A+ A A-

MYSTIC REVELATION

Ostatnią szansą dla tematu Król Narodów było jego pojawienie się w reedycji na płycie kompaktowej jako bonus. Tak też się stało, za sprawą firmy W Moich Oczach 1. Rzeczywiście w tamtym czasie zespół już pracował w innym stylu, nierzadko występując jako trio i dziwnie by wyglądało, gdyby powracał do starego repertuaru. Presja hard-core’a była taka, że ewidentnie trudno było zaproponować coś w odmiennych klimatach.
 
Nabij Faje Izrćla to cud w historii polskiej fonografii. Nie dość, że po Intro granym na bębnach, co wystarczająco zniechęca wszystkich nawiedzonych i uduchowionych ezoterią i Orientem, pojawia się Solidarity Dub, gdzie tytuł napisany jest, rzec by można – czarno na białym, gdyby nie fakt, że jest żółto na czerwonym. Może cenzorzy byli daltonistami? Ale gdy przypominamy sobie kolory tamtego czasu, to i powiedzenie czarne na białym nabiera sensu, szczególnie wtedy, gdy wiemy, że istnieje sześć milionów odcieni szarości. Plastelina i farbki, jakich używały dzieci w szkołach, nie różniły się kolorami i śmierdziały tak, że przez tydzień  trudno się było domyć po zajęciach z plastyki. Wszystko sprawiało wrażenie zrobionego z jednej i tej samej szarej masy. Nawet galantyna. Jakby tego było mało, to obrońcy padłego już, podłego systemu zarzucali zespołowi propagowanie narkomanii, sami oddani idei zdrowego alkoholizmu, powtarzając za pewnym jezuitą, że dobry Polak i katolik to na pewno alkoholik. Gest, w jakim niewiele później prowincjonalna młodzież zamawia piwo jest na pewno związany z wyznawanymi w Babilonie i Rzymie religiami. Może nawet i w nowej epoce ludzie jeszcze porozumiewają się gestami? Trudno dociec. Ale wtedy miały one inny sens i sprawiały wrażenie czegoś niesamowicie tajemniczego. Podobnie symbole, znaki i nawet słowa.
12RA3L
Solidarność orzekła, że Solidarity to nie to samo, a poza tym, każdy Polak i tak dalej, wiecie, rozumniecie, albo się ma jakąś tradycję, choćby grzeszną i naganną, politycznie niepoprawną, albo jest się jak ten kapuściany głąb w społeczeństwie, którego czasem można ogłupić przez chwilę. Faktem jest też znamiennym, że utwór Ziele [Uzdrowienie Narodów] grać zaczęło dopiero następne pokolenie, jako standardowy i klasyczny temat roots-rege. Wśród rówieśników sprawiał wrażenie popadłego w zapomnienie. Owo niespodziane pojawienie się czegoś po czasie nieobecności stanowi potwierdzenie istnienia memów w przyrodzie. Inny przykład to Ile Mil, klasyczny już groove&ridim, zagrany przez Dubska tak, jak gra to Izrćl. A potem Relievers, w repertuarze z płyty I99I. Wszystko to tworzy trochę inną wersję historii i aż się prosi, by dopisać jej nową opowieść z tego, co nie figuruje w epistemologii.

W nowej epoce łatwiej sobie skakać z czasu w czas, nie bacząc na chronologię. Stąd aktualność przekazów rege jako komentarz do informacji. Robiłem kiedyś czasem takie audycje, gdzie słowa piosenek były dopowiedzią do tego, co czytałem przed mikrofonem. Fragmentaryczne teksty sprawiały niekiedy wrażenie twierdzeń i sentencji, jakie można by mamrotać jako refreny, mantry i paciorki. Narracyjna liniowa fabuła straciła rację bytu na rzecz szczegółu, rozciągniętego do maksimum. Misja i przesłanie przestały być istotnym celem muzyki, a teksty zaczęły pełnić rolę wehikułu melodii, śpiewanej przez chóry i pulsującej.
Jura Sound powtarza w refrenach aż do znudzenia:
 Choć każdy może go mieć nie dla każdego jest łagodny Jego Czar2 rozsiewa urok swój tak jak nad łąką mgłę rozwiewa wiatr.

Głoszę czasem i powtarzam, że internet to getto, przez nas sobie tworzone na własne życzenie i prośbę. I coraz częściej słyszę też pogląd, że jeśli czegoś nie ma w internecie, to zapewne owo coś nie istnieje. Owo twierdzenie przypomina mi archaiczny podział filozofii na episteme i doxa, gdzie episteme oznacza opis, zaś doxa – doświadczenie. Stąd potem pojawia się epistemologia jako filozofia w sensie teoria poznania i filozofia bytu jako metafizyka, uznająca istnienie rzeczy niewidzialnych. Ich opis jest możliwy przez analogie, choć zwykło się uważać, że nie jest on precyzyjny jako pełen paradoksów. Analogia bowiem to proporcja, porównanie, metafora i alegoria. W prosty sposób wiedzie taka refleksja do symbolizmu, w domenę proroków, poetów i artystów. Ale co ciekawe, w różne obszary nierozpoznanej i nieopisanej terapii oraz do źródeł mitu, legendy, baśni i bajki. Wedle znanych nam, istniejących teorii, to właśnie one stanowią podstawy naszego światopoglądu. Sam sufix -para oznacza, że coś jest nie do końca takie, jak się nam wydaje. Niekompletne, niepełne i ostatecznie złudne. Tak więc, choć doxa jest też poznawczym doświadczeniem, para-doxa potrafi być jego zaprzeczeniem. Taka właśnie wiedza towarzyszy muzyce rege u jej korzeni. Symboliczny przekaz, podwójne znaczenie słów używanych dla jego wyrażenia i różnorodność brzmień, występujących w przestrzeni muzyki:

Kompozycja Aleksandra Koreckiego Strzały dla Piotra, dedykowana pamięci Petera Tosha, to jedna z piękniejszych melodii, przekraczająca granice podziałów stylistycznych i gatunkowych. Fanom rege zapewne obca, tak samo jak słuchaczom rocka. W chronologicznym porządku trzecia, po kołysance z filmu Rosemary’s Baby Krzysztofa Komedy i wiodącym temacie Księgi Deszczu Osjana. Nawet w niszowych enklawach badaczy i archiwizatorów wydaje się stanowić minimalne minimum. Do tego stopnia małe, że prawie już zapomniane. A przecież trudno dziś wyobrazić sobie muzykę rege bez udziału w niej bluesa, jazzu i rocka czy nawet artystów z kręgu kultury popularnej i masowej. Choć w Nowej Epoce wygląda to już trochę inaczej. Sam miałbym problem, czy nagranie to stanowi przykład realizacji dubowej, czy jest po prostu instrumentalną wersją roots-rege. Stąd w osobistej perspektywie, ignorującej poniekąd chronologię, umieszczam je pośród innych jemu podobnych, pozostających do main-streamu w stosunku analogii i podobieństwa formy. Tak samo zresztą, jak nagrania formacji Green Revolution czy Free Cooperation.

Jako oczywistość traktuję przeświadczenie, że historia muzyki rege zaczyna się w Polsce i że tutaj ma ona na ten temat swoją opowieść. Nie jest ona do końca opowiedziana, z racji tej choćby, że wciąż trwa i zatacza coraz szersze kręgi. Przykład pierwszy to samo słowo misja, kiedyś wiązane z muzyką rege podobnie jak filozofia Rastafari, dziś przywłaszczone przez środowiska równie minimalistyczne i niszowe, co rządzące i zawłaszczające sobie decyzje o naszym światopoglądzie. Przy tym nie znające naszej historii i stanowiące alternatywę względem niej. Nie wiem, co myślałbym na ten temat, gdyby nie Poland Story, opowiedziana, zaśpiewana i zagrana przez Vavamuffin.

Nasza historia nigdy nie będzie opowiedziana – śpiewał Bob Marley, a Peter Tosh dodawał: – Możecie ogłupić niektórych ludzi czasem, lecz nie ogłupicie wszystkich na zawsze. Historia to jest Ich Opowieść o Naszej Przeszłości – pisze Ziggy Marley w Apendyksie księgi Kebra Negast. I wiele jest racji w owych twierdzeniach. Nie wykluczając ich z tego, co wyznajemy i w co wierzymy, dodajemy czasem jakieś fakty, ubogacające szczegóły i wrażenia, ulotne jak refleksja, będąca świadectwem jednej chwili.
Oprócz historii jest jeszcze zwyczaj i tradycja. Zwyczajne opowieści o zwykłych sprawach. Zawarte w opisie tworzą inną historię niż ta, której doświadczamy. I paradoksalnie, w odleglejszej perspektywie, może się okazać, ze jest wiele racji w twierdzeniu, że historia rege tak naprawdę zaczyna się w Polsce. Osobistym moim świadectwem takiej wersji historii jest opowieść ułożona z siedmiu utworów, często słuchanych w pozaprzeszłym roku:
koncert Izrćla w 1985 roku
Powtarzam czasem i głoszę, że miniony rok zasługuje na określenie mianem roku rege. Minie jednak trochę czasu, zanim uda mi się wybrać nagrania, mogące zilustrować owo twierdzenie. Jest to tym trudniejsze, że przygotowując nową książkę, zatytułowaną Regelekcje, sięgam czasów początku i trudno mi się wyzbyć rozlicznych dygresji. Czas jest miarą zmiany i przykładając ją do prezentacji, trudno jest znaleźć odpowiednią i właściwą proporcję pomiędzy tym, co dawniej i co potem. Misja rege, skierowana ku przyszłości, inaczej wygląda teraz, w nowej epoce i inaczej, gdy przenieść ją w czas miniony. A takim jest również rok rege 2oo8. Przecież nie wszystko, co pojawiło się i wyszło, zagościło w moim odtwarzaczu muzyki. Na szczęście nie jestem sam w tym, co głoszę i co gram.

Regelekcje w Innych Głosach to projekt zainicjowany swego czasu przez formację Asunta jako próba synchronizacji pewnych interferencji w ramach rytmu i pulsu. Robocze założenie, skrytykowane zresztą przez Cieślaka, było takie, że każda synchroniczność wywołuje inny puls, tętno i wibracje. Potwierdziły to późniejsze eksperymenty, próby i badania, prowadzone w Drugim Studio Wrocławskim3. Cieślak i Cynkutis odmówili udziału w Teatrze Źródeł, ale później zainteresowali się nim, do tego stopnia, że Zbyszek zakupił magnetofon i zaczęliśmy nagrywać próby. Z setek kaset, słuchanych potem nocami, wyłaniały się międzygwiazdowe, niezwykłe melodie, tworzące partie dialogów, duetów i chóru oraz interludia. I tylko rytmów nie dało się zapisać w nuty, a ten, który powstał jest wielce umowny [por. partytura].

1. Izrćl, Nabij Faje / Oko 17CD
2. Jego Dar, Jego Pan, Jego Smak, Jego Jah i tak dalej, bez końca, co się komu wyśni i zamarzy.
3. [-] przeniesione z psychiatryka, gdzie pracowałem jako sanitariusz i terapeuta, po przyjeździe z Londynu, na jedynym bezlekowym Oddziale Terapii Dziennej, gdzie funkcjonowała autentyczna terapeutyczna społeczność, osobiście zainicjowana przez Janusza Sulgostowskiego, psychologa i psychiatrę, niegdysiejszego współpracownika Państwowego Instytutu Higieny Psychicznej, za znak graficzny mającego formę, przypominającą znak tao, jakby litera es wpisana w krąg. Również jeden z projektantów Instytutu Psycho-Neurologicznego na Sobieskiego w Warszawie, którego alternatywą miał być Oddział Janusza. Niestety, na farmie oddziału powstała tak zwana czerwona pasieka, więc i założenia projektu polskiego odpowiednika Synanonu musiały lec w gruzach. Nastał Kryzys i w związku z nim nowa fala. I tylko tele-wizja się rozwijała, lecz wzorem Ubogiego Teatru wykluczyła muzykę ze swego obszaru, cezując niejako w stronę Radia rolę dokumentalisty. A jak powtarzał Michał Bogusławski, nazywany też profesorem, czego nie można udokumentować – należy to animować. Twierdzenie to dziś zdaje się funkcjonować jako powiedzenie popularne, potoczne i ludowe. Oto dlaczego umierają słowa. Bo choć ich jeszcze używamy, to co innego znaczą, a i my nadajemy im nowe znaczenia. Anegdotyczny przykład to Antoś, który mówił o sobie, że jest komformistą, czyli osobą przyzwyczajoną do komfortu, a wszyscy słyszeli, że przedstawiał się jako konformista. Wiecie, em i en są tak podobne, że niemal identyczne, jak nie przymierzając ontologia z onkologią czy -fono i -foto, co usłyszał Wojtek Sztyller, próbując założyć pierwszą prywatną firmę fonograficzną, Studio Atu. I otrzymał patent na prowadzenie fotograficznego zakładu. [Takie to były czasy.]
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Więcej w tej kategorii: « Tylko Dylan LEKSYKALIA »