Dariusz Misiuna: Lubimy właśnie to, co na pierwszy rzut oka niedorzeczne
Artykuły powiązane
- Uprawa konopi OUTDOOR w pigułce - Pozycja obowiązkowa od Przemysława Zawadzkiego
- Cegła w dobrej sprawie - Medyczna marihuana, Historia hipokryzji - dr Doroty Rogowskiej-Szatkowskiej
- Ekonomia dilowania
- Odlot, czyli o prawo do odurzenia
- Kreska dydaktyczna „NARKO” - Dana Łukasińska, Krzysztof Ostrowski
Sebastian Daniel: Od 2001 roku prowadzisz Wydawnictwo Okultura. Mógłbyś je pokrótce opisać?
Dariusz Misiuna: Założyłem Okulturę po kilkunastu latach pisania artykułów do różnych czasopism oraz tłumaczenia książek dla innych wydawców. Punkt wspólny mej działalności polegał na udostępnianiu informacji mało znanych lub niemile widzianych w polskiej infosferze. Pamiętaj, że mówię tu o latach 90-tych, gdy dostęp do Internetu był ograniczony, a wydawcy bardzo niechętnie publikowali materiały w jakimkolwiek stopniu ocierające się o problematykę odmiennych stanów świadomości. Szczęśliwie, miałem siłę przebicia i wypracowałem sobie własną niszę. W końcu zacząłem więc funkcjonować jako specjalista od rzeczy dziwnych – różnych okultyzmów, utopizmów, modyfikacji ciała i umysłu itd. Funkcjonując trochę jakby na wariackich papierach, mogłem pozwolić sobie na więcej niż znani i uznani twórcy i dziennikarze. Jednak „więcej” nie oznacza „wszystko”.
Tak więc w 2001 roku podjąłem decyzję, że założę własne wydawnictwo, w którym będę publikował książki, jakie sam chciałbym przeczytać po polsku. Misję Okultury można przeczytać na okładce każdej z naszych książek. Naszym celem jest „udostępnianie czytelnikom jak największej różnorodności idei transgresyjnych wobec dominującego porządku kulturowego oraz tego, co w naszej kulturze uznaje się za oczywiste. Ludzki mózg przetwarza dziesięć milionów sygnałów na minutę, z czego co najmniej 99,5% zostaje odrzucone jako nieistotne i nie mające znaczenia, zanim zdołamy utworzyć jakiś tunel rzeczywistości z tego, co dzieje się wokół nas w danym momencie. Okultura jest tą właśnie tradycją, która od paru tysiącleci wskazuje na automatyzm ludzkich zachowań, na to, jak bardzo nie należymy do siebie samych, lecz do dogmatów wyznaczających zakres rzeczywistości, w której żyjemy. Wydobywamy perły myśli podejrzliwej, tropimy historie alternatywne, przybliżamy świat magii ludzkiego umysłu i nieznane obszary antropologii.”
SD: Czytelników “Spliffa” najbardziej zainteresuje zapewne Wasza działalność wydawnicza dot. kultury psychedelicznej. Jesteście największym jej animatorem na polskim rynku księgarskim. Jakie książki w tym temacie już wydaliście, a jakie planujecie wydać?
DM: To prawda. Już na początku lat 90. wydałem własnym sumptem broszurę „Kto się boi psychedelików?” Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że był to pierwszy w Polsce manifest na rzecz pozytywnego podejścia do odmiennych stanów świadomości. Potem, razem z Robertem Palusińskim przełożyliśmy Psychologię ekstazy Timothy’ego Leary’ego, aż w końcu w 2001 roku założyłem Wydawnictwo Okultura. Obecnie, mniej więcej co druga książka na polskim rynku, która jest poświęcona psychodelikom i odmiennym stanom świadomości, pochodzi z Okultury. Na początku wydaliśmy Kosmiczny spust Roberta Antona Wilsona, cudowną, niezwykle zabawną opowieść o szeregu dziwnych zbiegów okoliczności zdarzających się w obrębie kultury psychodelicznej. Potem był Powstający Prometeusz tego samego autora, prezentujący swego rodzaju psychodeliczną teorię ewolucji. Następnie Pokarm bogów, czyli „opus magnum” Terence’a McKenny, znakomite dzieło na temat relacji naszego gatunku z różnymi substancjami zmieniającymi świadomość. Wydaliśmy też książki Stanislava Grofa – jednego z najwybitniejszych badaczy odmiennych stanów świadomości, Eliksir Hofmanna – zbiór esejów „ojca” LSD oraz Doświadczenie psychodeliczne Timothy’ego Leary’ego. Rok temu zainicjowaliśmy nową serię wydawniczą „scientia psychedelica”, w ramach której będziemy wydawali dzieła poświęcone różnym psychodelikom. Rozpoczęliśmy ją od Ayahuaski pod red. Ralpha Metznera.
SD: Wydajecie także “Trans/Wizje”, niedawno ukazał się 1. numer...
DM: Pomysł tworzenia pisma poświęconego przemianom wewnętrznym za pośrednictwem rozmaitych, chemicznych i pozachemicznych środków dojrzewał we mnie od dawna. Zawsze interesowało mnie robienie tego, co z perspektywy polskiej kultury wydaje się niemożliwe do dokonania. Łaskotała mnie myśl o tym, że w powszechnej dystrybucji, w sieci Empików będzie można kupić pismo poświęcone kulturze psychodelicznej, archaicznym i współczesnym technologiom ekstazy, prezentujące dorobek różnej maści wizjonerów oraz nie bojące się naruszać rozmaitych tabu mocno zakorzenionych w naszym społeczeństwie. „Trans/wizje” to nieregularnik, który będzie się ukazywał 2-3 razy do roku. Kto widział pierwszy numer, ten wie, że nie szczędziliśmy grosza ani wysiłku i stworzyliśmy pismo, które nie tylko zawiera olbrzymie bogactwo treści, ale na dodatek dobrze się ogląda. Opatrzyliśmy je podtytułem „pismo psycho-aktywne”, ponieważ zależy nam na tym, by poruszało ono wyobraźnię i skłaniało do odważnego myślenia.
Kiedy przystępowaliśmy do pracy nad „Trans/wizjami”, wiele osób twierdziło, że w dobie mediów elektronicznych i upadających miesięczników, tego rodzaju inicjatywa jest czymś absurdalnym. Ale my lubimy właśnie to, co na pierwszy rzut oka niedorzeczne, uwielbiamy płynąć pod prąd, kochamy wyzwania i sądząc po reakcjach, jakie otrzymujemy w związku z 1. numerem, nie jesteśmy w tym odosobnieni.
Pierwszy numer „Trans/wizji” jest poświęcony transformacjom. Znajdziecie w nim między innymi artykuły o grzybach psylocybinowych i afrykańskich kultach ibogainowych, klasyczny esej Gustava Meyrinka o haszyszu i jasnowidzeniu (pierwszy polski przekład!), rozmowy z najwybitniejszymi na świecie badaczami odmiennych stanów świadomości: Stanislavem Grofem i Ralphem Metznerem; wywiady z wybitnymi artystami magicznymi: reżyserami Kennethem Angerem (twórcą Lucyfer Rising) i Conradem Rooksem (twórcą Chappaqua), malarzem Paulem Laffoleyem, muzykiem Peterem Christophersonem (Coil), a także wiele tekstów na temat współczesnych technik osiągania ekstazy. Drugi numer będzie poświęcony transgresjom, przekraczaniu kulturowych tabu. Szykuje się nam niezły hardcore. A trzeci numer, który ukaże się pewnie w okolicach wakacji, będzie prawie w całości poświęcony szamanizmowi psychodelicznemu.
SD: Która z książek wydanych przez Okulturę jest najpopularniejsza, najlepiej się sprzedaje? Czytałem recenzje “Eliksiru Hoffmana” w dużych polskich gazetach. Ale czy nie macie przypadkiem kłopotów z dystrybucją i wejściem do tzw. głównego nurtu? A może pragniecie pozostać niszowi, wydawnictwem “dla wtajemniczonych”?
DM: Nie czynimy tego rodzaju rozróżnień. Wydają mi się one dość sztuczne w sytuacji rynku księgarskiego, który znajduje się w głębokiej zapaści. Czy jesteśmy niszowi? Może. A kto dzisiaj nie jest? Żyjemy w społeczeństwie popękanym, złożonym z wielu równoległych światów. Chociaż na pozór przebywamy w tej samej przestrzeni społecznej, co inni ludzie, to jednak dzieli nas od nich gigantyczna przepaść mentalna. I nie mówię tu konkretnie o nas, udzielających się w Okulturze, tylko o ogólnych mechanizmach społecznych kultury Zachodu XXI wieku. Jeśli sobie to uświadomimy i przestaniemy mieć pretensje do zbawienia całego świata, możemy lepiej posługiwać się tym, co mamy pod ręką. Nazwij to niszą, kontrkulturą, kulturą psychodeliczną, ezoterrą, czymkolwiek chcesz. Z moich własnych obserwacji wynika, że ta „nisza” jest niewiele mniejsza od tego, co lansuje się w mass mediach. Naszych książek, co prawda, nie znajdziesz we wszystkich księgarniach, ale wystarczy, że poszukasz w Internecie. Za pośrednictwem naszego sklepu internetowego sprzedajemy ich więcej niż niejeden duży koncern wydawniczy. Tak więc jest to tylko kwestia percepcji.
Obecnie, nie istnieje nic takiego jak „główny nurt” wydawniczy. Nie wyznacza go ilość recenzji w prasie. Nie wyznacza wielkość sprzedaży. Wielcy wydawcy notują coraz niższą sprzedaż. „Niszowi” mają się dobrze, ponieważ nie traktują czytelników jak konsumentów, tylko partnerów do rozmowy.
SD: Lubisz nazwę “kontrkultura”? Co ona dla Ciebie znaczy?
„Kontrkultura” to mocno zużyte pojęcie, bunt dawno przechwycony przez specjalistów od sprzedaży „stylów życia”. Mam tego świadomość. Niemniej, cały czas inspirują mnie rozmaite próby tworzenia utopii, czy też alternatywy wobec dominującego w naszej kulturze stylu życia. Alternatywy, w której wolność i odpowiedzialność za otaczający nas świat pełnią ważniejszą rolę od żądzy zysku i władzy. „Kontrkultura” to również tradycja sprzyjająca myśleniu, ponieważ akcentująca wartości poznawcze w codziennym życiu. W tym znaczeniu kontrkulturowcami byli greccy filozofowie, heretycy chrześcijańscy, filozofowie hermetyczni, naukowcy doby renesansu, siedemnasto- i osiemnastowieczni rewolucjoniści społeczno-obyczajowi, twórcy awangardowi, przedstawiciele kultury psychodelicznej i ich ideowi potomkowie. „Kontrkultura” dla mnie to nie zadowalanie się tym, co nam się wmawia od najwcześniejszego dzieciństwa, że najważniejszy jest konformizm i przystosowanie do stada.
SD: Jakie jest Twoje stanowisko w kwestii prohibicji/legalizacji konopi? Co z twardymi narkotykami (w tym alkoholem)?
To dość skomplikowana sprawa. Na pierwszy rzut oka perspektywa całkowitej legalizacji wszystkich środków psychoaktywnych wydaje mi się bliska, ponieważ wolność traktuję jako dobro najwyższe. Ale nie jestem wielkim miłośnikiem państwa, dlatego wolałbym myśleć o dekryminalizacji niż legalizacji. Z drugiej strony potrzebne są jakieś mechanizmy kontroli jakości, te zaś trudno wypracować w prostej relacji sprzedawca-konsument. Niewątpliwie istotne jest wypracowanie takiej formuły, która nikomu nie zabraniałaby robić ze swoim ciałem i psychiką to, co uznaje za stosowne, bez szkodzenia komukolwiek innemu, a jednocześnie minimalizowała możliwość uzależniania się od czegokolwiek. Jak to wykonać, nie wiem. Jestem socjologiem i antropologiem, a nie politykiem czy prawnikiem.
SD: Twoje plany, wydawnicze i nie tylko, na najbliższą przyszłość.
Moje osobiste plany zachowam dla siebie. Co do wydawnictwa, mamy obfite plany na rok 2012. Będziemy dalej publikować TRANS/WIZJE i organizować towarzyszące im festiwale. Szykujemy też drugie pismo – HERMAION. Będzie ono poświęcone naukowym studiom tradycji ezoterycznych świata. Zamierzamy też wydać sporo książek psychodelicznych, m.in. Psychomagię Alejandro Jodorowsky’ego, Prawdziwe halucynacje Terence’a McKenny, Kosmiczną grę Stanislava Grofa i Teonanacatl. Święte grzyby Ralpha Metznera. Zależy nam na rozruszaniu polskiego rynku wydawniczego pod kątem ofensywy psychodelicznej oraz stworzeniu wokół TRANS/WIZJI prężnego środowiska, które otworzy wrota wyobraźni w polskiej kulturze.
SD: Co teraz czytasz?
Sporo na raz: Dzieci ze schowka Ryu Murakamiego, Singing to the Plants Stephena Beyera, No więc dobrze Paula Bowlesa, Shamanism and Tantra In the Himalayas Christiana Ratscha, Aleister Crowley. The Biography Tobiasa Churtona, album Akcjonizm wiedeński i trochę opracowań naukowych.
SD: Twoi ulubieni autorzy, książki? Jakie książki poleciłbyś czytelnikom “Spliffa” na długie, zimowe wieczory?
Wydaję moich ulubionych autorów: Timothy’ego Leary’ego, Roberta Antona Wilsona, Terence’a McKennę, Stanislava Grofa, Alejandro Jodorowsky’ego. Z racji zawodowych, czytam głównie po angielsku. Z beletrystyki mógłbym polecić dzieła Huntera Thompsona, Chiny Mieville’a, Johna Crowleya, Kathe Koja, Kathy Acker, czy Williama Burroughsa.
SD: Gdzie można kupić Wasze wydawnictwa?
Najlepiej skorzystać z naszego internetowego sklepu http://sklep.okultura.pl Nasze książki dystrybuują też dobre, małe księgarnie artystyczne i ezoteryczne. Natomiast kwartalnik „Trans/wizje” jest do kupienia w sieci Empik.
SD: Twoje ostatnie słowa będą brzmieć...;-)
Nikt nie ma ostatniego słowa w żadnej kwestii. Każda odpowiedź jest pytaniem.
Facebook YouTube