A+ A A-

Heroina w makowcu

Dwa kawałki makowca - jeden zjedzony w wigilijny wieczór i drugi na śniadanie - dały dziś po południu wynik pozytywy. Wg instrukcji dołączonej do polecanego przez Monar testu, wynik oznacza zażycie heroiny w ciągu ostatnich 72 godzin. Od ostatniego zażycia jakichkolwiek opiatów, czy leków opioidowych, minęły przynajmniej dwa lata - nie ma zatem mowy o jakimkolwiek innym źródle pozytywnego wyniku.
Idiotyczne przepisy, nakładające niepotrzebne regulacje i masę ograniczeń na uprawy maku powodują, że większość maku stosowanego w przemyśle spożywczym pochodzi z Czech. W przeciwieństwie do plantacji nad Wisłą, Czesi pozyskują nasiona maku z odmian wysokomorfinowych. Chociaż same nasiona nie zawierają morfiny, śladowe ilości mleczka (opium) mogą osadzać się na ich powierzchni. Ilości są tak znikome, że dla osiągnięcia jakiegokolwiek efekty psychoaktywnego należałoby pochłonąć go grube kilogramy. Dla dostępnych w aptekach narkotestów taka ilość jednak wystarczy, żeby wydać wyrok - heroinista.
Jakkolwiek dla mnie pozytywny wynik był tylko źródłem rozbawienia, nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której może on stać się przyczyną poważnych problemów. Nie mówię już nawet tylko o dzieciakach, których nadgorliwi rodzice postanowią sprawdzić, jak dziecko bawiło się na pasterce. Testy narkotykowe coraz częściej znajdują się na wyposażeniu pracodawców, a konsekwencją pozytywnego wyniku może być wypowiedzenie z pracy. W przypadku pacjentów programów terapeutycznych skutkuje zazwyczaj wyrzuceniem z leczenia, a w skrajnych przypadkach może powodować problemy z zachowaniem praw rodzicielskich.

Oceń ten artykuł
(0 głosów)