A+ A A-

Ciąg dalszy o człowieku, który się pałom nie kłaniał

    Wyrok w sprawie ekstradycji do USA Marca Scotta Emery'ego, Michelle Rainey-Fenkarek i Grega Williamsa został przełożony na luty 2009. Umowa wynegocjowana w styczniu 2008 pomiędzy prawnikami Marca, kanadyjską prokuraturą i władzami USA została odrzucona w kwietniu przez kanadyjski sąd.

    Przewidywała ona, że Michelle i Greg zostają wolni, a Marc przyznaje się do winy i zostaje skazany na pozbawienie wolności, „technicznie” wydalany do Stanów, gdzie również przyznaje się do winy, po czym powraca do kraju i musi odbyć przynajmniej połowę 10-letniej kary (na ogół zwykłych więźniów wypuszcza się po 1/6 terminu, ale nie w jego przypadku). Słowem, 5 lat, w Kanadzie.

 

            Sąd odmówił wydania wyroku skazującego, postanawiając rozstrzygnąć o ekstradycji w lutym. Wiadomość ta nie jest ani jednoznacznie dobra, ani zła, sprawa jest w toku. Jodie Emery, żona Marca, za pośrednictwem Gazety Spliff pozdrawia wszystkich konopnych aktywistów, dziękuje za wsparcie i prosi o wszelką pomoc (szczegóły: www.NoExtradition.net ).

 

            Odrzucenie wypracowanego rozwiązania i opóźnienie decyzji raczej nie oznacza, że Sąd odrzuca w całości amerykańskie żądania, lub uważa karę za zbyt surową, w świetle faktu, że był to kompromis, o który Emery sam zabiegał (i zwalniający od odpowiedzialności dwoje oskarżonych). Być może są to jakieś jeszcze bardziej skomplikowane kwestie legalistyczne, być może ma to związek z aktualnym stanem opinii publicznej lub makro-polityki (mogą-li na to wpłynąć amerykańskie wybory prezydenckie?)? Niestety, może to świadczyć o podejściu w stylu Piłata, „umywamy ręce”: z naszej strony nie ma przecież żadnej sankcji wobec tych obywateli (a po cichu bardzo się cieszymy, że jankesi zrobią za nas porządek z tym cholernym libertarianinem).

 
 

            Nadal jest czas, by nagłaśniać sprawę i wywrzeć kontr-nacisk. Zgoda na ekstradycję będzie tragedią, ale wciąż nie ostateczną. W tym wypadku w ewentualnej wyższej instancji nie będzie złagodzenia, ale wobec tak jawnego barbarzyństwa jest potencjalnie możliwe całkowite anulowanie sprawy. Extraditon Act z 1999 r. daje ku temu solidne podstawy, np. przyznając Ministrowi Sprawiedliwości prawo przerwania całej procedury w dowolnym momencie, a nawet zobowiązując go do tego w razie, gdyby skazany został narażony na niesprawiedliwe lub noszące znamiona prześladowania traktowanie, szczególnie powodowane uprzedzeniami bądź poglądami politycznymi, a komunikat DEA mówi wyraźnie o odcinaniu wsparcia dla aktywistów legalizacyjnych; ich działanie wiąże się zatem również z naruszaniem konstytucyjnej wolności wypowiedzi, która jest zresztą jedną z największych amerykańskich świętości.

Oceń ten artykuł
(0 głosów)