Tajniacy u kandydata do PE, cz.1
- "Panowie do mnie?"
- "Nie nie, tak sobie siedzimy" - odpowiadają obaj równocześnie głosem robocopa.
Chwytam za telefon, dzwonię na 112 i melduję podejrzanie wyglądające auto straszące sąsiadów. Po kilkunastu minutach przyjeżdża patrol Policji i Straży Miejskiej. Kontrolują dokumenty, bezradnie kiwają głowami, oddają i odjeżdżają. Tajniacy nawet dupska z foteli nie ruszyli, spławili krawężników przez szybę. Jeden z nich, w czerwonej ortalionowej kurtce i klasycznej czapce z daszkiem poszedł tylko w krzaki się wysikać. W końcu ileż można, tajniak też człowiek.
Dzwonię ponownie pod 112 z pytaniem, co udało się ustalić w czasie kontoli. "Tak", pada odpowiedź. Ale co tak? "Tak, była interwencja". Co się udało ustalić? "Tego nie mogę Panu powiedzieć, bo to byli policjanci, detektywi jacyś czy coś". W tym samym czasie, kiedy panowie policjanci obserwowali jak jem śniadanie i odprowadzam synka do przedszkola, miało miejsce kilka gwałtów, dwa zabójstwa i niezliczona ilóść napadów i kradzieży.
Ciąg dalszy, nieuchronnie, nastąpi...
Opublikowane przez Maciej Kowalski na blogu natemat.pl: http://maciejkowalski.natemat.pl/104227,tajniacy-u-kandydata-do-pe-cz-1
Facebook YouTube