A+ A A-

Made in China: Hmm...Dokąd tu na wakacje?

W końcu po beznadziejnie długiej zimie nadeszło lato. A wraz z nim nadszedł czas planowania wakacji. Podróże kształcą. Dla radosnych czytelników Spliffa mam kilka propozycji destynacji mniej lub bardziej turystycznych, gdzie można odkrywać świat i się dobrze bawić i gdzie nie zabraknie nam wspomagaczy poszerzania świadomości.

Gdy się zbada źródła internetowe pod kątem światowych mekk palenia, to często na równi, pierwszym miejscu wymienione zostają: Vancouver w Kanadzie oraz Hawaje. Jeśli kogoś stać na tę przyjemność, to polecam, bo palenie w tych miejscach ma światową renomę i trzepie. Ale obie lokalizacje nie są tanie, a koszt dotarcia tam i życia trzeba liczyć w dziesiątkach tysięcy złotych.   

W dobie kryzysu, wolę się skupić na miejscach, gdzie koszt życia jest bardzo tani a jaranie jeszcze tańsze. Zatem  skupię się na Bliskim Wschodzie i wybranych krajach Azji południowo-wschodniej. Cena jest względna i zależy od tego, jak długo chcemy się targować. Ale dla nas, Europejczyków, którzy słono przepłacamy za naturalnie rosnący chwast, będziemy na pewno mile zaskoczeni cenami zioła w miejscach, gdzie to rośnie i jest tego dużo.

Bliski Wschód
Półwysep Synaj w Egipcie
Egipt jest często kojarzony z takimi znanymi kurortami all-inclusive, jak Hurghada. Lecz półwysep Sinaj to zgoła inna bajka. Leży on pomiędzy Morzem Śródziemnym a  Morzem Czerwonym, które jest wypełnione po brzegi przepięknymi rafami koralowymi. Dlatego ten region przyciąga płetwonurków oraz innych amatorów sportów wodnych. Ale dla leniwych plażowiczów też się coś znajdzie ;) Synaj był zawsze odczuwalnie odrębną częścią Egiptu z uwagi na swoją izolację geograficzną. Jest regionem Egiptu, który leży w Azji, nie w Afryce. Wyróżnia go też atmosfera ogólnie panującego chillaxu i piękna natura. Przez wieki toczyły się tu walki przeróżnych ludów. Znaną atrakcją jest Góra Synaj, na której Mojżesz rzekmo prezentował dziesięć przykazań. Autochtonami są Beduini, którzy są też hodowcami marihuany sativy. Chętnie ją palą, nią częstują i ją sprzedają. Jest to u nich na porządku dziennym. Dlatego półwysep Synaj był kiedyś miejscem spotkań hippisów, a dziś jest popularną destynacją wypadową młodych, zestresowanych wojną, Izraelczyków. Od miejscowych można kupić regionalny haszysz. Jeden paluch, czyli 2 gramy kosztuje $10 USD (około 30 zeta). Palić można w klubach lub nad morzem, lub tam gdzie miejscowi zalecą. Miejscowi są dobrym źródłem informacji oraz dobrej zabawy. Polecam takie miejsca, jak Dahab czy Taba, lub też rozbicie się samodzielne namiotem w jakimś pięknym miejscu nad wodą.  Według zasady regionu, haszyszu się nie miesza z tytoniem, lecz pali z ziołem w blancie.

Maroko
MarokoMarokko jest mekką haszyszu. Tam na miejscu, czy to w Casablance czy poza stolicą, można zagadać z każdym miejscowym ziomem i się dowiedzieć,  gdzie i za ile można kupić staf. Palenie jawne na ulicy nie jest niczym dziwnym. Marokańczycy są znani ze swojej serdeczności i chętnie udzielą informacji, pomocy i są chętni uraczyć miłą pogawędką.
Szczególnie polecam wybranie się do pięknego, średniowiecznego miasteczka u podnóży gór Rif o nazwie Chefchaouen.  Miasto leży na szlaku turystycznym i miejscowi są przygotowani na letnich przybyszy z Europy. Miejscowość jest niezwykle malownicza z uwagi na niebieski kolor architektury. Ale ten region zainteresuje czytelników też z innego powodu. Tamtejsza produkcja haszu stanowi 42% światowej gospodarki tej używki. Haszysz jest wszędzie dostępny, a 5 gramów kosztuję 70 Dirham (26 złotych!). Chefchaouen jest też zagłębiem świetnego kifu, które można kupić od autochtonów. Kif jest skondensowaną formą THC, ponieważ uzyskuje się go z odcedzenia wysuszonych kotów (pąków) przy pomocy sita. Taki proszek wsypuje się do jointa, pali i odlatuje. Słowo kif pochodzi z języka arabskiego i oznacza „przyjemność” i” dobry stan ducha” .
Uwaga: Palenie nie jest legalne w Maroku, choć wszyscy palą dookoła. (??!) Dlatego należy palić w dyskretnych miejscach i nie stwarzać problemów, aby uniknąć problemów.

Jak skonstruować marokańskiego jointa?
Blanta się skręca z mieszanki haszyszu i tytoniu. Tip się robi odrywając końcówkę papierosa i wkładając go do bibułki. Jest to bardziej wydajny filtr niż tip skręcony z tektury.
Alternatywą dla tych bez kasy czy wolnego czasu jest marokański napój, który można spożyć gdziekolwiek. Oto jak go przygotować i spożyć w marokańskim stylu.
Instrukcja: Kawałek haszu wrzuć na łyżeczkę wypełnioną olejem (roślinnym czy z oliwek) i zapalniczką od spodu podgrzej łyżkę aż czarna masa się roztopi w tłuszczu. Potem wlej to do jogurtu, najlepiej słodkiego, i energicznie wymieszaj. Gdy już przygotujesz swój haszowy jogurcik, załóż turban i spotkaj się z przyjaciółmi przed domem, na ulicy czy w parku. Powoli sączcie pożywny  i pozytywny napój i czekajcie na jego efekt. Gdy już uderzy (a uderzy, czasem mocno) to zacznijcie gadać o życiu i bieżących sprawach. W ten sposób można odegrać scenę żywcem wziętą z marokańskiego suku (targu) i dyskretnie spożywać brązowe w miejscach publicznych.

Azja
Azja południowo-wschodnia oferuje całe szerokie spektrum miejsc, gdzie można miło i tanio spędzić czas oraz się miło i tanio upalić. Zgadzam się, że koszt dotarcia tam jest wyższy niż na bliskim wschodzie, ale warto jest się rozejrzeć  za promocyjnymi lotami i sobie zrobić tę przyjemność. Polecam stronę tanich linii lotniczych www.airasia.com, która oferuje loty po niskich cenach wewnątrz Azji południowo-wschodniej.

Nepal
NepalNepal zaistniał na mapie świata jako mekka świetnej marihuany, po przybyciu tam pierwszych hippisów. To kraj, w którym urodził się Budda i skąd oryginalnie pochodzą pagody, choć styl ten w architekturze bardziej kojarzony z chińskim, gdzie dachówki na końcówkach dachu są wygięte ku górze.  Kraj ten został odkryty wcześniej przez pierwszych pionierów wspinaczki w górach wysokich. Czy wybierzemy się na trekking w góry czy zostaniemy w dolinie Kathmandu, będziemy otoczeni przepięknymi widokami natury lub chaosem kolorów, przeżyć architektonicznych i duchowych. Ale będziemy też otoczeni szerokim asortymentem wysokogórskiej marihuany (sativy) oraz haszyszu w postaci klejącej się brązowej mazi, po hasz kaszmirski, który jest w formie popielatego proszku. Tu cenę do ustalenia zostawiam kwestii indywidualnych umiejętności targującego się. Palić otwarcie można w miejscach, gdzie się zbierają freaki (czyli hippisi). Trzeba na czuja wybadać, gdzie można palić, zapytać się miejscowych lub iść po zapachu kłębów dymu. Polecam wybranie się do Pokhary, gdzie wynajęcie domu w tej pięknej i wyluzowanej miejscowości nad pięknym jeziorem z pięknym widokiem na takie szczyty jak Machhappuchhare, kosztuje bardzo mało. A jest to miejsce wolne od zgiełku i sprzyja wewnętrznym podróżom na haju.

Indie
Indie są zdecydowanie na szlaku turystyki hippisowskiej, a więc oferują spory wybór używek naturalnych. W dolinie Parvati, która leży w Himalajach, na północy Indii można się zapoznać z ‘creme de la creme’ jeśli chodzi o haszysz – chodzi tu o miejscowy charas (czyt, ciaras). Jest to znany produkt tego regionu i opiewany przez koneserów jako hasz najwyższej jakości. W miejscowości zwanej Manali lokalni mieszkańcy uprawiają pola marihuany, a potem ręcznie zdejmują wonną i lepką żywice z roślin i robią z niej haszysz. Ciaras się tam pali w fajce zrobionej z kamienia zwanej chillum. W towarzystwie pali się chillum jak fajkę pokoju podając jeden drugiemu. Sugeruję zatrzymać się w hostelu i kupić bezpośrednio od gospodarza cały wór tej drogocennej, aczkolwiek taniej, używki, która jest w rzeczy samej ucztą dla zmysłów. Koszt pokaźnego worka charasu kosztuje między $20-30 (60-90 złotych).

Uwaga: palenie charasu w Manali nie jest legalne. Aczkolwiek wszyscy tam otwarcie palą. Natomiast aby uniknąć padnięcia ofiarą policjantów poszukujących turystów na haju po to, aby wyciągnąć od nich łapówki, czasem rzędu od $500-$1000USD, należy się zastosować do zalecenia – pal w hostelu.  Drugim miejscem godnym uwagi jest miasto Varanasi (Benares). Jest ono znane z festiwali religijnych, gdzie zjeżdżają się pielgrzymi, aby się wykąpać w wodach Gangesu. Tu używki można kupić absolutnie legalnie w specjalnych rządowych sklepach z dewocjonaliami. Wybór jest szeroki i obejmuje, marihuanę, w formie zwykłej lub w ciastkach.  Ale jest też czekolada z opium i mnóstwo innych smakołyków. Ogólnie dobre zioło można dostać wszędzie w Indiach, ale ze względu na sytuację prawną, trzeba uważać na policjantów. Szczególnie na bardzo turystycznej Goa w sezonie. Dlatego zawsze należy zasięgnąć informacji u miejscowych.

Filipiny
Jeśli ktoś ma parcie na wyspy, wyspy i plaże, to polecam archipelag leżący na Oceanie Spokojnym składający się z ponad 7000 wysp! Filipiny to jeden z najbogatszych obszarów bioróżnorodności na świecie. To znaczy, że dla amatorów paczania w wodzie jest co robić. Z tak szerokim wachlarzem asortymentu wysp można przebierać i wybierać w plażach. A każda zapiera oddech w piersiach. Widoki są jak z pocztówki. Kolor wody przemienia się z jasno niebieskiego, potem  przechodzi w szalony turkus, aż kończy na ciemnym kobalcie. No jak można opisać ten feeling... Pamiętacie tę reklamę kokosowego batona „Bounty”, gdzie taki pięknie opalony koleś niesie kokosa lasce co siedzi pod palmą i czeka? To mniej więcej taka bajka.

Główny hub lotniczy na Filipinach jest w Manili (na wyspie Luzon), ale pomiędzy wyspami można się poruszać tanimi samolotami, promami, statkami, stateczkami, łódkami i łódeczkami.  Wachlarz cen zioła sięga od 50 po 500 filipińskich peso (4-40 złotych). 40 złotych kosztuje 5 gram zielonego, a 4 złote zapłacimy za woreczek mniej więcej wielkości torebki herbaty (tzw. Teabag).  

Uwaga, mam polecenie od mojej kumpeli, Filipinki. Ona bardzo lubi chillować na wyspach i robić zdjęcia. Ona osobiście  zarekomendowała dla was te dwa miejsca – wyspy: Baler Aurora oraz Cagbalete. Wszędzie, gdzie się nie pojedzie można znaleźć wodę z kokosa, soczyście niebieskie rozgwiazdy w ciepłym morzu, surfowanie i śpiewanie (jak się samemu śpiewa to też się liczy) oraz nocne występy pół nagich ladyboys na plaży. Pinoye, bo tak się nazywają rdzenni wyspiarze, mogą się też pochwalić mocnym i dużym piwem zwanym ‘Red horse’. Ale z tym to trzeba uważać!

FilipinyCeny życia i transportu są mega niskie. Kraj tysięcy wysp nie cieszy się wesołą  sytuacją ekonomiczną. Filipińczycy są narodem o najwyższym odsetku ludności żyjącej na emigracji. Ogólnie, jest to naród bardzo biedny i pełen przepięknych ludzi. Ale należy uważać na swoje bezpieczeństwo. Zdarzają się napady z bronią desperatów w miastach i dlatego wszędzie są strażnicy, bramki i rentgeny.

Odradzam noszenie ze sobą zioła do takich miejsc jak sklepy towarowe. Uwaga: Bezpieczeństwo jest zwykle trzykrotnie wzmożone w miejscach bardzo turystycznych tj. wyspa Boracay. Przed wejściem na prom płynący na popularną i turystyczną wyspę Boracay można się spodziewać strażników z psami, które co prawda mają wykrywać bomby, ale ciśnienie skacze gdy się ma coś do ukrycia ;) Więc lepiej jest się wyposażyć w zioło już po dotarciu na wyspę, na plaży od kogoś lokalnego i zaufanego. Radzę też wypalić zbiory na wyspie, po to by jechać i przemieszczać się bezstresowo i przyjemnie. Rilaks, w końcu jesteśmy na wakacjach.

Zachęcam do wspaniałych podróży po pięknych miejscach oraz do kreowania niezapomnianych wspomnień z dymkiem lub bez. Miłego planowania wakacji.

Artykuł z 46 numeru Gazety Konopnej SPLIFF


(Mary Jane Lolkowa)

Oceń ten artykuł
(5 głosów)