A+ A A-

Magiczne Łzy Feniksa

Z całego świata napływają kolejne sygnały o ludziach, którzy niekiedy po latach walki z chorobą metodami tradycyjnymi (lekarz – recepta), widząc brak jakiejkolwiek poprawy, sięgają po naturalne środki. Jak pokazują przykłady, ale także badania medyczne – efektywność stosowania oleju konopnego jest niesamowita. Niestety, w kraju nad Wisłą musi pokonać jeszcze twardy mur niewiedzy i stereotypów.

Zacznijmy od tego, że olejek konopny nie jest substancją psychoaktywną (Autor odnosi się do oleju z dużą zawartością CBD ale w terapii z bardzo dobrymi rezultatami jest wykorzystywany olej RSO, wyprodukowany w technologi Ricka Simpsona, który zawiera bardzo duże ilości THC i jest psychoaktywny). Jeżeli amatorzy zioła już się cieszą i z radością zacierają ręce – musimy ostudzić ich zapał. Badania kliniczne bez cienia wątpliwości wskazały, iż olejek konopny zawiera kannabinoid CBD (spore ilości), który nie wykazuje funkcji psychoaktywnych. Za to ma szereg (tak naprawdę ten i inne kannabinoidy nie poznane są do końca) właściwości leczniczych. I nie są to bynajmniej wymysły autora na rzecz artykułu. Fakty są bezlitosne.
Na początku tego roku przez chorwackie media przelała się fala informacji o jednym z mężczyzn, który miał zdiagnozowanego raka płuc. W obawie przed akcją policji Chorwat występował w mediach jako „Mark”. Lekarze dawali mu maksymalnie rok życia. I to tylko i wyłącznie dzięki chemioterapii. Ta zaś – jak to niestety często bywa – zamiast pomóc, sytuacje dodatkowo pogorszyła: nowotwór powiększył się.

Zdesperowany Mark postanowił wziąć sprawę w swoje ręce i przerwał dotychczasowe leczenie, które bardziej do śmierci niż do życia go przybliżało. Rozpoczął leczenie olejem konopnym – w Internecie poczytał o tym dużo. Przykłady z całego świata napawały go wreszcie zapomnianym już optymizmem.

Dotkliwe bóle, które zwyczajowo towarzyszą chorobom nowotworowym, zniknęły niemal natychmiast. Największy jednak szok nastał trzy miesiące później. Zdjęcia rentgenowskie nie wskazały w płucach Chorwata żadnych zmian rakowych!

Magiczne Łzy Feniksa Inny przykład: Paul Morriseym, Kanadyjczyk, twierdzi, że olejem konopnym wyleczył u siebie raka prostaty IV stopnia. Kuracja trwała sześć tygodni. Dr Randy Hart, lekarz, zbadał po tym czasie poziom antygenów (jednostek, które pokazują, jaka jest siła żrącego nas raka. Im ich więcej, tym nowotwór potężniejszy). Nie do końca mógł uwierzyć w wyniki. Powtórzył, z tym samym rezultatem: liczba antygenów spadła z 29,5 do 3,3. Dalsze badania wykazały znaczne zmniejszenie guzów w żołądku i gruczołach limfatycznych.
Podobne rezultaty osiągnął południowoafrykański poseł Mario Oriani-Ambrosini. Jak podaje portal Mail&Guardian Africa’s Best Read po tym, jak po zamianie chemioterapii na olej konopny walka z jego rakiem płuc IV stopnia stała się znacznie efektywniejsza i mniej przykra dla całego organizmu, został orędownikiem zmian w prawie, by przepisy zezwalały na stosowanie medykamentów z konopi.

Wydaje się, że przynajmniej pod niektórymi szerokościami geograficznymi taki trend się utrzymuje, co więcej: zaczyna się formalizować. Tutaj przykładem jest kanadyjska Fundacja Phoenix Tears (pojęcie „Łzy Feniksa” przylgnęło do oleju konopnego, rodem ze stron o Harrym Potterze, gdzie tak nazwano potężny eliksir), która prowadzi kurację używając oleju konopnego w leczeniu epilepsji, syndromu Draveta (genetycznie uwarunkowana dysfunkcja mózgu, przyjmująca formę bardzo ciężkiej i słabo reagującej na jakiekolwiek leczenie padaczki) oraz choroby Alzheimera.

Jak podają światowe media w Australii już 12 dzieci leczy się Łzami Feniksa na epilepsję. Przy okazji warto przypomnieć przypadek Tary O’Connel, cierpiącej na syndrom Draveta. Dziewczynka miała do 200 ataków epileptycznych każdego dnia. Lekarze przekazali rodzicom, że nie sądzą by dożyła swoich 9. urodzin. Badania mózgu wskazywały drgania co każde kilkanaście sekund. Teraz, po terapii medyczną marihuaną – drgawek nie ma prawie w ogóle. Dziewczynka wreszcie w pełni może cieszyć się życiem.

Absurd sytuacji polega na tym, że olej konopny nawet nie jest opatentowany. Medyczna marihuana jest legalna jak na razie tylko w: Kanadzie, Austrii, Holandii, Szwecji, Hiszpanii, Izraelu, Włoszech i w niektórych stanach USA. W Polsce nawet nie rozpoczęto na ten temat poważnej dyskusji. W odróżnieniu jednak od Zachodu w tej mierze musimy wziąć się za barki z nieco innym kłopotem. Tam, gdzie cywilizacja rozsiada się w fotelu, już nieco dłużej niż u nas problemem jest lobby koncernów farmaceutycznych, które odwracają się od oleju konopnego plecami. Wtedy wszak zaczęli by leczyć. A im chodzi jedynie o zaleczenie i żeby chory do nich wrócił. To jak z producentami sprzętu RTV. Większość jest nastawiona na awarie w określonym czasie, by konsument wrócił do sklepu.

U nas upór lobby farmaceutycznego pierwsze miejsce ustępuje przede wszystkim niewiedzy. Polacy demonizują marihuanę właśnie z tego powodu: obcego trzeba się bać, taka tradycja. Poznać? Nie, lepiej nie. Przypomina to nieco dialog z trzyletnim dzieckiem przy śniadaniu: chcesz pomidora? Nie, dziękuję. A próbowałeś kiedyś? Nie…..

Nie zostaje nam nic innego, jak czekać. Na mądrość polityków i innych decydentów. Chcemy się tak samo leczyć, jak ludzie na Zachodzie, mieć takie same możliwości. Bo zysk to naprawdę nie wszystko.

Artykuł z 51 numeru Gazety Konopnej SPLIFF


Paweł Jagoda

Oceń ten artykuł
(16 głosów)