A+ A A-

Narkotyki wygrywają "Wojnę z narkotykami". teraz Wojna z dopalaczami!

Wydawałoby się, że po skutecznym zdelegalizowaniu szeregu nowych roślin i substancji, a wśród nich również takich jak np. ibogaina, wielce obiecująca jako lek w terapii uzależnień, kava-kava, której nie brzydził się polski papież i kilku innych o psychoaktywności od zerowej do ledwo wyczuwalnej – sprawa przycichła.
 
W końcu na zrujnowanie smart shopów, przezwanych ostatnio przez brukowiec „śmierć shopami”, nikt nie liczył: od początku z sejmowych mównic można było usłyszeć, że ówczesne środki zostaną zastąpione nowymi. Od czego jednak mamy dziennikarzy i specjalistów?

W nagonce brylowały, tradycyjnie, „Polska” i TVN24 oraz niestety nawet Gazeta Wyborcza, co prawda głównie w regionalnych wydaniach opolskim i łódzkim. Równolegle do hiper-ostrożnej modernizacji Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, szykowanej od ok. dwóch lat przez Ministerstwo sprawiedliwości, pojawiły się plany kolejnej „anty-smart” noweli, którą zapewne przygotuje resort min. Kopacz i sejmowa Komisja Zdrowia. Bodaj najaktywniejszy, obok może B. Piechy, wróg „dopalaczy” p. Cymański (obaj PiS), proponował, aby minister swobodnie delegalizował substancje i rośliny rozporządzeniem (zapewne prewencyjnie wszystkie możliwe i kilka więcej, całkowicie uznaniowo); wymagałoby to kolejnej zmiany ustawy, co trwa ok. roku, prace podobno rozpoczynano. Trybunał Konstytucyjny wskazał podobno, że zakaz o konsekwencjach finansowych nie może jednak mieć rangi rozporządzenia. Inna idea, ministerialna, to uniemożliwić sprzedaż jako artykułów kolekcjonerskich i kontrolować obrót, zabrakło jednak koncepcji na konkretne przepisy i sposób realizacji. Obecnie opracowuje się inny wyjątkowy na skalę europejską i światową projekt – co więcej, są z tego faktu dumni!! – wedle wspólnego pomysłu Zdrowia i resortowej agendy, Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. „Jeżeli istnieje podejrzenie, że [substancje, rośliny] mają właściwości zbliżone do narkotyków” – obrót nimi byłby wstrzymywany na rok lub półtora, a po potwierdzeniu przez Agencję Oceny Technologii Medycznych byłyby one zakazywane.

Ten kuriozalny plan ma olbrzymie szanse realizacji, w zasadzie groźbę mogłyby oddalić teraz jedynie zamęt i zawierucha na szczytach władzy. Na dzień dobry na czarną listę trafić ma siedem środków. Wiadomo, że będzie wśród nich mefedron, być może także syntetyczne kannabinoidy? Ich konsumenci wrócą do tradycyjnych narkotyków. Głosów krytycznych nie słychać.

Mamy do czynienia z naruszeniem wolności obrotu gospodarczego oraz, jak się wydaje, unijnego prawa. Wiadomo też, że delegalizowane będą tylko i wyłącznie składniki produktów smartshopowych, a ignorowane będą inne szkodliwe dla zdrowia, o narkotycznym i zbliżonym działaniu, jak np. kawa, alkohol, benzyna, gałka muszkatołowa, rozpuszczalniki, bieluń dziędzierzawa, piołun, butapren i wiele innych. Jedyną pociechą, że rzeczy najbardziej niewinne zostaną. Ale skali szkód dla konsumentów oraz sklepów, związanych ze sparaliżowaniem funkcjonowania i „kwarantanną” od momentu zidentyfikowania aktywnej substancji nie da się nawet przewidzieć. Część rynku wróci pod skrzydła mafii, a wraz z tym zdrowie i pieniądze przynajmniej dziesiątek tysięcy ludzi.
 
Dodatkową atrakcją jest tu kontrofensywa wyznawców skrajnie prohibicyjnej filozofii i torpedowanie szans na racjonalną dyskusję o środkach psychoaktywnych. Poziom retoryki prześledźmy na kilku smakowitych przykładach. News o tym, że w smartach znaleziono syntetyczne związki zbliżone działaniem do konopi i amfetamin. Jak wyglądają nagłówki? „Wykryto amfetaminę, ekstazy i marihuanę” (Dziennik Polski, PAP; pisownia oryginalna), „Narkotyki w dopalaczach – jednak” (TVN24). Najciekawiej było chyba w Kaliszu. Znów TVN 24 i afera, że sklep jest blisko szkoły. Sklep jak sklep, nie gorszy chyba od kiosku z tytoniem? Straż miejska poddaje gości uporczywym kontrolom i bez zażenowania przyznaje, że chce choć w ten sposób ich zniechęcić. Czwarta władza nie tylko nie wykazuje refleksji nad standardami liberalnej demokracji i państwa prawa, lecz również bez skrępowania ubolewa nad koniecznością ich respektowania, przynajmniej w ograniczonym zakresie, przez funkcjonariuszy publicznych; dzielnie im kibicując w ich naruszaniu. Pracownicy lokalnych kalisztv.pl, calisia.pl, naczelny Radia Centrum, do spółki z radnym Dariuszem Grodzińskim, parlamentarzystą Mariuszem Witczakiem oraz środowiskami kościelnymi i okołokościelnymi (np. prowadzącym ośrodki odwykowe stowarzyszeniem o uroczej nazwie KARAN, na którego szefie od pięciu lat ciążą bardzo poważne zarzuty m.in. o molestowanie seksualne w placówkach) to tylko część zatroskanych o młodzież współtwórców akcji informacyjnej (?) o „wypalaczach”: 50 tys. ulotek bardziej zabawnych, niż przekonujących, dzięki groteskowym środkom wyrazu, czaszkom i krwi oraz witryna www.wypalacze.com.pl .Gdzie mamy okazję m.in. przeczytać niesamowicie demagogiczny tekst, obejrzeć reportaż w grobowym tonie, odsłuchać spoty radiowe z odgłosem dzwonów w tle, pod hasłem „lepiej pilnować niż chować”. A także sprawdzić listę sponsorów. W dobie kryzysu prewencja uzależnień i etyka w biznesie lombardowo-windykacyjnym są ważne. Nie mniej szczery przekaz wiąże się z poparciem wyrażanym przez organizatora koncertów w „Pubie Beka”. Nie chodzi już o „nie bierzcie narkotyków złych, nielegalnych, bierzcie dobre, legalne”, a o „nie bierzcie narkotyków złych, tamtych, bierzcie dobre, nasze”?                                                                                 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)