaście lat temu spowodowała spadek konsumpcji i wzrost skuteczności leczenia. Proszę spojrzeć na Rosję, gdzie zaostrzenie przepisów spowodowało epidemię HIV i WZW C, bez jakiegokolwiek pozytywnego wpływu na poziom konsumpcji. Evidence-based policy to nie tylko puste hasło, a fundamentalna zasada tworzenia i analizy polityk publicznych. 60-letnie doświadczenia z wojną z narkotykami, jak też amerykańska przygoda z prohibicją alkoholową, pokazują wyraźnie, że nie tędy droga. Sprzeciwiając się liberalizacji przepisów staje się Pan de facto przeciwnikiem profilaktyki, dostępu do terapii i redukcji szkód związanych z zażywaniem narkotyków.
Facebook YouTube