Original Gangsta KUSH - pierwsze podejście
Takiej prośby o pomoc nie mogłem zlekceważyć, postanowiłem działać.
Pierwszym pytaniem było, co, gdzie i ile mamy na to pieniędzy.
Musiało to być w domu ze względu na pogodę. Roślina powinna zatem być niezbyt wysoka, szybko kwitnąca i kompaktowa. Największym problemem okazały się pieniądze, a mówiąc prościej było ich bardzo mało. Na samym początku szukaliśmy odmiany, która będzie spełniała wymagania naszego hodowcy. Dostałem jasne instrukcje. Ma być mocna, żywiczna i wybornie smakować. Jest kilka odmian, które nawet w kiepskich warunkach nie tracą mocy i smaku a jedynie zbiory są mniejsze. OG Kush wydał mi się idealny. Osiąga do około 100 cm (zazwyczaj do 50-80 cm), daje zadowalające zbiory z rośliny (ok 60 g) a produkt końcowy jest naprawdę wysokiej jakości. Dostałem budżet 600 zł. Następnie wykonaliśmy wiele telefonów do zaprzyjaźnionych plantatorów, bowiem przy tak małej sumie pieniędzy musieliśmy szukać używanych części. Udało się wypożyczyć box i wiatrak. Nie mieliśmy jeszcze najważniejszego: światła. Na szczęście przyjaciel naszego hodowcy udostępnił mu lampę CFL 250, niestety na krótki okres. Filtr udało się kupić z drugiej ręki za 60zł, natomiast ziemię mieszał sam zgodnie z moim przepisem…
Najdroższe okazały się nasiona, ale doświadczenie nauczyło mnie, że kupuje się tylko w zaufanych bankach, najbardziej polecanym i sprawdzonym także przeze mnie jest Sensimilla.pl. Nasiona muszą być świeże i przechowywane w odpowiednich warunkach, by dały dobre plony a utrzymywanie idealnej temperatury podczas transportu i magazynowania, tak by nasiona zachował idealną świeżość nie jest łatwe i jest związane z dużymi kosztami. Dzięki temu mamy pewność, że niezależnie od pory roku nasiono będzie żywe i będzie odporne na błędy popełnione przy kiełkowaniu przez początkujących.
Mieliśmy już wszystko, co niezbędne a „nasionka poszły w ziemię”. Prosto i pewnie. Pojemnik na żywność, do którego wkładamy zwykłą chusteczkę higieniczną. Należy ją rozłożyć jak zeszyt. Pierwszą część polewany wodą (1 łyżka stołowa wody z kranu) a następnie na mokrą połowę wysypujemy 5 nasion. Chusteczkę składamy tak, by sucha część zakryła nasiona lezące na mokrej i polewamy całość jeszcze raz łyżką wody. Pojemnik wkładamy do szafki na 24 godziny. Jako poradę zdradzę sekret - sprawdzanie co 20-30 min czy już coś kiełkuje, nie pomaga. Na drugi dzień nasionka ładnie już napęczniały i widać było gdzie będą wypuszczały korzeń. Do małych doniczek nasypujemy ziemi do pełna. Robimy dziurki w ziemi długopisem i do każdej wrzucamy po 1 nasionku. Całość stawiamy na parapecie i zostawiamy na tydzień. Ku naszemu zaskoczeniu wszystkie 5 nasion pięknie wykiełkowało. Było miejsce tylko na 4, więc postanowiliśmy dać im jeszcze tydzień, teraz jednak już pod lampą i wtedy można będzie dokonać ostatecznej selekcji. Pestki były podlewane tylko wodą z kranu z dodatkiem Voodoo Juice od Advanced Nutrients. Po pierwszym tygodniu rośliny trafiły do namiotu wielkości 60x60x150, wraz z zamontowanym wentylatorem i wstawionymi doniczkami. Niestety straciliśmy naszą żarówkę, więc rośliny wróciły na parapet. Hodowca zakupił szybko nową żarówkę HPS 250 z zasilaczem i cool tube - na szczęście do chłodzenia pasowały przewody ze starego odkurzacza.
Rośliny dostały nowe światło i było widać, że dobrze im to zrobiło. Po tygodniu pod lampą prezentowały się naprawdę dobrze, więc postanowiliśmy przesadzić je do doniczek, w których miały rosnąć docelowo. Hodowca nie był w stanie wybrać 4 roślin z 5 więc postanowił wsadzić 2 do jednej doniczki i zobaczyć, co z tego będzie. Po przesadzeniu do doniczek trzynasto-litrowych podlał każdą 1litrem wody z dodatkiem VJ. Temperatura w dzień sięgała 32 stopni a w nocy spadała nawet do 18 stopni. Poleciłem mu, by wilgotność starał się utrzymać na poziomie 60%, ale higrometr pokazywał wahania nawet o 20%.
Minęło już 3 tygodnie od zasadzenia roślin. Wyglądały dość kiepsko, ale rosły, sprawiając masę radości początkującemu hodowcy. W czwartym tygodniu zepsuła się czasówka sterująca lampą a hodowca nie był w stanie określić, kiedy to się stało. Na szczęście lampa działała cały czas, więc nie miało to wpływu na cykl świetlny. Nowy programator został zamieniony i ustawiony na 18/6. Niestety to nie był koniec problemów. Zestresowane rośliny zaczęły okazywać wyraźne oznaki niedożywienia. Budżet nie przewidywał nawozów na fazę wzrostu a rośliny wyraźnie mówiły, że są już bardzo głodne. Z pomocą przyszedł sklep domowauprawa.pl, w którym zakupiliśmy komplet nawozów w małych opakowaniach firmy advanced nutrients : dwuskładnikowy nawóz na wzrost i kushie kush na kwitnienie specjalnie dla roślin OG Kush. Nawozy zostały rozrobione z wodą i wlane do doniczek zgodnie z zaleceniami producenta. Piąty tydzień okazał się czystą przyjemnością, w tym czasie rośliny wykorzystały nawozy i dobre światło. Bardzo ładnie się rozrosły. Po zobaczeniu zdjęć roślin pod koniec tygodnia stwierdziłem, że śmiało można przestawić programator na 12/12 i przejść do fazy kwitnienia. Wszystkie rośliny zostały wyjęte z namiotu. Cały sprzęt został rozebrany i wyczyszczony. Po zmontowaniu całości rośliny trafiły do czyściutkiego pomieszczenia gotowe by zakwitnąć a w następnym numerze szczegółowo przedstawię fazę kwitnienia i konserwacja OG kush.
ostanowiliśmy prędko przejść do fazy kwitnienia tak, by rośliny nie urosły zbyt wysokie – w momencie zmiany z 18/6 na 12/12 miały dopiero kilkanaście centymetrów (licząc od pierwszych liści). Wyglądały jednak zdrowo i zaczęły szybko rosnąć, a to dobry znak. Roślina rozwinęła swoje korzenie na tyle dobrze, by zaopatrywać szybko rosnącą część nadziemną w niezbędne składniki.
Mieliśmy pewność, że rośliny dobrze się ukorzeniły, a nawozy, które podaliśmy, działają. Pamiętajcie również, że rośliny w zależności od ich genotypu, który jest przejawiany poprzez cechy fenotypowe, dają nam możliwość zaplanowania z dużą dokładnością ich wysokości. W naszym przypadku była to „indica”, więc wiedzieliśmy, że urośnie jeszcze do ok. 60%. Rośliny miały około 45 cm, gdy zegary zostały przestawione na cykl oświetleniowy okresu kwitnienia. Wiedzieliśmy więc, że nasze nie urosną wyższe niż 80 cm, a o to właśnie nam chodziło. W pierwszym tygodniu zadbaliśmy o to, by miały lekki wiaterek w szafce. Wiatraki ze starych zasilaczy od komputera nadają się idealnie do tego celu. Przy odrobinie wysiłku można dostać je za darmo w skupach elektroodpadów lub tak, jak nasz hodowca, w zaprzyjaźnionym serwisie komputerów. Lampa była opuszczana na 10 cm od szczytów roślin, a jej wysokość była korygowana codziennie rano przed włączeniem się oświetlenia. Rośliny były podlewane codziennie rano, każda za pomocą 300ml wody z stymulatorem kushie kush z Advanced Nutrients.
Pod koniec drugiego tygodnia rośliny zaczęły pokazywać pierwsze włoski i rosnąć tak szybko, że lampa dla bezpieczeństwa była podniesiona do 15 cm. Polecam zrobić sobie sznurek o takiej długości, w jakiej chcecie mieć ustawioną odległość pomiędzy lampą a rośliną. Każdy ogrodnik powinien założyć skrzynkę ze swoimi przyborami tak, by zawsze mieć je pod ręką. W połowie trzeciego tygodnia po obejrzeniu zdjęć miałem pewność. Pospiesznie przekazałem radosną nowinę: na zdjęciach były zdrowe rozgałęzione dziewczynki.
W czwartym tygodniu roślinki zaczęły już intensywnie pachnieć. Hodowca bardzo chciał zrobić coś więcej poza podlewaniem. Poprosiłem, by wysłał mi po 50g ziemi z każdej doniczki, a ubytek uzupełnił. Wyniki wypadły pozytywnie, czyli pH było idealne, ziemia od 2 miesięcy nie zmieniała znacznie kwasowości. Ale pojawiły się w niej niedobory, ponieważ rośliny rosły bardzo szybko. Poleciłem hodowcy, by raz podlał rośliny z podwójną ilością nawozu. Piąty tydzień minął szybko, rośliny wyglądały na zdrowe i szczęśliwe. Cieszyły oko, małe choineczki obsypane pierwszym szronem. Teraz pozostało tylko regularne podlewanie i kontrolowanie środowiska uprawy. Wilgotność minimalna 22% – maksymalna 48%, temperatura minimalna 18 stopni, maksymalna zanotowana 31 stopni.
Wentylator pracował cały czas z przerwami 30/30 min. w nocy, gdy lampa była wyłączona. Wiatraczki od komputera zawieszone na sznurkach były nie do usłyszenia, więc pracowały cały czas. Pod koniec 6 tygodnia dziewczyny przeszły na dietę i były 2 tygodnie na samej wodzie. W planie była idealna jakość, a w siódmym tygodniu na zdjęciach dało się policzyć 40% włosków brązowych. Pomimo stosowania samej wody kwiaty nadal powiększały swoją objętość. Zdjęcia, które dostałem w 7 tygodniu, zaskoczyły mnie, ale i potwierdziły stare powiedzenie „kto dba ten ma”. Jedna z kobiet postanowiła zmienić kolor na fioletowy. Wybarwienie było miejscowe, ale wyraźnie ciemno fioletowe. Zdjęcia z ostatniego, ósmego już tygodnia, potwierdziły przypuszczenia. W jednej z roślin odezwały się geny barwnych przodków. Pod koniec 8 tygodnia na zdjęciach było już około 60% brązowych włosków. To oznaczało 4 dni bez wody i światła. Po tym czasie zostały obcięte wszystkie liście, na których nie było widocznej żywicy. Rośliny zostały ucięte przy samej ziemi i zawieszone do góry nogami w namiocie uprawnym.
Box został wcześniej umyty i wysprzątany, a cała instalacja zdemontowana. Pozostał jedynie filtr i wentylator, który pracował non stop. Poleciłem, by idealnie na wysokości roślin zawiesić wyzerowany higrometr. W ten sposób można było sprawdzać, czy za szybko nie wysychają. Po 3 tygodniach (co tydzień higrometr był zerowany) najwyższa zanotowana wilgotność wynosiła 35% to idealny wynik. Wszystkie kwiaty trafiły do nowych czystych słoików. Słoiki należy odkręcać co dwa dni na kilka minut. Warto wstrząsnąć lub przemieszać konserwowany susz w trakcie wietrzenia. Do słoików wkładamy wyzerowany higrometr, jeśli przez tydzień najwyższa wartość nie przekracza 25% możemy przystąpić do magazynowania. Czysty słoik wkładamy do piekarnika ustawionego na 160 stopni na 15 min. Wyjmujemy gorący słoik przez jakieś rękawiczki. Suszone kwiaty wsypujemy do gorącego słoika i wkładamy na dosłownie 30 sekund do gorącego piekarnika. Wyjmujemy i dobrze zakręcamy nową pokrywką tak, by słoik był szczelny. Jeśli dobrze to zrobicie wasze kwiaty będą mogły tak leżakować długi czas. Ważne jest by słoiki były przechowywane w chłodnym miejscu bez dostępu światła. Można zwyczajnie pomalować słoik farbą i zakopać w ogrodzie. Z ostatniego listu dowiedziałem się, że przez najbliższy rok, cztery pełne słoiki będą przypominały mojemu czytelnikowi 3 miesiące pracy, oczekiwania i radości, co z pewnością długo zapamięta. Bardzo cieszą mnie takie spektakularne sukcesy spokojnych domowych growerów.
Z niecierpliwością czekam na czasy, gdy na terenie naszego kraju będziemy mogli mieć takie hobby i cieszyć się nim każdego dnia bez obaw.
1 część
Artykuł z 48 numeru Gazety Konopnej SPLIFF
2 część
Artykuł z 49 numeru Gazety Konopnej SPLIFF
Czekam na wasze listy pod adresem Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
. Najciekawsze pytania zostaną jak zawsze
nagrodzone.
Pozdrawiam Szymek
Facebook YouTube