A+ A A-

W obronie Kory i wolności

W obronie Kory i wolności W obronie Kory i wolności
Świadomość prostaków jest przerażająca. A że zgroza i zachwyt sąsiadują ze sobą, stąd już krok tylko do akceptacji zwykłej ludzkiej głupoty, niepozbawionej przecież wdzięku, czaru i uroku. Prostak, który mówi, żeby ich wysłać na Syberię, nie wie, co głosi. Nie widzi, jak jest żałosny jako reprezentant ludu i głos społeczeństwa. Straszne to i śmieszne, bo przecież są i tacy, dla których słowo Syberia znaczy tyle, co raj, gdzie ziemi jest po horyzont i tylko niebo. Nikogo w okolicy i żadnych sąsiadów.

Ziemia obiecana tylko dla wybranych. Od razu widać, że nie miał w swej rodzinie zesłańców i powstańców. Prostak to prostak. Żadna postać. Ale może głos dać i będzie wysłuchany. Lecz nie wszędzie. Istnieją takie obiegi informacji, w których Syberia jest opisywana jako ostatnie miejsce na ziemi, gdzie człowiek może żyć w kontakcie z przyrodą i gdzie żyją do dziś jedyni szamani. Tak to opisał Eliade. Lecz skąd wzięło się to w prostackim światopoglądzie? Chcąc nie chcąc, bezwolnie i mimowiednie można stać się wyznawcą jakiejś tajemniczej siły wyższej, ducha czasów czy nawet zbiorowej świadomości i spiskowej teorii. Albo heretykiem w świecie politycznej poprawności. Owa poprawność sprawia, że alkoholu nikt nie nazwie narkotykiem ani nie uzna za substancję odurzającą. Dla polityków jest to fragment ich własnej tradycji, umacniającej autorytet państwa. Nie ma państwa bez pijaństwa. To także jedna z zasad demokracji. Nasz profesor etyki, jezuita, zwykł powtarzać, że dobry Polak i katolik to na pewno alkoholik. W tamtych czasach alkoholizm był już chorobą społeczną i nie było jeszcze narkomanii. Był tematem licznych komedii i kabaretów. Nie był przedmiotem tragedii, o czym przypominali nam bohaterowie kultury popularnej i masowej, twory literackiej fikcji a potem osobiście poeci, Trakl, Baudelaire i Rimbaud a u nas Wojaczek i Stachura. Alkohol jest narkotykiem, używką odurzającą i zabójczą. Jest uzależniającą trucizną i śmiertelnym zagrożeniem dla organizmu. Chleb  powszedni dla niedbających o życie i zdrowie. Podobnie tytoń. W takiej atmosferze przetrwać mogą tylko mutanty.

Państwo jest tworem mody. A u nas co może być turystyczną atrakcją? Tylko klimat. Dziewięć miesięcy ciemno i zimno. Po takim prenatalnym okresie mogą rodzić się tylko koszmary. Kamil Sipowicz jako minimalista opisuje tylko jeden z nich w swym Liście. Tym, którzy są za delegalizacją konopi przypomnę, że pozbawią ich swoje dzieci, tak jak nas pozbawili bajek, legend i przypowieści ich poprzednicy. Z lewa i z prawa tylko presja. Bez magicznego realizmu nie ma stąd wyjścia. Choć nawet i on, jak wszystko na świecie, ulega wyczerpaniu. Pamiętając o tym unikamy rozczarowania, które i tak może być źródłem pasji i zapału.

Kamil Sipowicz
W obronie Kory i wolności.
Wyd. Czerwone i Czarne, Warszawa 2o12

Artykuł z 43 numeru Gazety Konopnej SPLIFF


@udioMara

Oceń ten artykuł
(0 głosów)