A+ A A-

Podwójne standardy Zachodu w sprawie Ukrainy

Warto przypomnieć sobie okoliczności, w jakich Wiktor Janukowycz i jego Partia Regionów przejęły władzę. Zarówno wybory parlamentarne jak i prezydenckie, wygrane zostały przez nich w demokratycznych wyborach. Międzynarodowi obserwatorzy nie dopatrzyli się istotnych fałszerstw czy zakłóceń, określając proces jako demokratyczny. Zwycięstwo Janukowycza było efektem głębokiego rozczarowania Ukraińców rządami ekipy Juszczenko-Tymoszenko, którzy zawiedli pokładane w nich pro-europejskie nadzieje.

Wykorzystanie masowych protestów jako narzędzia odwoływania demokratycznie wybranych rządów stanowi niebezpieczny precedens, który w historii rzadko kiedy prowadził do ukonstytuowania się nowych, w pełni demokratycznych rządów. Przestrogą powinna być chociażby irańska rewolucja z 1979. Wspierane przez Brytyjczyków i USA zamieszki doprowadziły do obalenia szaha, lecz zrodzoną wówczas Islamską Republikę Iranu trudno nazwać wzorem do naśladowania.

Warto też zwrócić uwagę na bardzo podobną sytuację panującą od pewnego czasu w Tajlandii. Masowe protesty uliczne dwukrotnie doprowadziły do obalenia rządu i rozpisania nowych wyborów, które raz za razem wygrywała ponownie ta sama ekipa. Podobnie skończyły się niedawne protesty w Bułgarii.

Szczytem hipokryzji Zachodu była wypowiedź sekretarza stanu USA Johna Kerryego: "Nie można zachowywać się w XXI wieku jak w wieku XIX, dokonując inwazji na inny kraj pod wymyślonym pretekstem". Czym innym był hańbiący atak na Irak? Nawet retoryka była taka sama, jak w przypadku rosyjskiej okupacji Krymu - "ochrona ludności cywilnej". Podwójne standardy nie stanowią solidnej podstawy relacji dyplomatycznych i trudno oczekiwać zrozumienia ze strony Rosji.

Europa bardzo chciałaby widzieć Ukrainę jako część swojej strefy wpływów. Jako w 1/8 Ukrainiec, euroentuzjasta i osoba, która bardzo wiele zawdzięcza integracji europejskiej, sam żywię głęboką nadzieję, że Ukraina wybierze drogę europejską, nie postsowiecką. Wyboru dokonać muszą jednak sami Ukraińcy. Nie Putin, ale też nie Radek Sikorski i Catherin Ashton. Polacy przed przystąpieniem do UE zostali zapytani, czy to jest droga, którą chcą podążać. W przeważającej większości opowiedzieliśmy się za akcesją, co dało naszym kolejnym rządom silny mandat do integracji europejskiej. Ukraińców nikt do tej pory nie spytał, czy rzeczywiście pragną integracji tak bardzo, jak starają się to przedstawiać europejskie media.

Można spierać się o konkretne liczny czy proporcje, ale bezsprzecznym pozostaje fakt, że istnieje spora grupa Ukraińców pragnących zbliżenia z UE, jak też grupa pragnąca ocieplenia relacji z Rosją. Podstawowym problemem jest wzajemne ignorowanie pragnień i nadziei obu grup. Wyraźny podział geograficznym, zauważalny w wynikach kolejnych wyborów, przywodzi na myśl federację, czy wręcz konfederację, jako możliwe rozwiązanie tego głęboko zakorzenionego konfliktu. Żeby wypracować zadowalający kompromis, trzeba jednak usiąść do rozmów, nie obrzucać się wzajemnie kamieniami i wysyłać wojska.

Opublikowane przez Maciej Kowalski na blogu natemat.pl: http://maciejkowalski.natemat.pl/94599,podwojne-standardy-zachodu-w-sprawie-ukrainy

Oceń ten artykuł
(0 głosów)