Koniec z nalotami na legalne plantacje konopi w USA
Sytuacja prawna marihuany w Stanach Zjednoczonych jest daleka od uporządkowania i normalności. Na poziomie federalnym jest to temat tabu - na dobrą sprawę nic nie wolno. Jednocześnie na poziomach stanowych funkcjonuje 50 różnych porządków prawnych. Na jednej skrajności są regiony, w których można spędzić kilka lat w więzieniu za posiadanie bongo, a w innych uprawa krzaków do celów rekreacyjnych jest legalna i opodatkowana.
Rozwiązaniem, które aktualnie jest akceptowane przez większość Amerykanów i funkcjonujące w blisko połowie stanów, jest zestaw regulacji umożliwiający dostęp do marihuany jako leku na szeroko rozumiany wachlarz schorzeń. Choć legalne na poziomie stanowym, plantacje medycznej marihuany są jednak w dalszym ciągu nielegalne na poziomie federalnym. Na przestrzeni ostatnich lat prowadziło to do problematycznych sytuacji, które odstręczały potencjalnych inwestorów i pacjentów. Nikt przy zdrowych zmysłach nie chce być bowiem obudzony przez uzbrojone po zęby oddziały szturmowe, jakie DEA (agencja ds zwalczania przestępczości narkotykowej) ma we zwyczaju wysyłać do niewinnych obywateli.
Wraz z przyjęciem poprawek, o których mowa, takie sytuacje przejdą do niechlubnej historii prohibicji. Chociaż kongres, podtrzymując uświęconą wiekami tradycję wprowadzania bałaganu w przepisach, nie zniósł federalnego zakazu, zabronione zostało finansowanie takich akcji. Balansując na granicy schizofrenii prawo mówi zatem, że uprawiać i posiadać wolno na poziomie stanowym, absolutnie nie wolno na poziomie federalnym, ale jeszcze bardziej nie wolno wykorzystywać publicznych pieniędzy do organizowania operacji przeciwko plantacjom, które na poziomie stanowym działają zgodnie z prawem. Proste? :)
Opublikowane przez Maciej Kowalski na blogu natemat.pl: http://maciejkowalski.natemat.pl/127633,koniec-z-nalotami-na-legalne-plantacje-konopi-w-usa
Facebook YouTube