A+ A A-

Dożywocie za marihuanę

Jeff Mizanskey - mężczyzna skazany na dożywotnią karę więzienia za kilkadziesiąt gramów marihuany change.org
Gdzie obowiązują tak drakońskie przepisy, żeby wydać wyrok dożywotniego pozbawienia wolności za marihuanę? Kambodża, Singapur, Arabia Saudyjska? Pudło. Takie rzeczy tylko w "Krainie Wolności" - USA.

Amerykanie lubują się we wtrącaniu ludzi do więzień. Karę pozbawienia albo ograniczenia wolności na jakimś etapie swojego życia odbywał co 30 Amerykanin (!), a co czwarty więzień świata jest mieszkańcem "The Land of the Free". Przyczyn jest wiele, pośród nich m.in. prywatyzacja więzień, ale głównym czynnikiem pozostaje prohibicja. Najczęściej popełnianym "przestępstwem" w USA są naruszenia przepisów dotyczących narkotyków, a piekielnie surowe wyroki powodują, że nowe więzienia powstają jak grzyby po deszczu.

Nie byłoby w tym nic złego, gdyby chodziło o groźnych przestępców, których sprawne służby izolują od praworządnych obywateli. Rzecz w tym, że nie zawsze tak jest. Regułą jest bowiem zamykanie osób, które posiadają, produkują czy handlują w niewielkiej skali, a poza tym wiodą przykładne życie. Jedną z takich osób jest Jeff Mizanskey, który od 20 lat siedzi w więzieniu za posiadanie kilku uncji marihuany. O ile nie nastąpi cud i nie dojdzie do gruntownej zmiany przepisów, Jeff nie zobaczy już świata z innej perspektywy niż przez więzienne kraty. "Zbrodnia" jakiej dokonał była bowiem trzecim naruszeniem przepisów z rzędu, co zgodnie z obowiązującym w stanie Missouri prawem zafundowało mu dożywocie bez prawa do przedterminowego zwolnienia.

Jeff nigdy nikogo nie skrzywdził. Sprzedawał niewielkie ilości pełnoletnim amatorom marihuany. Pierwszy raz w konflikt z prawem wszedł w 1984, kiedy został przyłapany na sprzedaży uncji (28g) marihuany, a w jego domu znaleziono prawie pół kilograma suszu. Kolejny raz, w 1991, został przyłapany na posiadaniu kilku uncji. Gwoździem do trumny był rok 1993, kiedy Jeff podwiózł znajomego na miejsce transakcji. Prokurator uznał to za współudział i skazał go na dożywocie. Co ciekawe, osoby bezpośrednio zaangażowane w transakcję dawno już wyszły na wolność - tylko nie Jeff, który suszu nawet nie widział.

W czasie swojego pobytu w więzieniu Jeff żegnał się już z wieloma mordercami i gwałcicielami, którzy wychodzili na wolność po odbyciu wyroku. On sam tego nie doczeka - nieludzkie przepisy wiążą bowiem ręce nawet sędziom i prokuratorom. Takich przypadków jak Jeff jest w Stanach na pęczki. Życiowe tragedie i przejaw bezduszności systemu "sprawiedliwości" na koszt podatników. Tak wygląda w praktyce "wojna z narkotykami".

Opublikowane przez Maciej Kowalski na blogu natemat.pl: http://maciejkowalski.natemat.pl/121959,dozywocie-za-marihuane

Oceń ten artykuł
(0 głosów)